Cytując Kazika z piosenki Las maquinas de la Muerte: „Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny", zastanawiamy się nie tylko nad kluczowymi kompetencjami, które potrzebne są twórcom żeby dobrze wykonywać zawód projektanta, ale również nad istotą dobrostanu w pracy twórczej oraz poczuciu bezpieczeństwa, które mają bezpośredni wpływ na jakość pracy twórczej. W naszym Work Place 59 w Łodzi rozmawiamy z Ewą Gołębiowską byłą Dyrektor Zamku Cieszyn, wiceprezeską Stowarzyszenia Projektowego SPFP, Mikołajem Wierszyłłowskim, projektantem, prezesem SPFP oraz Maciejem Stefańskim, projektantem, sekretarzem SPFP.

 

Maja Ruszkowska-Mazerant: Jakie kompetencje praktyczne odgrywają istotną rolę w działalności projektanta i w jaki sposób Stowarzyszenie może pomóc w ich zdobywaniu?

Ewa Gołębiowska: Ja nie jestem projektantką.

Maciej Stefański: To może właśnie dlatego zacznij.

Ewa: Spróbuję. Mogę mówić z perspektywy dwudziestoletniego doświadczenia na stanowisku dyrektorki Zamku Cieszyn. Kiedy nim zarządzałam, realizowaliśmy wiele bardziej lub mniej kreatywnych procesów projektowych, więc odpowiem realistycznie – pozytywnie, a jednocześnie krytycznie. Przyznam ze wstydem, że jako zleceniodawcy oczekiwaliśmy  przede wszystkim punktualności. Zależało nam, żeby praca była wykonana na czas.

Zwracaliśmy również uwagę na zaangażowanie. Chcieliśmy mieć pewność, że projektant rozumie zadanie i angażuje się w nie. Ja osobiście niezwykle ceniłam aktywne podejście projektantów do zadania, czyli konsultacje w trakcie projektu, możliwość dyskutowania w poszczególnych fazach realizacji. Mam na myśli zarówno projekty graficzne, wystawiennicze, jak i niewielkie procesy produktowe. I teraz pomyślałam sobie, że chyba najbardziej udane działania były wtedy, kiedy projektant miał ochotę i odwagę, żeby się z nami nie zgadzać.

Powiem coś bardzo niepopularnego – nie lubię briefów. Według mnie przyczyniają się one do tego, że o zbyt wielu rzeczach decyduje się na samym początku. Są zatem ograniczające. Poza tym mogą być w nich po prostu źle postawione pytania bądź złe odpowiedzi.

Kiedy projektanci przychodzili i pytali o brief, to zawsze miałam z tym problem, bo wolę bardziej otwarte procesy. I generalnie bardzo lubiłam projektantów, którzy mieli odwagę do takich właśnie działań. Te projekty były naprawdę najlepsze.

Zaczęłam od punktualności, to skończę na odwadze, umiejętności krytycznego myślenia i umiejętności współpracy. Wolę nie mówić tu o budżecie. To zupełnie inny temat. My jako instytucja publiczna, instytucja kultury nigdy nie mieliśmy dużych pieniędzy. Ten budżet był jednym z elementów do dyskusji. Często wyłaniał się w czasie rozmów o realizacji, gdy myśleliśmy o bardzo konkretnych zagadnieniach związanych np. z doborem materiałów.

Podsumuję: najistotniejsze są punktualność, odwaga, krytyczne myślenie, umiejętność współpracy.

Mikołaj Wierszyłłowski: Wydaje mi się, że bardzo dużą rolę odgrywają: ciekawość świata, umiejętność pytania: „dlaczego”, dociekliwość, determinacja w realizacji zadań i celów. Projektowanie to zazwyczaj długi proces, więc determinacja jest istotna na każdym etapie. Poza tym powtórzę za Ewą, że liczy się umiejętność współpracy, która zakłada kompromis, wspólne wypracowanie rozwiązań w większym gronie.

