Skąd się bierze pomysł podróżowania z festiwalem? W jaki sposób połączyć muzykę z atrakcjami turystycznymi? A przede wszystkim - jak zdobyć tytuł Turystycznego Produktu Roku? Opowiada o tym Milena Poprawska - PR & Marketing Manager Festiwalu "Kolory Polski".

„Kolory Polski” to Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej. Organizują go Państwo od 9 lat. Proszę powiedzieć, jak wyglądały początki.

Wszystko zaczęło się w 1999 roku. Pomysłodawcą i pierwszym organizatorem festiwalu był Tomasz Bęben, obecnie jego dyrektor, a jednocześnie kierownik Działu Rozwoju i Reklamy Filharmonii Łódzkiej. Początki były skromne. Na Sieradzkie Lato Muzyczne — tak brzmiała wówczas nazwa imprezy — złożyły się zaledwie cztery koncerty. Wszystkie odbyły się w klasztorze ss. Urszulanek w Sieradzu. Zostały bardzo dobrze przyjęte, przyciągnęły wielu melomanów, a co najważniejsze zostały dostrzeżone w regionie. Dzięki temu druga edycja zagościła w Warcie i Strońsku.

Koncepcja festiwalu zmieniła się już przy trzeciej edycji. Wtedy Sieradzkie Lato Muzyczne przekształciło się w „Kolory Polski” o podtytule „festiwal muzyki organowej i kameralnej”. Pierwszy raz pojawił się pomysł podróżowania z festiwalem — melomani zaczęli słuchać koncertów nie tylko w miejscu swojego zamieszkania, ale również w innych miejscowościach. Ta festiwalowa turystyka trwa do dzisiaj i świetnie się rozwija. Każdego roku na naszej mapce przybywają kolejne punkty. W tym roku będzie ich już piętnaście.

Staramy się nie zatrzymywać w miejscu. Jesteśmy otwarci na propozycje naszych partnerów — gmin, gospodarzy obiektów współpracujących z nami instytucji. Co roku zaskakują nas swoimi pomysłami, dzięki którym festiwal jest czymś więcej niż tylko cyklem koncertów. Kilka lat temu nie marzyliśmy nawet o organizowaniu tak olbrzymiego przedsięwzięcia z imprezami towarzyszącymi, wycieczkami autokarowymi Towarzystwa Przyjaciół Łodzi czy warsztatami tanecznymi, a wszystko to zrealizowaliśmy w tym roku. Kolejna edycja, jubileuszowa, będzie na pewno jeszcze ciekawsza.

Z roku na rok festiwal jest coraz lepiej rozpoznawalny nie tylko w regionie łódzkim, ale i w całej Polsce. Potrwa do 7 września, w sumie obejmie 19 koncertów. Jakie do tej pory są Państwa wrażenia?

Przede wszystkim cieszy nas frekwencja. Niektóre piękne obiekty, w których gramy, okazują się zbyt małe, by pomieścić wszystkich zainteresowanych. Sięgamy więc po różne sposoby „powiększenia” pomieszczeń — transmitujemy dźwięk i obraz na zewnątrz kościołów lub, w przypadku pałaców, do sąsiednich sal. Coraz częściej też gramy na otwartych przestrzeniach — na dziedzińcach zamkowych i w parkach. W żaden sposób nie ograniczamy liczby słuchaczy, wstęp na wszystkie koncerty oprócz inauguracji i finału jest wolny.

Ogromnym przeżyciem był dla nas koncert w nieczynnym zakładzie karnym w Łęczycy. Ten budynek ma bardzo ciekawą historię, bowiem powstał w XIII wieku jako gmach zakonu dominikanów. Pod koniec XVIII stulecia decyzją władz pruskich został zamieniony na więzienie, które funkcjonowało do 2006 r. Jeszcze dwa lata temu cele, które zwiedzali melomani, służyły więźniom, a spokoju na spacerniaku pilnowali uzbrojeni strażnicy. W tym niezwykłym miejscu zrealizowaliśmy nowatorski projekt multimedialny, łączący brzmienia elektroniczne, akustyczne, projekcje wideo i taniec. To było niezapomniane przeżycie nie tylko dla widzów, ale też dla nas — organizatorów.

Po raz pierwszy w tym roku zaprosiliśmy grupę odtworzeniową, która zaprezentowała fragment bitwy łódzkiej z 1914 r. Członkowie Stowarzyszenia Miłośników Rekonstrukcji Historycznej „Żelazny Orzeł” przybliżyli zgromadzonym wydarzenia, które wywarły wpływ na przebieg I wojny światowej. Było to jedyne w swoim rodzaju wprowadzenie do koncertu Chóru Prawosławnego Ordynariatu Wojska Polskiego przy Śląskim Okręgu Wojskowym „Oktoich”. Na pewno takich przeżyć przed nami jeszcze wiele, czas na podsumowania przyjdzie po zakończeniu festiwalu.

Czy łatwo jest współpracować z tyloma miastami? W jaki sposób koordynują Państwo prace przy poszczególnych koncertach?

