Z Asią Ciesielską i Magdą Schromovą rozmawiała Agata Etmanowicz

O tłumaczeniu na Polski Język Migowy (PJM) wiedzą już chyba wszyscy i wszystkie z nas, ale czy wiemy jak poznać dobrego tłumacza, czy tłumaczkę? Jak pracują i jak pracować z nimi? Jak przygotowują się do pracy? I czym jest – wciąż stosunkowo nowa i ciągle rozwijana dziedzina – tłumaczenia artystycznego? O tym wszystkim opowiedzą Magda Schromová i Joanna Ciesielska, które mają “podwójną specjalizację” – zarówno w tłumaczeniu na PJM, jak i w tłumaczeniu artystycznym.

Agata Etmanowicz: Jesteście tłumaczkami Polskiego Języka Migowego (PJM), ale macie też dość wąską, bardzo ciekawą i relatywnie nową, świeżą specjalizację: w tłumaczeniu artystycznym. Czym jest tłumaczenie artystyczne? Jakie są rodzaje tłumaczenia artystycznego
?

Asia Ciesielska: Tłumaczenie artystyczne jest zupełnie inne od tłumaczenia standardowego, np. konferencyjnego czy środowiskowego. Żeby przełożyć na inny język, w tym wypadku język migowy, sztukę teatralną, piosenkę czy poezję, trzeba zastosować zupełnie inne techniki tłumaczeniowe i językowe. Tu można pokazać całe piękno języka migowego.

Magda Schromová: Tłumaczenie artystyczne nie jest łatwym zadaniem. Wymaga wiele czasu, pracy i umiejętności. Ale może dać niezapomniane wrażania zarówno widzom Głuchym, jak i słyszącym. Takie tłumaczenie tworzy most pomiędzy obiema kulturami.

Zacznijmy od tłumaczenia muzyki. Po co tłumaczy się muzykę?

Asia: Żeby przybliżyć słuchaczowi z innego kręgu kulturowego, posługującego się innym językiem, emocje, które towarzyszą słuchaczowi w oryginalnym języku piosenki. W przypadku słuchaczy Głuchych tłumaczenie piosenki powinno zawierać nie tylko artystycznie przełożony tekst, ale także muzykę, której on nie słyszy lub słyszy w stopniu szczątkowym.
 
Magda: Bardzo ważne jest, by pamiętać, że utwory muzyczne tłumaczy się już od pierwszej nuty. Chodzi o zbudowanie odpowiedniego klimatu dla właściwej części utworu. Często możemy spotkać tłumaczy, którzy kołyszą się w takt muzyki lub udają grę na instrumentach muzycznych. Taka strategia nie daje odpowiedniego efektu, ponieważ nie niesie za sobą informacji istotnych. Osoby słyszące dzięki wstępowi instrumentalnemu są wprowadzane w odpowiedni nastrój. Naszym celem jest uzyskanie takich samych wrażeń u Głuchych widzów.

Jak tłumaczy się tzw. muzykę popularną, a jak klasykę, czy jakąkolwiek muzykę instrumentalną?


Magda: Muzyka popularna zawiera w sobie tekst, z którym można pracować. W przypadku muzyki instrumentalnej narrację trzeba samemu zbudować, co wcale nie jest łatwe.

Po co tłumaczyć muzykę instrumentalną, skoro nie ma tam tekstu?

Asia: Dla tego samego powodu, dla którego słucha się takiej muzyki. Bo porusza.

Magda: Tłumaczenie muzyki instrumentalnej jest prawdziwym wyzwaniem dla tłumacza. Z tego co wiemy, to w Polsce nikt jeszcze się z nim nie zmierzył. Za granicą już takie próby były, np. w Czechach. Akurat miałam to szczęście, że tłumaczki, które wykonują tego typu tłumaczenia, były moimi nauczycielkami w trakcie studiów w Pradze. Opowiadając o jego przygotowaniu, porównywały je do pracy detektywistycznej, w której tłumacz jak prawdziwy detektyw szuka informacji na temat samego kompozytora (kiedy żył i kilka informacji o jego życiu), utworu (kiedy powstał, w jakich okolicznościach, dla kogo, z jakiej okazji). Wielokrotnie widziałam je w akcji, na żywo, podczas koncertów i byłam pod wielkim wrażeniem ich wykonania. To one zainspirowały mnie do zajęcia się tłumaczeniem artystycznym.

