Warto być czasami mądrym mądrością innych. Choć to w Polsce rzadkie, może powinniśmy czasami zastosować tę myśl do naszych działań. Znając doświadczenia innych, łatwiej rozwiązać własne problemy, a my właśnie stoimy wobec ogromnego problemu z zagospodarowaniem części polskich ośrodków miejskich po gruntownych zmianach gospodarczych, które miały miejsce w ostatnich piętnastu latach. Wiele krajów europejskich przechodziło bądź nadal przechodzi przez ten proces. Gruntowne zmiany jakie zaszły w gospodarce światowej w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku doprowadziły do degradacji wielu terenów zajmowanych przez przemysł. Konieczne stało się podjęcie kroków, które doprowadziłyby do przywrócenia im życia i stworzyło z nich przestrzeń społeczną o pozytywnym charakterze.

Takie doświadczenia miały władze Londynu w związku z upadkiem znaczenia gospodarczego portu rzecznego i doków. Chciałbym w tym artykule przedstawić próbę rozwiązania tego problemu jaką podjęto w Wielkiej Brytanii. Może stanie się ona przykładem dla nas, jak można radzić sobie z takimi wyzwaniami. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że nasze warunki są takie same jak angielskie, wszakże każdy pozytywny przykład może być dobry do naśladowania, bądź wyciągnięcia wniosków czego nie robić.

W końcu lat 50. londyńskie doki zaczęły tracić swoje gospodarcze znaczenie. Co raz gorzej było w latach następnych, a kiedy ostatecznie je zamknięto, powstał problem z degradacją istniejącej na tym terenie zabudowy. W latach 60. i 70. zniszczono wiele XIX wiecznych budynków magazynowych, wiele innych popadło w ruinę. Największym problemem tej części miasta było komunikacyjne odcięcie od reszty aglomeracji, a także duży obszar, który zajmowały londyńskie doki. Ich wielkość powodowała, że nie można było tu przeprowadzić działań na małą skalę, które ratowałyby tylko fragmenty tkanki miejskiej. Należało się przyjrzeć temu problemowi całościowo. W latach 70 podjęto ogólnonarodową dyskusję co dalej z dokami.

Podjęto wówczas ostatnią próbę ratowania londyńskiego portu przez unowocześnianie niektórych jego elementów i ułatwienie dostępu do nich. Wszakże nawet najbardziej nowoczesne doki "Royal Group of Docks", nie były wystarczające do obsługi wielkich kontenerowców, których zaczęto używać w międzynarodowym transporcie morskim. Odrzucono więc plan Traversa Morgana, który zakładał rehabilitację obszaru w tradycyjny dla niego sposób. Ostatecznie podjęto decyzję o całkowitej likwidacji portu, co oczywiście powiększyło stopień degradacji i zniszczeń. W końcu postanowiono całkowicie zmienić przeznaczenie tej części miasta. Przy tak wielkim zamierzeniu konieczna była instytucja, która zajmowałaby się koordynacją prac. W związku z tym powołano do życia agencję "London Docklands Development Corporation", która była właścicielem terenu doków i miała za zadanie gruntowne przebudowanie tego fragmentu miasta. Najważniejsze stało się zatrzymanie odpływu ludności z tego terenu. Można to było uzyskać tylko dzięki reorganizacji transportu miejskiego niemal nieobecnego na obszarze doków, a także wykreowaniu nowych miejsc pracy i stworzeniu lepszych warunków do zamieszkania.

 


CZWG, The Cascade, budynek mieszkalny na Isle of Dogs,
CZWG, The Cascade, budynek mieszkalny na Isle of Dogs

 

Było to zadanie niezwykle trudne, w które trzeba było zaangażować zarówno środki publiczne, jak i prywatne. W latach osiemdziesiątych szczęśliwie zaprzestano realizacji ortodoksyjnie modernistycznych projektów. Odrzucono "strefowanie" miasta, zaczęto większą uwagę zwracać na historyczną zabudowę i wreszcie zrozumiano, że tereny miejskie muszą mieć różnorodne i mieszane przeznaczenie. Przygotowano szereg strategii dla poszczególnych dzielnic, kładąc nacisk na dostarczanie możliwości rozwoju dla biznesu i prywatnej inicjatywy. Rewitalizację zaplanowano w dobrym momencie, kiedy po reformach Margeret Thatcher nastąpił czas dynamicznego rozwoju gospodarczego i wiary w prywatną inicjatywę. Potrzebne środki były ogromne, dlatego strategia rozwoju została zaplanowana na wiele lat, zasadnicza część projektu trwała w latach 1981-1998. Jednak do dziś prowadzone są prace rewitalizacyjne.