To prawda, że liczba miejscowości zainteresowanych goszczeniem u siebie festiwalu rośnie z roku na rok. Jesteśmy rozpoznawani nie tylko w województwie łódzkim, ale i poza jego granicami. Obszar, który objęliśmy festiwalem jest tak duży, a współpraca dotyczy tylu zagadnień, że maj i czerwiec, kiedy przygotowujemy się do inauguracji, są dla nas miesiącami gorącymi niezależnie od aury. Efekt ostateczny, jakim jest koncert, nie mówi wszystkiego o pracy, jaka została wykonana za kulisami. Po stronie filharmonii za koordynację każdego koncertu odpowiedzialna jest jedna osoba, która — pozostając w kontakcie z gospodarzami obiektu — planuje przyjazd i próby artystów, organizuje zaplecze techniczne, koordynuje przebieg wydarzeń towarzyszących i samego koncertu, a nawet pamięta o takich detalach, jak odpowiednie kwiaty dla wykonawców. Oczywiście nie pracuje sama, lecz jest wspierana przez cały zespół. Ponieważ przy organizacji festiwalu przyda się każda para rąk, pomagają nam przyjaciele — wolontariusze. Na pewno nie poradzilibyśmy sobie bez współorganizatorów z regionu. To oni właśnie troszczą się o bezpieczeństwo imprezy, promocję poza Łodzią oraz zapewniają zaplecze dla artystów i dodatkowe atrakcje dla melomanów, jak na przykład zwiedzanie arboretum w Rogowie czy poczęstunek zorganizowany przez Koło Gospodyń Wiejskich w Bedoniu i wiele innych.

Koncerty połączone są ze zwiedzaniem regionalnych zabytków. Skąd pomysł, aby muzykę połączyć z atrakcjami turystycznymi?

Muzyka towarzyszy ludziom od wieków, kiedyś koncerty odbywały się właśnie w pałacach, zamkach i kościołach. Szczególnie te ostatnie mają niejednokrotnie o wiele lepszą akustykę niż współczesne sale koncertowe. Różne instytucje kulturalne budują swoje filie w wybranych podłódzkich miejscowościach, żeby wyjść naprzeciw tym, dla których wycieczka do Łodzi i z powrotem jest zbyt dużym obciążeniem. My nie musimy tego robić — mamy gotowe przestrzenie, które aż proszą się o to, by wypełnić je muzyką. Jest to też atrakcyjna formuła dla łodzian, którzy spędzają lato w mieście.

Ziemia łódzka obfituje w prawdziwe perełki architektoniczne, do których często nie prowadzi żaden drogowskaz, a niekiedy nawet asfaltowa droga. Powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” okazuje się zadziwiająco aktualne nawet dla nas samych, bo przecież co roku odkrywamy coś nowego. W ten sposób prowadzimy turystów do miejsc, które na co dzień zbyt rzadko są celem wycieczek.
Oryginalną formułę festiwalu doceniają nie tylko melomani. Wielkim wyróżnieniem był dla nas Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej na Turystyczny Produkt Roku 2007, który otrzymaliśmy w zeszłym roku. Ten tytuł potwierdza, że „Kolory Polski” stały się już znaną artystyczną marką.

Festiwal to również promocja młodych talentów, muzyków, którzy mogą zaprezentować się u boku doświadczonych wykonawców. Czy ma to wpływ na rozwój ich kariery?

Każdy koncert jest dla młodego muzyka niezwykle ważny. W tym zawodzie chodzi przecież głównie o to, żeby występować, umieć odnaleźć się w różnych przestrzeniach akustycznych, nawiązać kontakt z publicznością, zarazić ją muzyką, którą się prezentuje. Możemy się poszczycić bardzo otwartą i ciepłą grupą stałych melomanów, dla których (co wiemy z relacji muzyków) naprawdę fantastycznie jest występować. Zapraszamy wielu znanych twórców, ale kładziemy też nacisk na promowanie młodszych, przede wszystkim łódzkich muzyków. W festiwalu wzięli udział m.in. kompozytorzy Marcin Stańczyk i Artur Zagajewski oraz akordeonista Leszek Kołodziejski. Zeszłoroczną edycję zainaugurował zespół „Kwadrofonik”, który wcześniej zdobył Grand Prix na Festiwalu Muzyki Folkowej „Nowa Tradycja”.

Zorganizowanie tak dużej letniej imprezy wymaga ogromnych nakładów finansowych. Oprócz środków własnych oraz pieniędzy sponsorów otrzymali Państwo dofinansowanie ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czy trudno jest pozyskać środki zewnętrzne? Czym różni się aplikowanie o środki publiczne od ubiegania się o prywatne?

