Roy van Dalm jest dziennikarzem piszący na temat miast kreatywnych dla "Het Financieele Dagblad" (holenderskiego odpowiednika "The Financial Times"), profesorem w dziedzinie Networked Creativity na HAN University of Applied Science w Arnhem w Holandii, współautorem książki "50 Smart Cities in Europe", która zostanie wydana w listopadzie 2008 r. i będzie zawierać profile 50 miast, w tym Łodzi, Krakowa i Wrocławia. Roy przez trzy lata pracował dla Grupy Kreatywnej Richarda Floridy jako wykładowca i prelegent w Europie.

Czy w Holandii ‘przemysł kreatywny’ to pojęcie popularne? Czy jest ono stosowane jako marka — wyróżnik kreatywnej, innowacyjnej działalności gospodarczej, czy też jest raczej hasłem systematyzującym rozwój takiej działalności?

Przemysł kreatywny (creative industries — CI’s) to pojęcie bardzo popularne w Holandii. Tak naprawdę przemysł kreatywny jest w tej chwili w gospodarce holenderskiej priorytetowo traktowanym sektorem, a także elementem wpływającym na błyskawiczny rozkwit regionalnych/lokalnych programów rozwoju opartych o innowację. Wiele dyskutowano na temat tego, czym jest, a czym nie jest przemysł kreatywny. W tej chwili zdecydowaliśmy się korzystać z podziału na trzy elementy — sztuka i kultura, media i rozrywka, kreatywne usługi biznesowe (moda, design, architektura i reklama). Przemysł kreatywny składa się z pojęcia produkcji i dystrybucji w obrębie tych trzech działów i określany jest przez fakt, że kreują one dodaną wartość ekonomiczną poprzez doświadczenie, które tworzą z użytkownikiem — wartość dodaną, która zwykle opiera się o wartość własności intelektualnej. Tak więc przemysł kreatywny to zdefiniowany sektor ekonomii, którego częścią jest przedsiębiorczość w kulturze.

Jaki obszar działalności dominuje w przemyśle kreatywnym w Holandii? I czym różni się przemysł kreatywny od innych „przemysłów”?

Myślę, że w dużej mierze odpowiedziałem już na to pytanie, ale można wiele powiedzieć o tym, co wyróżnia przemysł kreatywny od innych. Poza tym, że własność intelektualna i doświadczenie grają główną rolę, pzemysł kreatywny charakteryzuje się innymi preferencjami co do tego, gdzie ma funkcjonować. Znana socjolog amerykańska Jane Jacobs powiedziała kiedyś, że „nowe pomysły potrzebują starych budynków” i to ma duży związek z przemysłem kreatywnym. Bez względu na to, gdzie pracują kreatywni — w Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Holandii czy Niemczech — wyraźnie preferują oni XIX-wieczne po-przemysłowe miejsca. Rewitalizacja fabryk i obszarów poprzemysłowych rozpoczęła się w Wielkiej Brytanii, która jest miejscem narodzin przemysłu twórczości (jak być może wiesz, Brytyjczycy wynaleźli to określenie), ale najbardziej wartościowymi miejscami w Holandii są dla nich byłe fabryki lub gazownie, np. Westergasfabriek w Amsterdamie.

W tym sensie miasto, takie jak Łódź, z fabrykami włókienniczymi, szkołami wyższymi i artystami ma ogromny potencjał, by stać się stolicą przemysłu kreatywnego w Polsce. Obok kapitału intelektualnego czy preferencji co do miejsc poprzemysłowych, przemysł kreatywny ma jeszcze jeden wyróżnik — potrzebę do interakcji splecionego ze sobą środowiska, co oznacza obecność wielu różnych osób w środowisku miejskim z dużym wyborem barów, restauracji i innych miejsc spotkań, możliwością darmowego dostępu do bezpłatnego Internetu oraz mieszanką funkcji. Tak więc praca, życie, rekreacja nie powinny być przestrzennie od siebie oddzielone, ale wymieszane. Jane Jacobs dostrzegała to już w 1961 r., ale w wielu miastach nadal nie chce się tego widzieć i rozdziela się obszary, w których ludzie pracują, od tych, w których żyją. Polska doświadcza niewiarygodnego boomu gospodarczego, powstaje wiele firm informatycznych, jednak jak tylko przemysł kreatywny zacznie się silnie rozwijać w polskich miastach, będziecie potrzebować zupełnie innego planowania przestrzenego.

Jak edukacja wpływa na rozwój sektora kreatywnego? Czy może Pan wymienić najważniejsze ośrodki w Holandii, które przygotowują do działalności w przemyśle kreatywnym?

