XII Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych już od kilkunastu dni gości w Łodzi twórców polskich teatrów oraz widzów z całej Polski. O założeniach i pracy nad tegoroczną edycją opowiada Pani Ewa Pilawska, dyrektor artystyczny festiwalu.

To już XII Festiwal. Proszę powiedzieć, jak wyglądały przygotowania do tegorocznego festiwalu, i czym różniły się od poprzednich edycji?

Przygotowania do tegorocznej edycji niczym nie różniły się od przygotowań lat ubiegłych – w ciągu sezonu oglądałam kolejne przedstawienia polskich teatrów, po czym drogą selekcji wybrałam tytuły prezentowane na Festiwalu. Choć jest pewna różnica w porównaniu z latami ubiegłymi – większość premier powstaje dla kameralnych sal. To ogólnopolska, ostatnio bardzo zauważalna, tendencja.


"Niedokończony utwór na aktora" wg "Mewy" Czechowa i "Sztuki hiszpańskiej" Yasminy Rezy Teatru Dramatycznego w Warszawie, na zdjęciu Maja Komorowska i Piotr Skiba

Na co podczas tego Festiwalu powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, co jest najciekawsze?

Staram się uciekać od tego typu kategoryzacji, podpisuję się pod całym repertuarem, komponowanym według pewnej myśli, która rządzi festiwalem. W tym roku dotkniemy problemu samotności. Widać taki nastał czas, że teatr chce mówić na ten temat. Ta jedna myśl, jedna idea, znajduje rozwinięcie w różnych językach teatru zarówno w spektaklu Krystiana Lupy, jak i kompletnie odmiennym estetycznie Fauście Janusza Wiśniewskiego.

Dlaczego główną gwiazdą Festiwalu była Krystyna Janda? Czy ze względu na „szum” wokół Teatru Polonia?

Przed dwoma laty postanowiłam prezentować szerzej twórczość zapraszanych przez nas artystów, pokazywać całe spektrum ich pracy. Wówczas był to rodzaj retrospektywy Krystiana Lupy, w tym roku – Krystyny Jandy. Na naszym festiwalu nie ma gwiazd, to są spotkania wybitnych twórców teatru, artystów.

Co Pani sądzi o niecodziennej inicjatywie pani Krystyny Jandy – tworzeniu prywatnego teatru?

Bardzo podoba mi się ten pomysł. Uważam, że w Polsce powinno powstawać więcej teatrów prywatnych. Myślę, że Krystyna Janda podjęła bardzo odważną decyzję – z całego serca życzę jej powodzenia.


"Niedokończony utwór na aktora"

Powróćmy do Festiwalu. Jak dobiera Pani repertuar i ludzi do kolejnych festiwali, czym się Pani kieruje?

Zawsze tym samym – chcę prezentować dobry teatr. Teatr, który mnie poruszy, dotknie swoim przesłaniem, językiem teatralnym, którym operuje, proponując nam pewien przekaz. Repertuar buduję, wybierając spektakle, które wydają mi się ważne.

Czy Łódź jest dobrym miastem do „robienia” festiwali teatralnych? Większości osób z teatrem kojarzy się Poznań i Malta przyciągająca tłumy widzów.

Łódź jest świetnym miastem dla festiwali – naszemu towarzyszy ogromne zainteresowanie i uznanie nie tylko polskiego środowiska teatralnego, ale i publiczności.

Jak dużo osób odwiedza Festiwal? I czy jest Pani zadowolona z frekwencji i odbioru prezentowanych przedstawień?

Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych cieszy się ogromnym zainteresowaniem, już jesienią widzowie dopytują o repertuar, a bilety znikają w pierwszych dniach festiwalu. Widzowie po spektaklach chętnie zostają w klubie festiwalowym, gdzie odbywają się spotkania z twórcami spektakli, prowadzone przez łódzką Teatrologię. Publiczność chętnie zostaje, ma potrzebę zadawania pytań, rozmawiania o sztuce. To sprawia nam dużą radość.


"Faust" Johanna Wolfgang von Goethe w reż. Janusz Wiśniewskiego Teatru Nowego z Poznania
"Made in Poland" Przemysława Wojcieszka Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy

Czy jest Pani zadowolona z upowszechniania informacji o Festiwalu przez media?

Tak.

A kto finansuje Festiwal? Korzystają Państwo ze środków unijnych?

Festiwal jest finansowany przez Urząd Miasta Łodzi, Ministerstwo Kultury, jesteśmy także wspierani przez Lożę Przyjaciół Teatru Powszechnego – grupę mecenasów kultury. W przyszłych latach będziemy się starać także o środki unijne.

Czy realizacja Festiwalu przekłada się na promocję i większe zainteresowanie samym Teatrem Powszechnym?

Na pewno festiwal rzuca dobre światło na teatr. Jak każda konfrontacja, dialog w sztuce stwarza także szansę rozwoju dla naszego zespołu i aktorów innych łódzkich teatrów.

Jaka instytucja w Łodzi jest Państwu najbardziej pomocna?

Jest wiele instytucji, które nas wspierają. Wymienienie jednej byłoby krzywdzące dla innych.

 

Jak widzi Pani kolejne lata realizacji Festiwalu?

Zawsze podkreślam, że Festiwal jest w drodze, że ciągle się rozwija. Myślę, że będzie tak i w kolejnych latach. Będziemy proponować to, co w polskim teatrze najlepsze, myśląc także o akcentach międzynarodowych.