Keith Shortley ma 56 lat. Wspólnie z żoną Anną mieszkał w północno-zachodniej Anglii. W 2005 roku przeprowadzili się do Polski. Do 2003 roku Keith nie miał nic wspólnego z sektorem kultury i sztuki. To dzięki współpracy z Polską zainteresował się nową dziedziną. Obecnie mieszka w Cieszynie gdzie prowadzi firmę, która pomaga w tworzeniu i rozwoju instytucji. Nam opowiada o swojej przygodzie z kulturą.

Czy kultura to obszar, w którym można zrobić karierę? I kogo dotyczy taka możliwość?

‘Kultura’ to słowo bardzo trudne do zdefiniowania. Dlatego trudno jest też zdefiniować karierę w kulturze. Powiedziałbym jednak, że z powodu ‘gospodarki globalnej’, w której teraz wszyscy mamy swój udział, zrozumienie swojej własnej kultury i umiejętność porozumiewania się na poziomach lokalnym, regionalnym, narodowym i międzynarodowym w sposób kulturowo adekwatny zyskują na znaczeniu. Stąd też karierę w dziedzinie kultury interpretuję jako wykorzystywanie swoich umiejętności w celu ułatwiania komunikacji zarówno w obrębie jednej kultury, jak i między kulturami. Pod tym względem taka kariera zdecydowanie warta jest uwagi. Wyrażanie siebie poprzez bycie autorem (tekstu, muzyki, grafiki, itd., itd.), artystą, wydawcą lub organizatorem forum jest sposobem zaangażowania się w przemysły kultury lub przemysły kreatywne. Chociaż bycie ‘artystą’ nie zapewnia już w Polsce utrzymania, istnieje coraz większa potrzeba, aby twórczość znajdowała się w samym centrum przedsiębiorczości — i to jest ważny powód do wybrania kariery w dziedzinie kultury.

A z jakiego powodu Brytyjczyk działa w Polsce już od dwóch lat?

Zadałbym to samo pytanie Polakom pracującym w Wielkiej Brytanii. Dlaczego tam są? Ja jestem tutaj, ponieważ czuję imperatyw osobisty i moralny, aby naprawić szkody poczynione narodowi polskiemu na skutek wieloletniej eksploatacji. Po zakończonym procesie akcesji do UE życie i praca tutaj stały się możliwe. Moja żona Anna i ja przeprowadziliśmy się więc do Cieszyna pod koniec 2005 r. Angażujemy się szczególnie w sprawy młodszego pokolenia Polaków, ponieważ odczuwalny jest tu brak mentorów i liderów biznesowych, którzy ułatwialiby przemiany w sektorze przedsiębiorczości. Chcielibyśmy pomóc stworzyć efektywnie działające instytucje, które wspomagałyby odbudowę gospodarki. Aby osiągnąć ten cel, pracuję obecnie w sektorach prywatnym, publicznym i trzecim — głównie w dziedzinach twórczości/kultury. Planujemy zostać w Polsce przez około 10 lat.

Czy dobre praktyki przeniesione z Wielkiej Brytanii mogą być skutecznie wdrożone w Polsce?

Mam oczywiście nadzieję znaleźć sposób na przeniesienie przykładów dobrej praktyki z Wielkiej Brytanii, jednak proces ten nie będzie łatwy. Różnice kulturowe są ogromne, a główna i najbardziej oczywista to język! Moja obecna strategia to starać się nawiązywać średnioterminowe partnerstwa między instytucjami w celu rozwijania wzajemnie korzystnych relacji. Byłoby błędem sądzić, że transfer wiedzy i wymiana dobrych praktyk działają tylko w jedną stronę. Wolałbym myśleć w kategoriach wzajemnych korzyści z takiej współpracy niż o prostym transferze dobrych praktyk.

A czy fundusze z UE to dobre narzędzie do wspierania kultury? I jak je skutecznie wykorzystać?