Jeśli chodzi o edukację, największy wpływ na rozwój mają oczywiście uczelnie kształcące w zakresie sztuk(i) i mediów. Oprócz tego wiedza teoretyczna jest budowana i przekazywana na kilku uniwersytetach w Holandii. W niektórych przypadkach są to wydziały ekonomiczne, w innych geograficzne, czasem studia na politechnice lub socjologiczno-kulturoznawcze. Produkcja w zakresie przemysłu kultury pochodzi z sektora sztuki i kultury, wiedza ustawodawcza zawiera się w dziedzinach takich, jak ekonomia, administracja, geografia ekonomiczna i socjologia. W niedługim czasie istniejące kierunki studiów nie wystarczą. Na przykład bardzo daleko przed innymi krajami jest Finlandia. Kilka lat temu zdecydowano się tam stworzyć Uniwersytet Innowacji, łącząc silne strony kilku uczelni w Helsinkach: Politechniki, Akademii Projektowania (Designu) i Szkoły Biznesu w Helsinkach. To naprawdę mądre myślenie. Innowacja nadejdzie jako połączenie istniejącej wiedzy, tak więc jest to raczej synteza niż analiza prowadząca do nowej, ale odizolowanej wiedzy.

A kiedy młody człowiek może zdecydować o wyborze ścieżki zawodowej w przemyśle kreatywnym? Czy zachęca się go do właśnie takiego wyboru? Zmierzam do tego, czy w Holandii promuje się rozwój zawodowy i działalność właśnie w tym sektorze?

To słaby punkt w edukacji w Holandii. Powoli zaczyna się nauczać przedsiębiorczości na kilku wyższyh uczelniach ze względu na to, że coraz więcej kreatywnych rozpoczyna działalność gospodarczą na własną rękę, zakładając małe firmy. Dla wielu szkół wyższych związanych ze sztuką i kulturą nauczanie przedsiębiorczości nie jest jednak rzeczą naturalną. Bardzo promuje się rozwój zawodowy i działania w tym sektorze, ale sektor nauki nigdy nie należał do pierwszej ligi innowacji, więc w tym aspekcie smutnie maszeruje w tyle. Każda uczelnia wyższa, każdy wydział potrzebuje jednak ludzi, którzy jedną nogą stoją w uczelnianym kampusie, a drugą w świecie zewnętrznym. Studenci są jednak bardzo zachęcani — zachęca ich także ogólna energia w Holandii, która wskazuje, że przemysł kreatywny jest najbardziej atrakcyjnym sektorem.

Przedsiębiorczość to jeden z warunków rozwoju przemysłu kreatywnego. Czy w Holandii uczy się np. przedsiębiorczości w kulturze?

Odpowiedziałem na to przy poprzednim pytaniu. Tak, to powoli zaczyna się dziać, ale to jeszcze nie wystarczy, jeszcze nie jest wystarczająco dobrze.

Kto w Holandii wspiera rozwój przemysłu kreatywnego — władze, instytucje okołobiznesowe?

Wsparcie rozpoczęło się ze strony władz lokalnych — od włodarzy takich miast, jak Amsterdam, Rotterdam czy Eindhoven, którzy znaleźli w tym szanse dla swoich miast. Zaczęło się od polityki miasta dotyczącej kultury, polityki ekonomicznej i planowania przestrzennego. To utorowało drogę do polityki państwa w departamentach kultury i gospodarki. Pierwszym sektorem biznesu, który się tym zainteresował, był sektor nieruchomości. Zazwyczaj kreatywni są pierwszą grupą, która rozpoczyna renesans w przestrzeniach miejskich, czego efektem jest wzrost wartości nieruchomości. Po sektorze nieruchomości przyszła kolej na banki. Tak więc instytucje związane z biznesem danego kraju wspierają przemysł kreatywny, ale przeniesienie tego na poziom indywidualnych firm, czyli współtworzenie z artystami i przedsiębiorcami kultury miejskiej rzeczywistości to proces długotrwały.

Czy holenderski przemysł kreatywny ma charakter lokalny? A może ponadregionalny — europejski, czyli że firmy holenderskie z tego sektora działają dla klientów z całej Europy?

To w dużej mierze zależy od tego, o jakim typie przemysłu kreatywnego mówimy. Graficy komputerowi, projektanci produktów, drobni architekci i małe firmy reklamowe pracują głównie dla klientów lokalnych. Firmy medialne, nawet małe, i projektanci mody szybko zaczynają pracować dla klientów na całym świecie.

A w jakim kierunku będzie rozwijać się przemysł kreatywny? Jak Pan sądzi, co nas czeka za 5–10 lat?