Asia: Pamiętam, jak Magda pierwszy raz pokazała mi tłumaczenie piosenki w sposób, w jaki robią to Czesi. Oniemiałam. Zobaczyłam w pełnej krasie całe piękno języka migowego. A wracając do tego, o czym mówiła Magda. Zebrane informacje są podstawą do zbudowania całej narracji. Kolejnym etapem jest analiza muzyczna utworu, podział na części, poszukiwanie motywów głównego i pobocznych. Najtrudniejsze w tym jest odpowiednie zakomponowanie opowieści stworzonej na podstawie zdobytych informacji z elementami oddającymi rytm, dynamikę, gradację i melodię utworu. Nie miałyśmy jeszcze okazji tłumaczyć utworu instrumentalnego, ale mamy nadzieję, że taka się nadarzy.

Magda: Z Asią napisałyśmy artykuł na ten temat pt. „Tłumaczenie artystyczne – z czym to się je?” do publikacji pokonferencyjnej, zorganizowanej z okazji dziesięciolecia Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego. Właśnie się drukuje. Piszemy tam o ekwiwalencji formalnej i dynamicznej. Wiem – brzmi to tajemniczo, ale chodzi generalnie o to, że ekwiwalencja formalna trzyma się blisko języka utworu pierwotnego, a dynamiczna stawia sobie za cel przełożenie tego utworu nie tylko językowo, ale także kulturowo. W przypadku tłumaczenia na język migowy pierwsza oznacza tłumaczenie w zasadzie tylko tekstu, z pominięciem muzyki (tłumacze, jak Magda mówiła, kiwają się w rytm muzyki lub markują granie na instrumencie – jest to powierzchowne odzwierciedlenie kultury słyszących, pozbawione warstwy artystycznej). My skłaniamy się ku ekwiwalencji dynamicznej, czyli wykorzystaniu immanentnie związanych z kulturą Głuchych elementów wizualnych, takich jak Visual Vernacular, klasyfikatory, constructed action itp.

Jak się przygotowujecie do takiego tłumaczenia?

Magda: Zanim tłumacz podejmie decyzję o przyjęciu zlecenia na tłumaczenie utworów muzycznych, w pierwszej kolejności powinien realistycznie ocenić własne możliwości i umiejętności w tym zakresie. Należy też pamiętać, że tłumaczenie muzyki nie polega na tłumaczeniu poszczególnych tonów, naśladowaniu grania na instrumentach muzycznych, kiwaniu się ze strony na stronę ani tańczeniu.

Asia: Przed każdym tłumaczeniem tłumacz musi otrzymać materiały do przygotowania się. Brak materiałów lub brak czasu na przygotowanie się może być powodem odmowy tłumaczenia. Tłumaczenie artystyczne to długi proces, składający się z 2 zasadniczych części: przekładu artystycznego (samo tłumaczenie, bez wykonania) oraz tłumaczenia wykonywanego w synchronizacji z wykonawcą muzyki lub aktorem. Niekoniecznie musi być tak, że obie części są wykonywane przez tę sama osobę.

Magda: Tłumaczenie piosenek składa się z kilku etapów, obejmujących analizę tekstu, analizę muzyki, analizę informacji związanych z historią utworu, autora, kontekstem społecznym itp. Dopiero po przeprowadzeniu analizy można przystąpić do przygotowania tłumaczenia. Ważna jest współpraca z Głuchym konsultantem, który jako natywny użytkownik języka migowego sprawdza poprawność językową tłumaczenia i komfort odbioru całości przekazu artystycznego. Tak przygotowanego i skonsultowanego tłumaczenia tłumacz lub tłumacze (jeśli jest np. duet) uczą się na pamięć. Tłumaczenie jest nagrywane, analizowane i dopieszczane. I dopiero takie tłumaczenie może być pokazane publiczności.

