Nowy numer "Purpose" poświęcony jest osobom po pięćdziesiątce i ich obecności w świecie kultury. Chciałbym przyjrzeć się temu zagadnieniu w odniesieniu do działań artystycznych. Czy istnieje jakaś czasowa cezura, która powoduje, że artysta przestaje być twórczy?

Wydaje się, że nie ma jednej odpowiedzi. W przeszłości znajdziemy bardzo różne przykłady — zarówno artystów tworzących swoje najwybitniejsze dzieła w młodości, a potem tracących siłę twórczą, jak i tych, którzy najlepsze lata przeżywają w dojrzałym wieku. Nie muszą bowiem już wtedy „robić kariery” i odkrywają w sobie najgłębsze pokłady oryginalności. Są też i tacy, którzy przez całą swoją twórczą drogę aż do późnej śmieci pozostają w nieustannym artystycznym napięciu. Właściwie nie da się powiedzieć, czy młody, czy dojrzały wiek sprzyja dokonywaniu wielkich odkryć i tworzeniu arcydzieł. Wszystko zależy od charakteru i sposobu artystycznego dojrzewania danego człowieka.

Są też i tacy, którzy przez całą swoją twórczą drogę aż do późnej śmieci pozostają w nieustannym artystycznym napięciu.

Są jednak dziedziny, w których wiek dojrzały ma szczególne znaczenie. Taką prawidłowość można znaleźć w dziedzinie architektury. Na potrzeby tego tekstu przejrzałem życiorysy najsławniejszych architektów. Okazało się, zgodnie z moim przekonaniem, że ogromna liczba wybitnych dzieł tych twórców powstała albo niedługo przed, albo po pięćdziesiątce. Aby nie być gołosłownym, przytoczę kilka przykładów:
— Filippo Bruneleschi (ur. 1377) — kopuła Sanata Maria del Fiore 1420-1936; kaplica Pazzi 1430;
— Leone Battista Alberti (ur. 1404) — Palazzo Ruccellai 1446-1972; Santa Maria Novella 1456-1470; San Andrea w Mantui 1472;
— Andrea Palladio (ur. 1508) — Willa Rotonda 1567; Il Redentore po 1576;
— Guarino Guarini (ur. 1624) — San Lorenzo (1666-1680); Palazzo Carignano 1679-1685;
— Johann B. Fischer von Erlach (ur. 1656) — kościół św. Karola Boromeusza 1715;
— Leo von Klenze (ur. 1784) — Alte Pinakothek 1826-1836; Propyleje 1846-1862;
— Gaudi (ur. 1852) — Casa Mila 1906-1910; Sagrada Familia 1883-1926;
— Le Corbusier (ur. 1887) — Unité d'Habitation 1947-1952; kaplica w Ronchamp 1950-1954;
— Mies van der Rohe (ur. 1886) — Farnsworth House 1945-1950; Seagram Building 1954-1958;
— Kenzo Tange (ur. 1913) — Hala Olimpijska 1964; budynek Telewizji Fudji 1994;
— Frank Gehry (ur. 1929) — Tańczący Dom 1995; Guggenheim Museum 1997;
— Zaha Hadid (ur. 1950) — Centrum Sztuki Współczesnej Cincinnati 1998; Phaeno 2005.

Nie chcę tym zestawieniem sugerować, że młodzi architekci nie wznoszą dzieł wybitnych. Chcę jednak wskazać, że właściwie we wszystkich epokach, łącznie ze współczesnymi nam czasami, dojrzały wiek w przypadku architektów sprzyja jakości ich projektów. Wystarczy spojrzeć, kto uważany jest za gwiazdy dzisiejszej architektury. Nie znajdziemy wśród nich młodzieńców, ale dojrzałych architektów. Ciekawa jest także, w tym kontekście, lista laureatów Nagrody Pritzkera (architektonicznych Oskarów). Ani razu nie dostał jej młody architekt, wielu otrzymało ją u schyłku życia, wszyscy zaś laureaci byli po pięćdziesiątce. Jest to naturalne, bo nagroda przyznawana jest w jakimś sensie za całokształt twórczości, tym niemniej jest to również symptomatyczne.

Stworzenie własnego stylu i przekonanie do niego szerszej rzeszy inwestorów i publiczności wymaga ogromnego wysiłku, cierpliwości i długiego praktykowania.

Wszystkie te fakty każą się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. O ile w innego rodzaju działaniach artystycznych kariery robią bardzo młodzi ludzie, o tyle w dziedzinie architektury jest inaczej. Jest to bowiem dziedzina, w której głęboka wiedza teoretyczna wspomagana długą praktyką przynosi najlepsze efekty. Obydwu zaś tych czynników nie da się posiąść w kilka lat, wymagają one wieloletniego wysiłku. Zanim bowiem architekt będzie gotów do stworzenia własnego języka, musi poznać, zrozumieć i na nowo zreinterpretować repertuar form oraz zasad obejmujących tak szerokie spektrum zagadnień, jak: problematyka konstrukcji budowli, jej użytkowość, różne pojęcia piękna czy wreszcie trudne zagadnienia mediacji między oczekiwaniami publiczności i samego architekta. Stworzenie własnego stylu i przekonanie do niego szerszej rzeszy inwestorów i publiczności wymaga więc ogromnego wysiłku, cierpliwości i długiego praktykowania. Wiedzą to wszystko ci, którzy po wielu latach pracy u innych mogą wreszcie założyć własne biuro architektoniczne.

Odpowiadając więc na pytanie zawarte w tytule, mogę stwierdzić, że architekt po pięćdziesiątce nie tylko nie powinien myśleć o emeryturze, ale powinien wręcz oczekiwać, że to, co najlepsze, jeszcze przed nim.