Maciej: W tak zwanym zespole wdrożeniowym.
Słuchając Waszych wypowiedzi, pomyślałem sobie, że stowarzyszenie może właśnie dbać o profesjonalne podejście i podtrzymywanie profesjonalnych kompetencji, takich jak: sumienność, czas realizacji projektu, odpowiedzialność za to, co się projektuje, oraz za to, o czym mówiliśmy wcześniej. Warto pamiętać o etyce projektowania.

Członkowie Stowarzyszenia przez lata wypracowali różnego rodzaju dokumenty i artykuły, które mówią o etyce projektowania, wycenie projektów wzorniczych, zasadach organizacji konkursów dla projektantów i związanych z tym dobrych praktykach.

Wydaje mi się, że sam proces przyjęcia do Stowarzyszenia jest sprawą złożoną – projektanci muszą się wykazać dobrymi praktykami. To, że Stowarzyszenie liczy ponad 100 projektantów, nie znaczy, że nas jest tylko 100 w Polsce – akurat ci chcieli się stowarzyszyć.

Stowarzyszenie jest pewną „marką” – jego członkowie deklarują działanie zgodnie z zasadami dobrych praktyk w projektowaniu. Znają się na tym, umieją się kontaktować z klientem i mają już za sobą wdrożenia, którymi musieli się pochwalić, wchodząc do Stowarzyszenia. Oczywiście są w nim nie tylko projektanci, ale też teoretycy związani z designem. Oni właśnie mogą nam pomagać w opisywaniu tych dobrych praktyk projektowych, kontrując czasami naszą drogę rozumowania.

Dużo mówimy o projektowaniu, a przynajmniej ostatnio da się zauważyć dużo puszenia się, podkreślającego, jak bardzo jest ono ważne, ale… czasami warto spojrzeć na siebie krytycznie. Zobaczymy wówczas, co możemy poprawić. Nie skupimy się tylko na zachwycie nad tym, jak świetnie jest wszystko przez nas projektowane. Szczególnie w Polsce mamy jeszcze mnóstwo rzeczy do zaprojektowania w naszym otoczeniu. Stowarzyszenie powinno dbać, aby ten proces twórczy przebiegał w sposób odpowiedzialny. Należy lobbować wśród władz – zarówno centralnych w Warszawie, jak i w mniejszych województwach, powiatach – żeby nasze otoczenie było dobrze zaprojektowane.

A zatem najważniejsze cechy projektanta to według mnie profesjonalizm, odpowiedzialność, kreatywność i terminowość.

Mikołaj: Jeśli chodzi o pomoc Stowarzyszenia, to przede wszystkim jest ono platformą umożliwiającą spotkania ludzi, którzy te kompetencje mają. Dzięki spotkaniu i wymianie różnych doświadczeń można te kompetencje rozwijać. Sam moment spotkania, wymiany myśli, konfrontowania ich ze sobą, dzielenia się doświadczeniem to największa wartość takich organizacji.

Maciej: Zgadzam się z tobą, Mikołaj. Uważam, że stowarzyszenia zrzeszające profesjonalistów w podobnej dziedzinie – bo jednak projektowanie wzornicze jest dość wąską specjalizacją – dają szansę na dyskusję podczas spotkań, walnych zebrań, gdzie można spotkać ludzi z tymi samymi problemami.

Skoro jesteśmy w środowisku akademickim, to ono się trzyma razem dość blisko, wymieniając się myślami. Kiedy kończymy studia, wychodzimy z tej społeczności jako absolwenci i idziemy na rynek pracy, to stowarzyszenie daje nam ponownie możliwość spotykania się z ludźmi, którzy mają podobne problemy, zmagają się z tymi samymi wyzwaniami, często bardzo trudnymi do przeskoczenia dla młodych projektantów tuż po ukończeniu uczelni. Mówię tu o kwestii wyceny projektów, wyceny swojej pracy, a także o sprawach związanych z umowami, które zawieramy z naszymi klientami. Rozmowa o tym wśród członków i członkiń stowarzyszenia daje poczucie, że nie jesteśmy w tym sami.