To bardzo ważne pytanie. Po pierwsze, kierunek zależy od tego, w jakim kierunku sami je poprowadzimy. Scenariusze dotyczące przyszłości są przewidywaniami teoretycznymi, zaś przyszłość jest kreowana przez nasze działania. Najważniejszym pytaniem, podstawowym i niezadawanym jest: dlaczego przemysł kreatywny jest ważny? Odpowiedzią nie jest to, że żyjemy w wieku designu czy w wieku ekonomii doświadczania lub że w piramidzie Maslova osiągnęliśmy etap, na którym możemy cieszyć się przedmiotami. To punkty widzenia pochodzące z konsumpcyjnej strony kreatywności. Najbardziej znaczący termin pochodzi z książki Richarda Floridy „The Rise of the Creative Class” i jest to teoria ekonomiczna mówiąca, że „kreatywność ludzka jest kołem napędowym dla rozwoju gospodarczego XXI wieku”. Oznacza to, że produkcja kreatywności jest głównym czynnikiem. Idzie za tym fakt, że przemysł twórczości jest ucieleśnieniem kreatywności zamienionej na użytek ekonomiczny.

Jeśli chcemy, by więcej ludzi wzięło udział w czerpaniu korzyści z ekonomii kreatywnej, powinniśmy inwestować w rozwój kreatywności wszystkich ludzi. Oznacza to przede wszystkim zmianę naszych systemów kształcenia, ponieważ nie uczy się naszych dzieci, jak rozwijać kreatywność. Musimy też spowodować, by bardziej twórcze stały się nasze zawody i praca. Jeśli tego nie zrobimy, to za dziesięć lat będziemy żyć w społeczeństwach z ogromnymi kontrastami zarobkowymi, różnicach w dostępie do usług medycznych, będzie dochodziło do niepotrzebnych sytuacji społecznych i napięć z dużym natężeniem w tych miastach, które wyobrażaliśmy sobie jako najbardziej kreatywne.

Ekonomia kreatywna to więcej niż ekonomia tworzona przez kreatywnych — jeśli taka pozostanie, nie wykorzysta całego naszego potencjału. Przemysł kreatywny może odgrywać ogromnie ważną rolę poprzez zamianę kreatywności na potencjał przydatny w projektach, które mają znaczenie ekonomiczne i społeczne. Żadna gospodarka na świecie nie może być zrównoważona, oparta jedynie na sile jednego sektora gospodarki — przemysłu kreatywnego. Społeczeństwa równości z równymi szansami ekonomicznymi, otwarta i tolerancyjna atmosfera, wysoki poziom zaufania i szrokie zastosowanie rozwoju kreatywności wyznaczą drogę postępu. W tym zakresie drogę wyznaczają kraje skandynawskie. Z kolei Wielka Brytania przewodzi w dziedzinie przemysłu kreatywnego, lecz narastająca nierówność społeczna może odbić się rykoszetem. Holandia jest krajem większej równości, ale brakuje jej przedsiębiorczości i powinna brać większy przykład z krajów skandynawskich. W Niemczech w tej chwili przemysł kreatywny staje się obszarem zwiększonego zainteresowania. Tendencja ta przesuwa się więc na wschód, czyli Polska jest następna w kolejności.

Za kilka lat zobaczycie powracających do Polski wykształconych, obytych w świecie młodych ludzi, a wówczas Wasze miasta będą musiały być atrakcyjne z punktu widzenia kultury i kreatywne. Warszawa stała się zbyt „biznesowa” i musi zainwestować w atrakcje kulturalne. We Wrocławiu wiedzą, na czym polega ten proces i mają godną podziwu wizję w dziedzinie polityki kulturalnej i ekonomicznej. Kraków jest atrakcyjny ze względu na dziedzictwo narodowe i innowacyjne firmy informatyczne, ale nie ma punktu styczności między tymi dwoma aspektami w produkcyjnej stronie kreatywności. Z kolei Trójmiasto ma potencjał, ale informatyka, artyści i przemysł kultury są zbyt rozlegle położone od Gdyni po Sopot i Gdańsk, a władze lokalne mogłyby lepiej współpacować. Ogromy potencjał ma też Łódź — wielu artystów, obszary poprzemysłowe i atmosferę pracy w tolerancji — ale ona z kolei potrzebuje ogólnej wizji i otwartości politycznej, a także współpracy między kluczowymi partnerami.

Miastem numer jeden w Polsce w dziedzinie kultury będzie najprawdopodobniej Wrocław, podczas gdy Łódź ma wszystko, by móc czerpać korzyści z produkcyjnej strony kreatywności. Nie trzeba uczyć Polaków pasji i przedsiębiorczości — dwóch najbardziej istotnych elementów ekonomii kreatywnej — więc jeśli uda się Wam, za 5–10 lat, kreatywnie ugotować danie z tych składników, to w dziedzinie przemysłu twórczości wyłoni się dla Polski wspaniała przyszłość.

Dziękujemy za pomoc w realizacji materiału Pani Monice Dzięgielewskiej-Geitz