Wywiadu udzielił
Sylweriusz Królak
Rozmawiała
Maja Ruszkowska-Mazerant

Zdjęcia
dzięki uprzejmości
wydawcy

Strona www: LINK



Życie w mieście ma swoje zalety i wady. Zaczynając od wad, możemy od razu wskazać na smog, o którym za chwilę znów będzie głośno, hałas, pęd... Ale miasto ma też dużo zalet. Możecie powiedzieć jakie to zalety Waszym zdaniem?


Zalety i wady miast, to oczywiście temat bez końca – chcąc uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by pewnie podzielić to zagadnienie na liczne kategorie i sukcesywnie w ramach nich wymieniać kolejne plusy i minusy życia w mieście w ogóle i takim, jakim jest Warszawa. Na te tematy powstają całe książki (jak choćby świetny „Język miast” Deyana Sudjica) opracowania naukowe itp. To, co dla jednych jest wadą, dla drugich może być zaletą, jak na przykład wspomniane przez Ciebie pęd i hałas – niektórzy mogliby patrzeć na nie raczej jako miejskie tempo życia i gwar, bez którego trudno im funkcjonować i traktują je, jeśli nie jako zalety, to choćby jako nieodłączne elementy życia w mieście. Podobnie jest np. z anonimowością w metropolii – dla jednych do ogromny plus, dla drugich wręcz przeciwnie. Oczywiście można wskazywać obiektywne wady – zanieczyszczenie powietrza, nieraz chaotyczną zabudowę, niewydolną komunikację zbiorową itp., jednak szukając „za” i „przeciw” mieszkaniu w mieście, wiele zależy od osobistych preferencji i priorytetów.
 Moim zdaniem największą zaletą miast jest tworzenie przez nie własnej kultury, sposobów życia, spędzania czasu. Miasta przyciągają ludzi z innych stron kraju, czy świata w głównej mierze ze względów ekonomicznych – dają one bowiem większe możliwości znalezienia pracy niż gdzie indziej. Nie mniej dla wielu ludzi aspekt wolności, które daje miasto, samorealizacji, uczestniczenia w bogatym życiu kulturalnym, stykania się z ludźmi wywodzącymi się z innych środowisk, kręgów, kultur i wszystko, co za tym idzie, również ma niebagatelne znaczenie. To miasta są kołem zamachowym kultury w każdym jej aspekcie i to stanowi o ich wyjątkowości. Nie są one przecież tylko zbiorem budynków, infrastruktury i zakładów pracy. Jasne, popularne są wizje wyprowadzania się na wieś, na sielskie łono natury, gdzie można żyć naturalnym rytmem dobowym, jeść produkty prosto z gospodarstwa w zdrowiu, szczęściu i pomyślności, ale po pierwsze, rzeczywistość wygląda trochę inaczej, a po drugie – oznacza to też rezygnację z tego wszystkiego, co oferuje ci miasto. Warszawa to żaden raj, nie jest również najwspanialszym miastem na świecie, przynajmniej odwołując się do choćby quasi-obiektywnych wskaźników. Oferuje jednak dziesiątki galerii, teatrów, każdego tygodnia trafisz na interesujące debaty, prelekcje, koncerty, rozwijającą się scenę kulinarną, imprezy sportowe i przede wszystkim możliwość partycypowania w tym wszystkim. Oczywiście, nie każdy – nawet Warszawiak – z tego korzysta. Jednych to nie interesuje, inni nie zdają sobie sprawy z tego bogactwa. Jest jeszcze bardzo duża grupa ludzi, którzy niestety nie są w stanie z tego czerpać, w takim stopniu jakby chcieli, bo są przepracowani, nie stać ich na chodzenie po knajpach, klubach i teatrach, czy z różnych przyczyn mają poczucie, że to nie są miejsca dla nich. To bardzo istotna kwestia, jednak chyba na inną rozmowę.



Warszawa to stolica, miasto biznesu, korporacji – czy każdy ma możliwość odnaleźć się w wielkim mieście? Czym miasto najbardziej kusi? Czy miasto do dobre miejsce do życia?