Ewa: Przebywamy teraz w Łodzi. Przyjechaliśmy z Warszawy, Poznania; ja – z Cieszyna. Trochę inaczej możemy sobie wyobrazić doświadczenia projektantów w tych dużych miastach, gdzie jest silniejsze środowisko projektowe, a trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku projektantów tuż po studiach, działających w przestrzeni nienasyconej w aż tak dużym stopniu środowiskiem kreatywnym. Takie osoby mogą nie mieć wystarczającego wsparcia, zwłaszcza w kontaktach z pierwszymi pracodawcami. W Zamku Cieszyn wielokrotnie spotykałam się z sytuacją, gdy młodzi projektanci z mniejszych ośrodków rzeczywiście pytali o radę, bo nie było ich stać na zatrudnienie prawnika, żeby ocenił umowę, czy przedyskutowanie stawek, ciągle bywających tematem wstydliwym.

Stowarzyszenie jest więc taką platformą, gdzie oni mogą się po prostu wzmacniać i uzyskiwać pomoc. Wydaje mi się, że przede wszystkim liczy się to, aby nam się udało tego dokonać; żeby ci młodzi projektanci wiedzieli, do kogo mogą się zgłosić. Potem sytuacja tych projektantów ulega zmianie – mają własne studia projektowe. Możecie opowiedzieć, jak to wtedy wygląda.

Mikołaj: My jako stowarzyszenia nie jesteśmy aż tak bardzo otwarci na młodych.

Ewa: No więc właśnie...

Maciej: Nie do końca się z Tobą zgodzę. Nie jesteśmy otwarci, żeby od razu wszystkich przyjmować do Stowarzyszenia, ale chętnie rozmawiamy z młodymi. Jestem w Stowarzyszeniu ok. 16 lat i pamiętam, jak umożliwiało młodym projektantom organizację wystaw, pokazywanie się na różnych festiwalach, wystawach, między innymi w Zamku Cieszyn. Członkowie Stowarzyszenia zapraszali nas – młodych projektantów, żebyśmy zrobili coś razem z nimi, pod ich patronatem albo po prostu pod ich brandem. Jako młodzi projektanci mieliśmy szansę zrobić coś ciekawego, nie tylko za pośrednictwem uczelni.

Ewa: Aktualnie w zarządzie pracują dwie młode osoby, więc już zaczyna się zmiana pokoleniowa.



Maja: Stowarzyszenie obchodzi właśnie 60-lecie. Czy na przestrzeni lat da się zauważyć niezmienne kompetencje, które powinien mieć każdy twórca?

Maciej: Z rozmów z naszymi starszymi kolegami, którzy przez lata byli w zarządzie i opowiadają o zmianach, wynika, że taką jedyną cechą wspólną jest determinacja i upór w dążeniu do realizacji projektów. To ważne, żeby dążyć do założonych przez siebie celów.

Mikołaj: Myślę, że klienci mają większą świadomość samego procesu projektowego i tego, czym jest projektowanie oraz uczestniczenie w procesie. Ważną rolę odgrywa umiejętność rozmowy i współpracy, pozytywny stosunek do ludzi. Wydaje mi się, że coraz bardziej liczy się również świadomość tego, że projektowanie to praca zespołowa.

Ewa: Myślę o tym, co się zmieniło. Kilkadziesiąt lat temu projektanci przemysłowi byli kształceni dla przemysłu. Dziś, kiedy dyskutujemy z młodymi i o młodych projektantach, to okazuje się, że mało kto w ogóle ma ten rodzaj determinacji i woli, żeby pracować z przemysłem. Takich projektantów jest coraz mniej. Pojawiają się też nowe dyscypliny projektowania i być może potrzebne są inne cechy. Rozmowa z projektantami o pokolenie starszymi byłaby niezwykle ciekawa. Można byłoby zobaczyć, co jest wspólne, a co – jednak inne. Mogę sobie wyobrażać jako laik, że projektowanie dla przemysłu było też jakąś nauką – być może pokory i dyscypliny – w większym stopniu, niż ma to miejsce współcześnie.