Asia: Jak widzicie, tłumaczenie piosenki, która trwa kilka minut, jest bardzo pracochłonne. Przygotowanie zajmuje tydzień a nawet kilka tygodni – w zależności od utworu i ilości tłumaczy. Dlatego takie tłumaczenie jest wyceniane inaczej niż pozostałe rodzaje tłumaczeń.

A jak to wygląda w teatrze? Jakie są opcje/warianty?

Asia: W Polsce niewiele spektakli jest udostępnianych osobom Głuchym. Jeśli są, to najczęściej poprzez napisy. Nie jest to jednak rozwiązanie uniwersalne – środowisko osób z „uszkodzonym słuchem” jest bardzo zróżnicowane. Trzeba pamiętać, że dla osób Głuchych język polski jest językiem obcym i to, co jest dobrym rozwiązaniem dla osób słabosłyszących lub ogłuchłych w późniejszym wieku (napisy, pętla indukcyjna), nie jest rozwiązaniem dla Głuchych. W przypadku napisów często występują problemy techniczne, opóźnienia, a w związku z tym, że napisy są przygotowywane wcześniej, nie uwzględniają improwizacji aktorów czy spontanicznej reakcji publiczności. Nie ma w nich też uwzględnionych elementów niewerbalnych wypowiedzi.

Magda: Osobom Głuchym ciężko jest śledzić równocześnie napisy i akcję na scenie, występuje tzw. efekt ping ponga, gdy muszą swoją uwagę przenieść najpierw na napisy, a później na scenę, przez co tracą część informacji. Innym rozwiązaniem jest artystyczne tłumaczenie na język migowy. Jest kilka rodzajów tłumaczenia teatralnego: statyczne, strefowe, cieniowe, eksperymentalne. W Polsce zazwyczaj wykonuje się tłumaczenie statyczne, w którym jeden tłumacz siedzi lub stoi z boku sceny. Nie jest to rozwiązanie optymalne, gdyż Głuchy widz doświadcza wcześniej wspomnianego efektu ping ponga (patrzy raz na scenę, raz na tłumaczenie - przez to „ucieka mu” połowa przekazu). W naszej praktyce, kiedy teatr upiera się przy tłumaczeniu statycznym, proponujemy tłumaczenie w teamie składającym się z 2 tłumaczy. Dzięki temu łatwiej śledzić, co mówią poszczególne postacie. Ciekawym rozwiązaniem jest tłumaczenie cieniowe, kiedy to każdy aktor ma swojego tłumacza, który tłumaczy to, co on mówi i porusza się razem z nim po scenie. Przy takim tłumaczeniu efekt ping ponga dla Głuchego widza jest zminimalizowany. Jeżeli jesteście ciekawi, jak to wygląda, zajrzyjcie na naszą stronę internetową. Możecie tam obejrzeć krótkie fragmenty spektaklu, który odbył się w 2015 r. – jedynym jak do tej pory w Polsce tłumaczonym w ten sposób. Było to sześć scen z „Ich czworo” Gabrieli Zapolskiej, w adaptacji i reżyserii Jerzego Łazewskiego. Spektakl był zrealizowany w ramach programu FIO Mazowsze Lokalnie 2015. Wykonanie Teatru Scena Główna Handlowa we współpracy z tłumaczami ze Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego. Jeżeli chcecie się więcej dowiedzieć na temat różnych rodzajów tłumaczenia teatralnego na język migowy, zapraszam do lektury artykułu, który napisałam razem z Aleksandrą Kalatą-Zawłocką, serdecznie polecam lekturę.

Asia: Magda jest bardzo skromna, dlatego ja dodam, że Magda brała udział w tym spektaklu. Na naszej stronie internetowej możecie zobaczyć jej talent tłumaczeniowy i aktorski. A ze swojej strony chciałabym zaapelować do ludzi teatru. Warto, by teatry nie bały się eksperymentować z różnymi rodzajami tłumaczenia. Może to nie tylko udostępnić spektakl Głuchej publiczności, ale dać więcej wrażeń dla wszystkich widzów – Głuchych i słyszących.