 

Realizacja wzięła pod uwagę zarówno tworzenie nowych miejsc pracy, jak budownictwo mieszkalne i publiczne. Nie zapomniano o przestrzeni społecznej ważnej dla miasta, jak parki place zabaw, architektura krajobrazu, brano także pod uwagę elementy ekologiczne. Przebudowa ta stała się więc jednym z pierwszych przykładów nowego podejścia do przestrzeni miejskiej. Nie wszędzie osiągnięto zakładane efekty, ale ogólnie rzecz biorąc rewitalizacja doków oceniona została jako duży sukces. Przebudowa odbiła się szerokim echem w całym świecie, a jej efekty urbanistyczne i architektoniczne stały się przedmiotem wielu analiz i opracowań. Zgodnie z danymi LDDC przyniosła ona podniesienie liczby ludności z 40.000 do ponad 80.000, liczba nowych miejsc pracy wzrosła z 27.200 do 72.000. Zbudowano 21.600 nowych budynków mieszkalnych i zrealizowano 2,3 miliona m2 budynków o charakterze komercyjnym, co zwiększyło 2,5 razy ilość prywatnych firm na tym terenie. Publiczne inwestycje sięgnęły 1,8 biliona funtów, co przyciągnęło 6,5 biliona funtów inwestycji prywatnych. Wszystkie te wydatki nie wystarczyły jednak na całkowitą rewitalizację i pewnie jeszcze lata upłyną, zanim tereny te staną się w pełni wizytówką Londynu. Wszakże już dziś traktowane są jako jedna z atrakcji turystycznych. Istnieje nawet specjalnie powołane biuro turystyczne zajmujące się propagowaniem atrakcyjności doków.


CZWG, The Cascade, budynek mieszkalny na Isle of Dogs,
CZWG, China Harf, "plomba mieszkalna wśród budynków magazynowych w dokach

Mimo zasadniczo gospodarczych i społecznych powodów rewitalizacji, proces ten stał się doskonałą okazją do zajęcia się także architektonicznym dziedzictwem wschodniej części Londynu. Wiele starych zniszczonych budowli przywrócono do użytku zmieniając ich przeznaczenie i odnawiając je. Nie wszędzie zostało to zrealizowane, wiele budynków zniszczono już wcześniej. Niektóre części doków zostały wybudowane całkowicie od nowa, w innych starannie odrestaurowano stare budowle i wstawiono nowe, które brały pod uwagę kontekst historyczny. Szczególnie udane są te ostatnie fragmenty, nowo zbudowane części, choć realizowane przez znane biura architektoniczne są często pozbawione ludzkiej skali i intymności , których nie brakuje budynkom starszym. Oczywiście nowoczesna zabudowa Canary Harf na Isle of Dogs może fascynować, ale to okolice Butler's Wharf są dużo przyjemniejsze do przebywania. Będąc świadkiem procesu rewitalizacji londyńskich doków marzyłbym o tym, by w przyszłości Łódź mogła pójść śladem Londynu. Nie mamy może tyle zasobów finansowych, ale niezwykły urok starych fabryk i budynków śródmieścia mogą sprawić, że Łódź stanie się jednym z piękniejszych miast nie tylko Polski ale i Europy. Potwierdza to wielu zagranicznych gości, którzy twierdzą, że nigdzie w Europie nie zachowała się tak dobrze tkanka miasta przemysłowego. Nie pozwólmy jej więc zginąć.

 

zdjęcia: Artur Zaguła

zdjęcia porównawcze: http://www.lddc-history.org.uk


Wickham Associates, Horselydown Square, budynek usługowo mieszkalny
tworzący przyjazną przestrzeń publiczną,
New Concordia Wharf, udana adaptacja starych budynków doków
do współczesnych celów



Conrad Roche Architects, Butler's Wharf, przebudowa magazynu na budynek mieszkalny, koniec lat 90,
Saint Andrew's Wharf, przebudowa z lat 80.



New Concordia Wharf, udana adaptacja starych budynków doków
do współczesnych celów



Wickham Associates, Horselydown Square, budynek usługowo mieszkalny tworzący przyjazną przestrzeń publiczną



Surrey Docks - early 1980s, Surrey Quays Shopping Centre 1996



Acorn Walk, Surrey Docks, przed rewitalizacją Po rewitalizacji



Limehouse Basin, 1983, Limehouse Basin, 1998



Shadwell Basin 1985, Shadwell Basin 1998



Western Dock, Wapping 1981, Western Dock, Wapping 1998