Moglibyśmy porównać, czy rzeczywiście kultura organizacji i świadomość aż tak się zmieniły; czy to rzeczywiście ciągle jest takie trudne. Mam wrażenie, że projektantów przemysłowych jest coraz mniej – następuje jakiś rodzaj ucieczki do przestrzeni i kariery bardziej komfortowej, w większym stopniu uzależnionej od osobistych preferencji. To trochę inny styl życia, pracy i prawdopodobnie też inne projektowanie.

Maciej: Kiedy rozmawialiśmy nieraz w Stowarzyszeniu z naszymi kolegami, którzy swój szczyt kariery zawodowej mieli w latach 70., 80. czy 90. ubiegłego wieku, to przede wszystkim mówiło się o zmianie po transformacji z gospodarki sterowanej centralnie na gospodarkę rynkową. Projektanci przestali współpracować głównie z inżynierami i konstruktorami, którzy pracowali w tym przemyśle, a zaczęli współpracować z działami marketingu, sprzedaży, promocji.

To są odmienne kompetencje. Coraz istotniejsze stawało się, czy to się da sprzedać, a jeśli tak, to komu i jak.

Aktualnie my jako Stowarzyszenie zmieniliśmy nazwę dlatego, żeby właśnie rozszerzać się na projektantów, którzy zajmują się UX-designem, Interaktiv-designem, a nie tylko projektowaniem i wzornictwem typowo przemysłowym. Teraz projektanci są kształceni bardzo często na nowych wydziałach projektowych, posługujących się procesem projektowym do trochę innego rodzaju produktu, który jest ich finalnym dziełem.

Ewa: Mówiłam o odwadze i rozmawialiśmy też o odpowiedzialności. Bardzo mi się to kojarzy z tymi kompetencjami, bo myślę, że kilkadziesiąt lat temu w ogóle nie byliśmy świadomi, do czego to wszystko prowadzi. Warto przywołać słynną opinię wypowiedzianą przez Papanka, że istnieje mało tak szkodliwych profesji jak projektowanie. [uśmiech] [przyp. red. Viktor Papanek, Dizajn dla realnego świata]

Natomiast rzeczywiście mamy szereg kryzysów, w których projektanci maczali palce. Myślę, że świadomość odpowiedzialności w tym zawodzie jest bardzo istotna. Kiedyś uważano pewnie, że projektant jest odpowiedzialny wobec inwestora i ewentualnie użytkowników. Teraz ta odpowiedzialność znacznie się rozszerzyła. Musimy podejmować więcej decyzji, dotyczących chociażby życia produktów. Taki wymiar odpowiedzialności wcale nie jest abstrakcją.

Gdzieś się zmienia ten proces. Czy tak było 40 lat temu? Wtedy się chyba nad tym tak bardzo nie zastanawiano. Mikołaj, jak uważasz?

Mikołaj: Nie wiem, jak było 40 lat temu. Maciek ostatnio mówił w wywiadzie, że złoty okres polskiego wzornictwa jest teraz. Nie były to zatem lata 60. Aktualnie możliwości pracy dla projektantów są zupełnie inne niż dawniej.

Polska gospodarka bowiem rośnie, a świat projektowy ciekawi media. Istnieje więcej dróg realizacji dla projektantów. Ten zawód można uprawiać w bardzo różny sposób. Można oczywiście pracować ale można też z tą fabryką współpracować; można produkować własne rzeczy, działać na styku rzemiosła i sztuki itd.

Środowisko zamawiających jest coraz bardziej świadome potrzeby współpracy z projektantami. Widzi, że może ona przyczynić się do rynkowego sukcesu.

Maciej Mazerant: Można powiedzieć, że projektanci maczają palce w powstawaniu 99 procent produktów/usług na rynku. Jakie kompetencje powinien mieć zatem projektant, twórca z obszaru samozaopiekowania, żeby móc tworzyć i być samozaopiekowanym w stopniu umożliwiającym tworzenie dobrych rzeczy?



Mikołaj: To trudniejsze pytanie niż te poprzednie.