Jaka jest Wasza historia? Jak zaczęłyście zajmować się tłumaczeniem?

Magda: Kiedy byłam w liceum pedagogicznym, pojechałam z koleżanką na obóz dla dzieci niepełnosprawnych. W tym obozie uczestniczyło 2 Głuchych braci, a nikt nie znał języka migowego. Przez cały czas uczyli nas podstawowych znaków, wszystkim się bardzo to podobało. Pewnego dnia przyjechała grupa zajmująca się dogoterapią. Wszystkie dzieciaki miały z nimi cały dzień warsztaty. Na zakończenie warsztatów był konkurs i każde dziecko, które poprawnie odpowiedziało na pytanie, otrzymało nagrodę – zabawkę. Gdy akurat siedziałam obok tych braci i zorientowałam się, że nie ma nikogo, kto by przekazał im pytanie w języku migowym, zlał mnie zimny pot. Starałam się wykorzystać to, czego nas wcześniej nauczyli, oraz wszystko inne, co mi przyszło do głowy, np. gesty, pantomima (dobrze, że mam ADHD – przydało się). Chłopcy odpowiedzieli poprawnie i byli szczęśliwi z nowych zabawek. Jak byłam wykończona i wkurzona, że po raz pierwszy z powodu bariery komunikacyjnej nie jestem w stanie się dogadać! Dlatego od razu po obozie zapisałam się na kurs czeskiego języka migowego. Cały czas uczyłam się języka migowego na kolejnych stopniach zaawansowania, a także miałam kontakt z różnymi osobami Głuchymi i w ten sposób szlifowałam język, poznawałam bezpośrednio kulturę. Samo chodzenie na kurs to za mało, trzeba mieć stały kontakt z natywnymi użytkownikami języka, którego chcemy się nauczyć. Potem podczas studiów na kierunku pedagogika specjalna „tłumaczyłam" okazjonalnie dla Głuchej koleżanki. Wtedy stwierdziłam, że bardziej niż pedagogika specjalna podoba mi się tłumaczenie. Dlatego po studiach zgłosiłam się na Uniwersytet Karola w Pradze na kierunek język czeski w komunikacji Głuchych ze specjalizacją tłumaczeniową. W trakcie studiów przyjechałam do Warszawy i postanowiłam zostać w Polsce. Pochodzę z rodziny czesko - polskiej, więc mój dziadek bardzo się ucieszył, że wróciłam do jego ojczyzny. Tu wykorzystywałam wszelkie okazje, żeby nauczyć się PJM i szlifować język polski. Dużo czasu i energii poświęciłam na to, by opanować PJM na poziomie pozwalającym na tłumaczenie w obszarach, które najbardziej mnie interesują, czyli tłumaczenie konferencyjne oraz tłumaczenie artystyczne.

