FotoPozytyw to ważny na polskim rynku, profesjonalny magazyn poświęcony fotografii artystycznej. Z jego redaktorem naczelnym Krzysztofem Miękusem rozmawiamy o zmianach na rynku fotografii oraz o tym jak być dobrym fotografem.

Proszę powiedzieć, jako redaktor naczelny magazynu o fotografii, jak ocenia Pan polski rynek fotografii?
 
To dość złożone pytanie. Należy odróżnić rynek fotografii komercyjnej od rynku fotografii artystycznej bądź dokumentalnej. Ten pierwszy nieszczególnie mnie interesuje i niewiele mam na ten temat do powiedzenia. Jeśli chodzi o fotografię wchodzącą w obieg sztuki, to sprawa oczywiście wygląda znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu, choć wciąż w Polsce fotografia jest traktowana po macoszemu. Z jednej strony bowiem coraz więcej artystów wykorzystuje medium fotograficzne w swoich pracach, pojawia się coraz więcej interesujących projektów fotograficznych, z drugiej jednak strony – praktycznie nie funkcjonuje rynek kolekcjonerski. Fotografowie nie zainteresowani pracą komercyjną są więc często zmuszeni do poszukiwania źródeł finansowania u prywatnych sponsorów bądź starania się o granty.

Czyli nastała moda na fotografię? Coraz większą uwagę przywiązuje się do profesjonalnych sesji mody w magazynach o modzie, czy uważa Pan, że zaczynamy wchodzić na wyższy poziom?
 
Fotografia ulega postępującej demokratyzacji. Technologicznie staje się coraz bardziej dostępna i tania. Jednocześnie ulega pewnej przemianie nasze postrzeganie fotografii – również fotografii mody. Nie oczekujemy już blichtru i barokowego upozowania. Pojawia się spontaniczność, metoda reporterska. Polskie pisma modowe są jednak w większości szalenie konserwatywne, ale to też ulega ewolucji, a pisma takie jak Exklusiv wywierają spory wpływ nawet na tradycyjne gazety dla kobiet.
Owa demokratyzacja technologiczna i finansowa ma też wielkie znaczenie dla fotografii niekomercyjnej. Między innymi dzięki temu właśnie coraz więcej artystów sięga po fotografię cyfrową. Także pojawia się sporo młodych kobiet, często niezwykle kreatywnych, a niekoniecznie zainteresowanych zgłębianiem tajników ciemni czarno-białej, które tworzą bardzo interesujące prace.
Skądinąd jednak zjawisko to ma swoją drugą stronę – powstaje zbyt dużo zdjęć i zbyt dużo zdjęć jest wystawianych. Byle kto może powiększyć swoje prace i je wystawić choćby w jakiejś knajpie. Efektem tego jest inflacja obrazu fotograficznego w naszym otoczeniu – z reguły bardzo miałkiego.

Czy w Polsce nastały dobre czasy dla fotografów, czy mogą oni robić karierę i zarabiać satysfakcjonujące pieniądze?
 
Trudno mi się wypowiadać o fotografach pracujących na zlecenia magazynów dla kobiet i reklamy. Myślę, że mogą nieźle żyć. Jeśli chodzi o resztę, to takie czasy jeszcze nie nastały.
 
Czy może Pan opowiedzieć o pracy w Magazynie Pozytyw, jak wygląda współpraca z fotografami, z artystami, z resztą redakcji?
 
Redakcja Pozytywu jest dość nietypowa. Pracuje w niej w sumie 5 osób: szef marketingu i dyrektor produkcji w jednej osobie; dwóch grafików, sekretarz redakcji i redaktor naczelny, który jest zarazem fotoedytorem. Do tego jeszcze graficy i sekretarz redakcji rezydują w Łodzi, dwie pozostałe osoby w Warszawie (i to w dwóch różnych miejscach). Jednocześnie jesteśmy zaangażowani w pracę w Yours Gallery w Warszawie.
Praca z fotografami z reguły jest czystą przyjemnością, ponieważ zasady są bardzo jasne. Celem istnienia Pozytywu jest promocja dobrej fotografii. Dla fotografa nie możemy zrobić więcej niż to. Nie jesteśmy w stanie płacić honorariów, ponieważ nasza działalność jest zbyt niszowa. Dla większości fotografów jest jasne, że zysk jest obopólny – dla nas, bo mamy ciekawy materiał, dla fotografa – bo jego zdjęcia są publikowane w doborowym towarzystwie innych artystów. To jest niezwykle ważne zwłaszcza dla młodych twórców.

Wydawcą Pozytywu jest Yours Gallery, jak wygląda współpraca redakcji z wydawnictwem? Czy łączycie interesy magazynu z galerią, np. ci sami artyści są prezentowani jednocześnie w dwóch miejscach?
 
Od lutego jesteśmy osobiście zaangażowani w pracę w galerii. Ja jestem kuratorem jednego piętra (galeria składa się z trzech niezależnych przestrzeni wystawienniczych ulokowanych po poszczególnych piętrach), a nasz szef marketingu jest jednocześnie managerem galerii. Siłą rzeczy staramy się łączyć działania galerii i miesięcznika.
 
Kim jest grupa odbiorców Pozytywu, czy jest to tylko grono ludzi związanych z fotografią?
 
Kiedyś przyszedł do naszej redakcji młody człowiek szukający pracy. Powiedział, że interesuje go fotografia. Spytaliśmy go, co najbardziej go w tej fotografii pociąga. Odpowiedział, że wszystko. Ta odpowiedź mnie zmartwiła, ponieważ w fotografii najmniej interesuje mnie sama fotografia. Nudzą mnie zdjęcia czysto estetyczne, pozbawione treści. Fotografia jest dla mnie swoistym językiem, służącym artyście do wypowiadania się na temat zastanego świata, siebie samego, swojego otoczenia. Fotografie pozbawione treści są równie jałowe, co grafomańska literatura.
Staramy się przeto, by Pozytyw był adresowany nie tylko do osób zainteresowanych fotografią i wiem, że wśród naszych czytelników tacy są, choć niewątpliwie jednak nasi odbiorcy, to przede wszystkim studenci fotografii, młodzi fotografowie, fotoedytorzy i ludzie interesujący się fotografią.

Czym różni się fotografia artystyczna od komercyjnej? Co zrobić aby pogodzić te dwie sprzeczności? A może jedno wyklucza drugie?
 
Nie sposób (i chyba nie ma sensu) definiować różnicy dzielącej fotografii artystycznej i komercyjnej. Tak naprawdę można tę różnicę sprowadzić do intencji. Jeśli zdjęcie powstało, bo było zamówienie redakcji czy agencji i fotografia jest realizacją tego zamówienia, to raczej mamy do czynienia z działalnością komercyjną. Oczywiście nie ma powodu, by nie łączyć sztuki z działalnością komercyjną, ale w praktyce jest to bardzo trudne, ponieważ artyście pracującemu na zlecenie trudno pozostać w pełni szczerym.
 
Na koniec chciałabym się jeszcze dowiedzieć co trzeba zrobić aby znaleźć się (ze swoimi pracami) w Pozytywie?
 
To bardzo proste pytanie. Wystarczy przynieść bądź przysłać do nas swoje prace, a one muszą nas zachwycić.