Maciej Mazerant: Teza jest taka: chory twórca, który nie jest zaopiekowany, nie będzie myślał o tym, żeby tworzyć dobry produkt. Czy samozaopiekowany twórca, czyli taki, który żyje w dobrostanie, jest zdrowy na umyśle i na ciele, ma co jeść, uprawia aktywność fizyczną, ma stabilność finansową, nie martwi się o emeryturę, jest w stanie zrobić lepszy produkt niż ktoś, kto ma jakieś deficyty?

Ewa: Ja się zadumałam.

Maciej: Taka była piosenka kiedyś, że: Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny. [1]

Maja: Czy to jest prawda?

Ewa: Chyba nie mamy takich badań. Pomyślałam o tym, że tematem Łódzkiego Festiwalu Designu jest komfort. A ja uważam, że niezwykle ważny jest dyskomfort.

Wydawało nam się, że design to szansa cywilizacyjna; że dobre projektowanie może zmienić jakość naszego życia w Polsce, ponieważ wydawała się krajem bardzo uwierającym. Coś musiało uwierać. Leżanka była nie-do-spania. Transport publiczny był niewygodny. Wszystko miało jakieś wady. Kiedy 20 lat temu powstawał Zamek w Cieszynie, to nam się wydawało, że to jest właśnie ta misja służąca poprawie.

A okazało się, że się wydizajnowało aż po pachy, a zostały ciągle te strefy dyskomfortu. Mnie się wydaje, że istotną funkcję odgrywa przestrzeń pomiędzy świadomością, jak jest, ale w tym realnym życiu, a nie w tym wydumanym. W tej własnej bańce można się bowiem świetnie urządzić, prawda? I w ogóle już wtedy nie widać tych stref dyskomfortu codziennego życia ani Polaków żyjących w niezaprojektowanych rzeczywistościach. I być może dizajn to jest ta przestrzeń pomiędzy świadomością, jak jest teraz – czyli niewygodnie, a tym, jak chcielibyśmy, żeby było.

Ten dyskomfort uważam za bardzo ważny czynnik w pracy projektanta. Nie wiem, czy będzie wyspany, syty, zadowolony, zakochany, czy w rozterkach; czy będzie biedny, czy bogaty. Niech będzie jednak wrażliwy.

Mikołaj: Z punktu widzenia projektanta i patrząc na różne rynkowe sytuacje, jest bardzo dużo obszarów, gdzie po prostu źle się dzieje. Ekstremalnie to widać na rynku usług graficznych, gdzie podczas konkursów na cenę „logotypów” za 50 złotych w internecie ludzie licytują się. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Zadaniem Stowarzyszenia takiego jak nasze jest walka z takimi sytuacjami. Dzieje się tak dlatego, że nasze profesje są po prostu ekstremalnie konkurencyjne w stosunku do zapotrzebowania na te usługi, a z drugiej strony nie rozmawia się o takich środowiskowych problemach.

Powyższe rozważania prowadzą oczywiście do wniosku, że strefa komfortu bytowego i bezpieczeństwa jest po prostu nie najlepsza. W naszych profesjach często nie chodzi o komfort, tylko o bezpieczeństwo. I przykre jest to, że mimo wzrostu świadomości znaczenia naszego zawodu – bez względu na to, czy mówimy o świecie grafiki, produktu, architektury, wnętrz – nie ma poczucia bezpieczeństwa.

Odkąd pamiętam, toczy się dyskusja o wadze i znaczeniu działalności twórczej dla biznesu, a ciągle borykamy się z tym samym niezrozumieniem specyfiki pracy twórców. Nadal proponuje się wynagrodzenia nieadekwatne nie tylko do znaczenia pracy, ale też czasu, jaki trzeba na nią poświęcić. Nadal borykamy się z długimi terminami płatności i innymi tego typu problemami, które dla twórców są bardzo dotkliwe.

Maciej: Tak, ale wydaje mi się, że to jest w pewnym sensie specyfika naszego rynku projektowego. Wciąż działa bowiem wielu małych, głównie drobnych przedsiębiorców, którzy mają swoje własne studia lub studia w kilku, maksymalnie kilkunastoosobowym zespole.

