Przemysły kultury
Religia w reklamie - czy wiarę się sprzedaje
Rozpoznawalna i dobrze kojarząca się twarz w reklamie to potencjalny sukces. Idąc tym tropem, wiele firm na całym świecie stara się pozyskiwać celebrytów do udziału w swoich kampaniach. Udział „medialnej osobistości” w reklamie jest dość kosztowny, jednak pragnienie bycia taką, takim jak pani czy pan z telewizji jest silne. Abstrahując od blichtru kolorowej prasy i mediów, po prostu bardziej ufamy twarzy, którą znamy. Z tego powodu Marek Kondrat sprzedaje nam kredyt. David Beckham perfumy, bieliznę, napoje gazowane i dziesiątki innych produktów. A co sprzedaje Jezus? Jest przecież właścicielem jednej z najbardziej rozpoznawalnych twarzy na świecie, a mimo to na billboardach nie widać go wcale.
Zawsze dziwiło mnie to, że reklama tak rzadko sięga po symbole religijne. Jeśli spojrzy się na sprawę z punktu widzenia twórców kampanii reklamowych, to symbole religijne wydają się być narzędziami idealnymi do wykorzystywania. Każda wiara bowiem pełna jest słów, obrazów czy zwyczajów, które rozpoznawane są przez miliony ludzi na całym świecie. A czy w reklamie nie chodzi właśnie o to, by być rozpoznawanym? Krzyż albo gwiazda Dawida powiedzą więcej, bo mają większą wartość i są bardziej uniwersalne niż wykorzystany w reklamie cytat z filmu albo zdjęcie gwiazdy piłki nożnej. Dlaczego więc w badaniach przeprowadzonych w USA w 2005 roku wiara pojawia się w zaledwie 3,4% telewizyjnych reklam?Toscani dla Benetton
Najłatwiejszym, ale też najbardziej wydajnym sposobem dotarcia do dużej grupy odbiorców z wykorzystaniem wiary jest celowe wywołanie skandalu. Reakcja odbiorcy, w tym wypadku oburzenie, jest tutaj zaplanowane i skalkulowane przez nadawcę. Szum wokół reklamy staje się przedłużeniem kampanii i służy jeszcze lepszemu rozpowszechnieniu produktu w mediach. Tak było w przypadku kampanii kolekcji „Virginity” firmy House koordynowanej przez agencję Koledzy Strategia & Kreacja. Jak sami mówili jej przedstawiciele, ich celem nie było szyderstwo ani wymierzanie policzka kościołowi tylko chęć rozgłosu. A tego mieli dużo.
Poruszenie wywołane przez „Virginity” nie mogło się równać ze wcześniejszym skandalem towarzyszącym kampanii reklamowej dla United Colors of Benetton. Wszystko dotyczyło zdjęć, a właściwie zdjęcia Oliviera Toscaniego, na którym ksiądz całuje się z zakonnicą. Firma chciała zaprezentować siebie jako markę świadomą problemów i różnic dzielących ludzi na świecie. Firmę próbującą zjednoczyć przeciwne strony konfliktów pod flagą, którą miało być jej logo. Z reklamy zniknął produkt, skupiono się na wizerunku. Pojawiło się przesłanie pokoju i współpracy, o których tak wiele mówi religii.
Plakat firmy Marithe Francois Girbaud
W 2005 roku los Benettona podzieliła kolejna firma odzieżowa. Na listę reklam zakazanych we Włoszech (ale i we Francji) trafił plakat firmy Marithe Francois Girbaud przedstawiający alternatywną wersję „Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci. Role Jezusa i Apostołów grane są na nim przez współczesne kobiety. Jedyny mężczyzna stoi tyłem w miejscu, w którym w oryginale siedzi św. Jan Ewangelista. Inspirowana „Kodem Leonarda da Vinci” reklama miała być hołdem złożonym kobiecości poprzez odwrócenie płci bohaterów. Włoskiego odpowiednika naszej Rady Reklamy – Istituto dell’Autodisciplina Pubblicitaria – takie wyjaśnienia nie przekonały. Promowanie dóbr konsumpcyjnych na równi z symbolami religijnymi uznano za niedopuszczalne.
Wydaje się, że jakiekolwiek użycie wiary w marketingu skazane jest na krytykę. Jedyną stroną, która może pozwolić sobie na dowolne wykorzystywanie tego typ środków w reklamie, są grupy religijne. Te jednak, mimo takiej „wolności”, bardzo rzadko po nie sięgają.
Jezus Che Guevara, Christmas starts with Christ - ChurchAds.net
Z kolei w Stanach Zjednoczonych jeden z kościołów zaproponował bardzo poprawną i dobrze przemyślaną kampanię, która ma charakter uniwersalny, bo dotyczy wszelkich odłamów chrześcijaństwa. Postawiono na zaangażowanie odbiorcy, zadając pytanie, kim dla niego jest Jezus. W miastach pojawiły się czarne plakaty z hasłem „Jesus is…”. Jest to chyba najmniej kontrowersyjne wykorzystanie imienia Mesjasza, pozwalające jednocześnie każdemu odpowiedzieć zgodnie z jego sumieniem.
Inne religie prawie wcale się nie reklamują. Wiemy, że w islamie nie wolno wykorzystywać wizerunku Mahometa, a z kolei buddyści nie powinni zwracać uwagi na tak trywialne, ziemskie przedsięwzięcie jak kampania reklamowa. Palma pierwszeństwa przypada więc chrześcijaństwu, chociaż dla wielu jest to też palma męczeństwa. Religia w reklamie jest więc rodzajem tabu, które celowo bardzo rzadko bywa łamane, choć to się jednak zdarza. Czy tak jak seks, przemoc i brzydota, których wykorzystanie w marketingu było kiedyś nie do pomyślenia, wiara na stałe zagości na billboardach i w spotach telewizyjnych. Pokaże to czas.
Tekst: Piotr Komorowski
ZAREJESTRUJ SIĘ
Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.
Zaloguj się
jeżeli już posiadasz konto.
Zobacz numery archiwalne
nr 65 Kwiecień 2011
temat numeru:
Uwierzyć w kulturę
< spis treści
Artykuł
Od redakcji
Prezentacja
Design sakralny
Kariera w kulturze
W dialogu rodzi się dzieło - wywiad z Mateuszem Środoniem, malarzem ikon tworzącym w obrębie Kościoła rzymskiego - Karina Forjasz
Przemysły kultury
Religia w reklamie - czy wiarę się sprzedaje - Piotr Komorowski
Młoda kultura
Blessed night - ewangelizacja dla każdego - rozmowa z Maciejem Tomaszewskim, organizatorem Blessed Night - Piotr Komorowski
Warsztaty
Reinkarnacje kościołów - Karina Forjasz