Zarówno fundusze Unii Europejskiej, jak i Europejskiej Strefy Ekonomicznej (EOG) są wspaniałym źródłem finansowania sektora kultury. Oba te źródła stworzone zostały jednak przede wszystkim dla celów ekonomicznych i nie należy ich postrzegać jako podstawowego źródła finansowania wydarzeń kulturalnych głównego nurtu. Przy pewnej dozie wyobraźni organizacjom zajmującym się kulturą i twórczością powinno jednak udać się wygenerować dochód na sfinansowanie akcji wspierających ich rozwój. Osobiście nadzorowałem kilka udanych przedsięwzięć w tej dziedzinie. Niestety, okazuje się, że zrozumienie metodologii pozyskiwania funduszy z tych źródeł jest niewielkie i sądzę, że „Purpose” mógłby odegrać ważną rolę w rozpowszechnianiu informacji, że fundusze UE mogą być korzystnym źródłem finansowania organizacji zajmujących się kulturą, twórczością. Najłatwiej zdobędziemy fundusze UE, jeśli zagwarantujemy, że podejmowane akcje nie zakończą się wraz z ustaniem finansowania zewnętrznego. Stąd też na początkowym etapie ‘strategia wyjścia’ powinna być wysoko na liście priorytetów przy tworzeniu projektu i ubieganiu się o finansowanie. Krótkoterminowe finansowanie działalności kulturalnej nie ma sensu.  

Co Pan aktualnie robi i dlaczego? Kto był inicjatorem rozpoczęcia takiej współpracy?

Jak powiedziałem wcześniej, przeprowadziliśmy się do Polski z powodu własnych przekonań — bez jakiegokolwiek wsparcia instytucjonalnego. Wspaniale jest być wolnym! Mam duże doświadczenie w dziedzinie rozwoju MŚP  i pracy z europejskimi mechanizmami finansowymi w ramach Objective One (Merseyside) w Wielkiej Brytanii i ufam, że możemy te umiejętności wykorzystać, aby — choć w niewielkim stopniu — pomóc w mądrym wydawaniu funduszy Unii Europejskiej. Bezpośrednim powodem naszej przeprowadzki na wschód był kontakt z małym stowarzyszeniem Slot (http:www.slot.art.pl), które organizuje doroczny festiwal sztuki w Lubiążu koło Wrocławia. Oni zainspirowali nas do spakowania walizek i udania się na wschód! Działamy na dwa sposoby. Po pierwsze, mamy własną niewielką firmę konsultacyjną, wspierającą instytucje sektora publicznego i małe przedsiębiorstwa w zakresie tworzenia strategii i finansowania. Po drugie, jesteśmy zaangażowani w projekt Sector3.pl (stworzony przez Slot), którego celem jest wspieranie rozwoju trzeciego sektora w Polsce. Do tej pory nasze główne działania dotyczyły rozwoju instytucji i szkoleń. Odczuwam wyraźny brak instytucji, które mogą wspomagać odbudowę polskiej gospodarki. Jednym z głównych celów finansowania z Unii Europejskiej jest wspieranie realizacji tzw. Agendy Lizbońskiej, której celem jest zwiększenie konkurencyjności poprzez innowacyjność i przedsiębiorczość. A to można osiągnąć tylko przy pomocy dynamicznych instytucji na poziomie lokalnym i regionalnym.

Uczestniczył Pan w konferencji Creative Clusters w Londynie, przy czym był Pan tam jedynym reprezentantem Polski. Jak Pan myśli, dlaczego?

Warto było uczestniczyć w Konferencji Creative Clusters, jednak uczestnictwo to dla osób spoza Wielkiej Brytanii było kosztowne. Było kilku delegatów z Europy Wschodniej. Niewielu uczestników wzięło udział w sesji pt. „Nowa Europa”, dotyczącej Europy Środkowej i Wschodniej, zresztą niezbyt dobrze zorganizowanej. Nie była to dobra promocja regionu! Warto było uczestniczyć w tej konferencji i byłbym szczęśliwy, gdybym mógł przekazać część z tego, czego się tam dowiedziałem, gdyby to interesowało waszych czytelników — o ile Creative Clusters nie mają nic przeciwko temu, aby dzielić się ich informacjami. Postaramy się zorganizować naszą własną wersję konferencji — być może w 2010 r.

Praca to nie wszystko?

Naprawdę uważamy możliwość życia i pracy w waszym kraju za przywilej. Przez wiele lat bardzo interesowałem się tym państwem i regionem, a odwiedzanie wielu różnych miejsc i rozmowy z wieloma ludźmi stanowiły dla mnie niezwykłe doświadczenie. Jestem głęboko wierzącym chrześcijaninem, co pomagało nam w trudnych chwilach, kiedy zadanie nauczenia się waszego języka i zrozumienia tak odmiennego sposobu funkcjonowania waszego kraju zdawało się beznadziejne! Czasami wstydzę się w ogóle nazywać pracą to, co robimy! Nawiązaliśmy tu bardzo dużo przyjaźni.