Chyba jestem w pełni gotów zgodzić się tylko ze stwierdzeniem, że Warszawa jest stolicą. Oczywiście biznes i korporacje są w niej obecne, co naturalnie wpływa na naturę miasta – niekiedy w sposób, który w mojej ocenie nie jest najkorzystniejszy dla jej życia, bo w naszym wydaniu kreują źle skomunikowane, nieprzyjazne, zgettoizowane obszary, które rozdzierają tkankę miejską i czynią w nim życie zdecydowanie mniej komfortowym dla ogółu, niż być powinno. Mam nadzieję jednak, że choć to bezdyskusyjnie jest istotny aspekt warszawskiej rzeczywistości, to mimo wszystko nie jest to coś, co miałoby ją definiować. Z mojej perspektywy na pewno tak nie jest. Warszawa mnie pasjonuje, w związku z czym wszystkie jej bolączki, a jest ich wiele, traktuję emocjonalnie. Nie mniej, wystarczy poznać ją od odpowiedniej strony, żeby cieszyć się jej niezliczonymi zaletami i choćby w minimalnym stopniu przyczyniać się do tego, by była coraz lepszym miejscem do życia. W końcu miasto to my, wszyscy ludzie, którym się chce.
Warszawskie dzielnice są bardzo zróżnicowane i w każdej są wyjątkowe miejsca, do których ktoś nieznający okolicy i lokalnych zwyczajów raczej nie trafi. Miejsca na piknik, uprawianie sportów, spacer, randkę, piwo ze znajomymi, relaks na słońcu – jak w każdym innym mieście. Z tą różnicą, że z uwagi na rozmiar Warszawy, jego metropolitalną naturę, zróżnicowaną historię dzielnic, jest ich znacznie więcej niż w innych polskich miastach i trzeba albo lat oraz ciągłego zainteresowania, żeby to wszystko dobrze poznać i być na bieżąco, albo kogoś, kto nam zasugeruje, gdzie iść, jak spędzić czas, na co zwracać uwagę… O to właśnie chodzi w Warszawexie – staramy się pokazywać Warszawę, jaką znamy i kochamy. To nie znaczy oczywiście, że nie ma ona innych twarzy. Po prostu kawałek, po kawałku przedstawiamy różne aspekty jej życia i form spędzania wolnego czasu. A nuż, kogoś to wciągnie tak jak nas? Kiedy Cię coś pasjonuje, chcesz się tym dzielić, a uczucie, które czujesz, kiedy uda Ci się kogoś tym zarazić trudno opisać.

Do dużych miast przenoszą się osoby z mniejszych miejscowości, miasta coraz bardziej się rozrastają. Czy widać nadal różnicę między lokalsami a przyjezdnymi?

To oczywiście zależy od danej osoby – skąd przyjechała, jakie jest jej podejście do nowego dla niej miasta i wciąż to nie musi być nic złego. Duże miasta mają to do siebie, że mnóstwo ludzi do nich przyjeżdża i przynosi również swoje zwyczaje, co jest świetne. Ostatnio np. widoczną grupą stają się Ukraińcy i Hindusi, co owocuje m.in. powstawaniem knajp z ich kuchnią.
Oczywiście, denerwują mnie ludzie, którzy żyją, mieszkają i pracują w Warszawie, a jednocześnie wszem i wobec głoszą swoją dezaprobatę wobec miasta, odcinając się od wszystkiego, co sobą reprezentuje (choć jestem w stanie sobie wyobrazić, że jeśli kursują tylko między dzielnicą sypialnianą a biurową, to faktycznie ich wrażenia ze stolicy mogą być nie najlepsze). Nie lepsi są ci, którzy pogardliwie czy protekcjonalnie określają wszystkich przyjezdnych „słoikami”, czerpiąc nieuzasadnioną dumę z faktu, że być może mają w tym miejscu trochę, acz często niewiele głębiej zapuszczone korzenie. Trzeba pamiętać, że wielkość miast bierze się z ludzi, którzy je tworzą, a Ci często przybywają do nich zwabieni możliwościami, które te miasta dają. Słynny Warszawiak Franciszek Fiszer pochodził z Ław, a jeden z najważniejszych bohaterów życia kulturalnego i nocnego stolicy lat 60. i 70., Janusz Głowacki przyjechał do niej z Poznania. Przykłady można by mnożyć.

Warszawex – alternatywny przewodnik – czym się kierowaliście planując publikację? Przeglądaliście inne dostępne na rynku przewodniki, np. Wallpaper City Guide lub przewodniki Monocle'a?

Jasne, znam te wszystkie przewodniki, ale żaden z nich nie był dla nas wzorem ani nawet punktem odniesienia. Staraliśmy się stworzyć autorski przewodnik, który sam w sobie będzie reprezentował klimat, który chcemy Czytelnikom pokazać – zaczynając od okładki i designu autorstwa Marty Ikanowicz, przez fotografie Pauli Wilczyńskiej i Daniela Zagalskiego, po dobór miejsc, wskazówek, teksty i rozmówców, którzy w jednej z części przewodnika opowiadają o swoich ulubionych sposobach spędzania czasu w Warszawie. Nie chcieliśmy, żeby to był kolejny przewodnik, który wylicza różnego rodzaju miejsca, które nowej osobie w mieście trudno umiejscowić na mapie i zostawia ją z tym samą sobie. Chodziło o to, żeby Warszawex mógł stać się dla Czytelnika godnym substytutem przyjaciela na miejscu, który by się nim zaopiekował i nie tylko pokazał parę miejsc, ale również wprowadził w życie miasta. Czegoś takiego nam brakowało, więc postanowiliśmy wypełnić tę lukę i przy okazji wykorzystać jakoś konstruktywnie te nasze warszawskie fascynacje.