Asia: Moi rodzice są osobami słabosłyszącymi. W domu mówiło się w języku polskim oraz systemem językowo-migowym. Jednakże wszyscy przyjaciele i znajomi moich rodziców byli Głusi, więc gdy się spotykali razem, migali w PJM. Mój tata był przez wiele lat działaczem w Polskim Związku Głuchych w Krakowie. Teraz jest członkiem honorowym PZG. W każdy czwartek chodził do domu kultury przy PZG na cotygodniowe spotkania Głuchych. Był też zapalonym turystą - organizował mnóstwo rajdów, a to pieszych, a to rowerowych, a to na orientację. Zabierał mnie wszędzie ze sobą, dzięki czemu poznałam kulturę Głuchych i nauczyłam się Polskiego Języka Migowego. Jako dziecko nie tłumaczyłam swoim rodzicom ani ich znajomym. Jako nastolatka miałam przygodę, kiedy znajomy rodziców poprosił mnie o tłumaczenie podczas zakupu samochodu. Oczywiście nie znałam się zupełnie na samochodach (nie znałam terminologii ani w języku polskim, ani w PJM), więc skończyło się na tym, że panowie dogadali się sami za pomocą kartki papieru i prostych gestów, a ja przekazałam tylko informację na temat ceny. Na moim przykładzie możecie zobaczyć, że sama znajomość języka nie wystarcza, by tłumaczyć. Trzeba też znać specjalistyczne słownictwo z danej dziedziny i to w obu językach. W trakcie studiów podejmowałam pierwsze próby tłumaczeniowe w krakowskim PZG. W tym czasie bardzo dużo nauczyłam się dzięki osobom Głuchym - to dzięki nim poszerzałam swoje słownictwo w PJM. Byłam postawiona w różnych sytuacjach, które pokazały mi, że tłumaczenie to nie jest taka prosta sprawa, nawet jak się zna język. Po studiach poszłam inną drogą zawodową, zgodną z moim wykształceniem ekonomicznym, ale od czasu do czasu wykonywałam tłumaczenia głównie środowiskowe. Los sprawił, że zaczęłam coraz więcej tłumaczyć np. na uczelni. Moja praca zgodna z wykształceniem przestała mi dawać satysfakcję i w pewnym momencie postanowiłam skupić się na tłumaczeniu i rozwijać się w tym kierunku. Ponieważ w Polsce nie ma studiów tłumaczeniowych o specjalizacji PJM, dołączyłam do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego (STPJM). Dzięki Stowarzyszeniu rozwinęłam się jako tłumaczka. Uczestniczyłam w wielu szkoleniach, warsztatach i konferencjach w Polsce i zagranicą. Tu poznałam Magdę, która wtedy była w zarządzie STPJM i zainteresowałam się tłumaczeniem artystycznym. Teraz wspólnie rozwijamy się w tym obszarze.

Czy każdy_a CODA, czyli słyszące dziecko niesłyszących rodziców, jest dobrym tłumaczem?

Asia: CODA, czyli słyszące dziecko, które ma jednego lub oboje rodziców Głuchych, nie staje się automatycznie tłumaczem. Często nie znają oni języka migowego lub znają w stopniu szczątkowym, bo byli wychowywani np. przez słyszących dziadków, a z rodzicami rzadko rozmawiali. Ale nawet ci, którzy byli wychowywani przez Głuchych rodziców migających w PJM, nie mają wystarczającego zasobu słownictwa, pozwalającego na swobodne tłumaczenie. Spróbujmy sami sobie przypomnieć swoje dzieciństwo – o czym rozmawialiśmy z rodzicami? Jakiego słownictwa używaliśmy? Raczej nie specjalistycznego, a rozmowy na tematy np. ekonomiczne czy polityczne były powierzchowne. Dlatego, żeby CODA mógł zostać tłumaczem, musi podjąć wysiłek nauki i rozwijania się tak jak inni, którzy chcą być zawodowymi tłumaczami.

Magda: Dobry tłumacz zna bardzo dobrze oba języki swojej kombinacji językowej. Ale tłumaczenie to nie tylko znajomość języka, to także umiejętność przekładania pomiędzy językami, znajomość technik tłumaczeniowych, strategii tłumaczeniowych i dopasowywanie ich do sytuacji, znajomość obu kultur, umiejętność odnalezienia odpowiedniej ekwiwalencji, znajomość i przestrzeganie kodeksu etycznego standardów tłumaczeniowych.

Asia: To, że ktoś ma rodziców cudzoziemców, nie oznacza, że ich dziecko potrafi biegle tłumaczyć pomiędzy językami. Dlatego trzeba być ostrożnym w wyborze tłumacza. To, że ktoś powie, że jest CODA, nie oznacza, że zna się na teorii przekładu. Oczywiście są tłumacze CODA, którzy są dobrymi tłumaczami, ale dlatego, że rozwijają swój warsztat tłumaczeniowy, nieustannie się szkolą, zarówno językowo jak i tłumaczeniowo. Ale jest na rynku niestety wiele CODA, którzy są raczej asystentami osób Głuchych – jest to zawód również bardzo ważny, ale należy odróżnić od siebie te dwie usługi.

A skąd ludzie w kulturze, jeśli sami/same nie znają PJM, mają wiedzieć, że zatrudniają dobrego tłumacza czy dobrą tłumaczkę?