Niezależnie od źródła środków, o które się staramy, zasada jest jedna — kiedy ma się już ugruntowaną markę, łatwiej jest znaleźć partnerów. Może zabrzmi to nieskromnie, ale „Kolory Polski” mają już ustaloną renomę i z roku na rok do filharmonii zgłasza się coraz więcej instytucji, chcących współorganizować tę imprezę. Są wśród nich zarówno regionalne ośrodki kultury, które proponują zoorganizowanie koncertu u siebie, jak i artyści, którzy chcieliby podczas takiego koncertu wystąpić. Z roku na rok coraz łatwiej jest też pozyskać sponsorów. W tym sezonie oprócz dofinansowania zawdzięczamy im m.in. stronę internetową, poczęstunek dla słuchaczy, mapę regionu, na którą nanieśliśmy program festiwalu, czy przygotowanie organów.

Cały czas mamy na uwadze, że sponsoring jest symetryczną relacją między dwiema firmami, polegającą, mówiąc w skrócie, na wykonaniu określonych usług czy przekazaniu środków pieniężnych w zamian za usługi promocyjne. Ze swej strony dbamy więc o to, by jak najlepiej wyeksponować udział firm, które nas wspierają. Oprócz takich zagadnień, jak prestiż wydarzenia, jego tematyka czy liczba odbiorców, dla sponsorów ważny jest na pewno czas promocji. Warto podkreślić, że nasza impreza nie kończy się wraz z końcem wakacji. Co roku, aż do Bożego Narodzenia, w foyer Filharmonii Łódzkiej można oglądać wystawę fotografii, wykonanych podczas letnich koncertów. O festiwalu pisze wiele czasopism, wspomina się o nim w telewizji. Na stronie internetowej festiwalu zamieszczone są reportaże i wywiady z artystami. To wszystko sprawia, że impreza żyje jeszcze długo po ostatnim koncercie, a słuchacze mogą wiele razy wracać do minionych przeżyć.

A część artystyczna? Kto czuwa nad spójnością festiwalu? W jaki sposób dobierają Państwo artystów i partnerów w regionie?

Festiwal rodzi się w głowach kilkorga zapaleńców, którzy na co dzień pracują przy organizacji koncertów sezonowych w filharmonii. Każdy z nas jest inny, słucha trochę innej muzyki, ma inne pasje. Dlatego właśnie koncerty, które organizujemy, są tak różnorodne. Staramy się też odejść od głównego nurtu filharmonicznych propozycji. Wakacje są momentem, kiedy możemy puścić wodze fantazji — stworzyć coś świeżego i bardziej… kolorowego.

Na etapie koncepcji właśnie, zapraszając wykonawców, szukamy miejsca, gdzie określony repertuar zaprezentuje się najlepiej, a muzyka podkreśli charakter wnętrza. Są miejsca magiczne, do których pasują czasem zaskakujące przedsięwzięcia. Na przykład do kościółka św. Idziego w Inowłodzu wędrujemy co roku z nietypowymi projektami etnicznymi albo z jazzem. Są w Łódzkiem kościoły z pięknie brzmiącymi organami — w tym roku inaugurujemy instrument po generalnym remoncie w bazylice w Studziannie-Poświętnem. Po ubiegłorocznym sukcesie, którego owocem był m.in. wspomniany certyfikat, otrzymaliśmy zaproszenia z wielu ciekawych, nieznanych nam dotąd zakątków województwa. By nie stracić tego zainteresowania, po raz pierwszy zaplanowaliśmy jesienną edycję „Kolorów Polski”. Pojawiają się też pytania: „Dlaczego w tym roku nie jedziecie z koncertami do…?” Odpowiedź brzmi: gdyż wakacje mają zbyt mało weekendów. W ubiegłym roku zdecydowaliśmy się kilkakrotnie organizować dwa koncerty jednego dnia. Najlepszą jednak porą do słuchania muzyki jest zapadający powoli zmrok, dlatego też jesienią — oby jak najbardziej złotą i pogodną — festiwal odwiedzi kameralne dworki, zamki i niektóre kościółki, w których w poprzednich edycjach gościł latem. Do naszej trasy dopiszemy też kolejne zabytki. Pięknych miejsc wystarczy zresztą na cały rok. Może kiedyś…

A proszę powiedzieć, co jeszcze przed nami.

30 sierpnia na zamku w Pabianicach jazzowe opracowania pieśni Chopina wykona Lena Ledoff. Jej Chopin to twórcze poszukiwania, cytaty i inspiracje, pokorne nawiązania do klasyki i odważne odwroty od tradycyjnych rozwiązań. Ostatni dzień sierpnia to muzyka XVIII-wieczna w klasztorze ss. Urszulanek w Sieradzu. W muzyczną podróż w czasie zapraszają zespoły muzyki dawnej Concerto Polacco i Sine Nomine pod kierownictwem Marka Toporowskiego. Na koncert kończący letnią edycję zapraszamy tradycyjnie już do filharmonii, gdzie 7 września usłyszymy akordeonowe kompozycje zespołu „Motion Trio” w aranżacjach Krzesimira Dębskiego. Wszystkie szczegóły można znaleźć na stronie www.kolorypolski.pl. Jedyną niewiadomą jest pogoda, ale mam nadzieję, że i ona nam dopisze w ostatnie wakacyjne weekendy.

Dziękuję.