Przewodnik podzieliliście na dwie części – Night & Day – czy to znaczy, że jest dla każdego? I zabawowego i leniwego?

A czemu nie oba na raz? Pewnie nie jest dla każdego, bo zdecydowaliśmy się właśnie na przedstawienie Warszawy nocą i – to trochę pół żartem, pół serio – w dzień po tej długiej nocy. Nie jest to jednak przewodnik imprezowy, choć można go potraktować i w ten sposób. W pierwszej części przedstawiamy nasze ulubione miejscówki na wieczór – na jedzenie, rozmowy, piwo ze znajomymi, bifor przed imprezą, tańce do późnej nocy, czy balangę do rana. W drugiej pokazujemy, jak można spędzić następny dzień, tak żeby się nie przemęczyć, ale i go jak najlepiej wykorzystać i poznać Warszawę z różnych stron. To oczywiście subiektywny wybór, nie wszystkie dostępne opcje. Poza tym, nie trzeba przecież iść punkt po punkcie – Warszawex może posłużyć też jako zbiór wskazówek jak spędzać czas w mieście i jakie miejsca odwiedzić w trochę dłuższej perspektywie niż dwa kolejne dni.



Czy Wasza Warszawa nie jest zbyt „hipsterska”? [uśmiech] Czy to nie jest przewodnik o tym „jak być fajnym”?


Trzymając się konwencji pytania, powiedziałbym raczej, że to przewodnik o tym „jak fajnie spędzić czas” w Warszawie. Przedstawiamy w nim różnego rodzaje propozycje na dzień, wieczór i noc w Warszawie – od miejsc popularnych i dość powszechnie w Warszawie znanych i lubianych, po te bardziej „insiderskie”. Większość z nich jest raczej na każdą kieszeń i przede wszystkim każde z nich polecilibyśmy swoim przyjaciołom z innych części Polski i świata. Co najważniejsze: sami w nich często bywamy. Jeśli zatem jesteśmy fajni, to bardzo nam miło, ale nie taka jest nasza intencja.

Dla kogo jest przewodnik? Czy nie jest on jednak bardziej dla mieszkańców Warszawy i obcokrajowców?

Intencją powstania Warszawexu było to, żeby mógł służyć każdemu, kto chce poznać Warszawę z innej strony niż pokazują ją typowe przewodniki turystyczne, czy popularne serwisy internetowe. Staraliśmy się, by mógł stać się praktyczną pomocą dla każdego, kto przyjeżdża do Warszawy lub w niej żyje i chce odkrywać różne aspekty jej życia. Przez zawężoną tematykę i ograniczoną objętość pewnie nie jest idealny dla każdego, ale o ile mi wiadomo sprawdza się zarówno wśród obcokrajowców, turystów i przyjezdnych z innych części Polski, jak również Warszawiaków.
Warszawex tworzyły różne osoby… czy Wasze spojrzenie na Warszawę było więc różne? Czy wszyscy jesteście Warszawiakami? Czy uważacie, że Wasza Warszawa się spodoba?
Mamy nadzieję, że się spodoba! Inaczej byśmy się za to wszystko w ogóle nie zabierali. Ostatecznie to jest „passion project” grupy przyjaciół, która kocha Warszawę i chciała się tą miłością podzielić ze światem. Zajmujemy się na co dzień różnymi rzeczami, ale jak już się za to wzięliśmy, nie potrafiliśmy już odpuścić – mimo notorycznego braku czasu, funduszy i nieśmiertelnych Praw Murphego, które nigdy nie dają o sobie zapomnieć. Całość zrealizowaliśmy i sfinansowaliśmy sami, w wolnym czasie, a cenę ustaliliśmy na najniższym możliwym poziomie, żeby przewodnik mógł być osiągalny dla jak najszerszej grupy ludzi. W związku z tym naszą największą nadzieją i nagrodą byłoby to, by ten nasz portret wycinku warszawskiego życia się Czytelnikom spodobał… Być może parę osób też się w nią wciągnie, jak my!

Uzupełnieniem przewodnika jest bylocals.warszawex.pl – tam można zobaczyć jeszcze więcej Waszych propozycji. Skąd ten pomysł? Czy będzie ono uzupełniane systematycznie?

Nie wszystko, co chcieliśmy udało się nam pomieścić w papierowym Warszawexie, dlatego postanowiliśmy udostępnić jego Czytelnikom bonusową trasę online utrzymaną w konwencji przewodnika i uzupełniającą jego treść. Planujemy też kolejne trasy – następna, przygotowywana we współpracy z Kompanią Środkowoeuropejską, mogę to już zdradzić, będzie dotyczyła polecanych przez nas miejsc nie w samym mieście a wokół Warszawy.

Przewodnik można kupić on-line: http://shop.warszawex.pl