Asia: Pierwszą wskazówką jest to, czy tłumacz, któremu zleciliście pracę prosi o materiały do przygotowania się. Nikt nie jest omnibusem. Oczywiście można poszukać informacji samemu w internecie, ale tylko uzupełnienie informacji od zleceniodawcy.

Magda: Odpowiedni strój dostosowany do sytuacji. Jeśli jest to zwykła sytuacja tłumaczeniowa, to tłumacz powinien być ubrany w jednolity strój nierozpraszający uwagi, skontrastowany z kolorem skóry. Nie powinien mieć na sobie elementów różnokolorowych, rozpraszających uwagę, przeszkadzających w tłumaczeniu (np. wiszące kolczyki, zegarki).

Asia: To są elementy kodeksu etycznego, który w Polsce na potrzeby tłumaczy języka migowego opracowało STPJM. Podobne kodeksy etyczne mają organizacje tłumaczeniowe w Polsce i zagranicą. Znajdują się w nim także zapisy dotyczące tajemnicy zawodowej, przygotowania się do tłumaczenia, podejmowanie się tłumaczenia zgodnie ze swoimi kompetencjami, nieustanny rozwój zawodowy itp.

Magda: Warto porozmawiać z tłumaczem. Jeśli będzie zadawał pytania na temat tłumaczenia, technikaliów, sugerował rozwiązania – to z dużym prawdopodobieństwem oznacza, że ma doświadczenie.

Asia: Warto też pytać Głuchych odbiorców o ich opinię.

A jakby ktoś chciał nauczyć się PJM, to jaka jest najlepsza droga?   

Magda: Najlepiej uczyć się od natywnych (Głuchych) użytkowników PJM, mających jednocześnie przygotowanie lektorskie. Dzięki temu od razu nastawiamy się na kanał wizualny. Miałam kilkunastu nauczycieli języka migowego w Czechach i w Polsce. Moją pierwszą lektorką była osoba słysząca, która miała Głuchych rodziców (CODA). Dopiero na praktykach w szkole dla Głuchych w Ostrawie zorientowałam się, że to, czego uczyłam się od niej na kursie, różni się od tego, jak mówią Głusi. Okazało się, że uczyłam się systemu językowo-migowego (znakovaná čeština), a nie czeskiego języka migowego (český znakový jazyk). Od tej pory, zawsze gdy wybierałam kurs językowym, sprawdzałam, czy lektorem jest osoba Głucha z przygotowaniem lektorskim.

Asia: Nie należy się bać lektora Głuchego. Wiem, że osoby zgłaszające się na A1 boją się, że się nie dogadają – ale profesjonalni lektorzy mają na to swoje sposoby i zajęcia są naprawdę bardzo fajne i dużo szybciej uczycie się języka. A także popełniacie mniej błędów. Badania naukowe, także w Polsce, pokazują, że nauka języka migowego wpływa pozytywnie na rozwój struktur mózgowych. Zapraszamy serdecznie do nauki tego pięknego języka.
Dziękujemy, Agato, Tobie i całej ekipie Fundacji Polska Bez Barier za zaproszenie do projektu i do rozmowy. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na naszą stronę internetową https://tlumaczkipjm.pl, gdzie można zobaczyć, czym się zajmujemy.

Dla zaintersowanych:
Obszerny artykuł nt. tłumaczenia teatralnego opublikowany w Półroczniku Językoznawczym Tertium, do pobrania w formacie PDF, autorki: Magda Schromová i Aleksandra Kalata-Zawłocka Tłumaczenie teatralne w polskim języku migowym  
Link do tłumaczenia na ČZJ utworu Zombie zespołu The Cranberries: https://www.youtube.com/watch?v=VWdhDEZXx0w (wykonanie: Naďa Hynková - Dingová)
Link do tłumaczenia na ČZJ utworu Jaskółki (Vlaštovky) zespołu Traband: https://www.youtube.com/watch?v=rP2EfJGQY3A (wykonanie: Marie Basovníková a Jindřich Mareš)
Link do tłumaczenia muzyki instrumentalnej (Romanza Andaluza) autorstwa Pabla de Sarasat: https://www.youtube.com/watch?v=y89KTkFclp8 (wykonanie: Kateřina Červínková-Houšková)