Gdy patrzę na doświadczenie swoich rówieśników po szkołach na zachodzie Europy, którzy po studiach znajdują zatrudnienie w firmie mającej lata praktyki w projektowaniu, to ci projektanci w takich zespołach mogą się skupić tylko i wyłącznie na swojej dziedzinie, czyli na projektowaniu. W Polsce bardzo często projektant powinien być jeszcze przedsiębiorcą, który musi „wychodzić” kontrakt, zdobyć klienta, a dopiero kiedy już się z nim dogada, ustali stawkę, którą on mu zapłaci za 90 dni od oddania projektu, to może się skupić na swoim zadaniu projektowym.

Wydaje mi się, że projektant zaopiekowany będzie lepiej pracował. Coraz ważniejszą funkcją, którą można określić jako zawód towarzyszący projektantom, mógłby być menedżer, czyli ktoś, kto niekoniecznie jest w procesie projektowym. Mam na myśli osobę w charakterze impresario.

Ewa: Jeżeli mówimy o historii, to chcę jeszcze powiedzieć, że kilka lat temu naprawdę 90 procent młodych projektantów kończących studia nie pracowało w swoim wyuczonym zawodzie.

W krótkim czasie wiele się zmieniło. Tak naprawdę największym problemem studiów jest to, że studenci mniej więcej na 2.–3. roku studiów nie mają czasu na kształcenie, ponieważ pracują. Z jednej strony to pytanie o dobrostan jest w porządku, ponieważ oni w rzeczywistości prawdopodobnie mogą zbyt intensywnie funkcjonować, co doprowadzi ich do szybszego niż myślimy dojścia do wypalenia zawodowego. Zaczynają zbyt wcześnie i pracują zbyt dużo.

Natomiast ta sytuacja zmienia się diametralnie. Powstają większe zespoły i firmy projektowe, więc sytuacja się poprawia szybciej, niż myślimy, ale jest z pewnością niedosyt. Powiem jeszcze, że to wstyd, by tyle lat mówić o ubezpieczeniach dla twórców. Ponownie po wyborach słyszę, że już teraz na pewno się zajmiemy tym tematem. Uważam to za bardzo niesatysfakcjonujące.

Takie ubezpieczenia są w wielu krajach europejskich. Mikołaj mówił właśnie o takim poczuciu bezpieczeństwa, dzięki któremu projektant, twórca przynajmniej może liczyć na ubezpieczenie zdrowotne i emeryturę. To jest element zdrowego funkcjonowania w trudnym świecie twórczości, bo mówimy też o tym, że ten proces twórczy jest niejednorodny i nieprzewidywalny.

Mikołaj: Myślę, że to problem związany jest również z podejściem do działania. Hasło „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” ma bardzo duże znaczenie w kontekście współpracy.

Ewa: Dotknąłeś ważnego zagadnienia. My w ogóle jesteśmy trochę z innego – powiem to bezczelnie – pokolenia, ponieważ mówimy o wartości pracy. Natomiast teraz się mówi, że młodzi mają bardzo dużo różnych wartości, ale praca może być na przedostatnim miejscu.

Nie żartuję. Nie chcę być odebrana jako osoba, która będzie prawić jakieś kazania. Myślę, że świat się bardzo szybko zmienia. I może być tak, że ci młodzi ludzie, których ja bym właśnie widziała w świetle odpowiedzialności i zaangażowania, nie będą już stawiać pracy ani na pierwszym, ani na drugim, ani być może nawet na trzecim miejscu.

Maciej Mazerant: Czy projektanci dbający o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, o swój dobrostan, pracujący w swoim rytmie będą dzięki temu tworzyć lepszy produkt niż osoba zmuszona do chodzenia do pracy między godziną 8.00 a 16.00?

Ewa: W tym zawodzie zawsze liczy się efekt.

Maciej: Jeśli nasz styl pracy polega na tym, że sobie chodzimy, myślimy, dumamy, a potem tydzień przed oddaniem nagle następuje szybka akcja kończąca i jest to dobrze zaprojektowane, dobrze zrobione, to okej. Póki wyrabiamy się w naszych terminach i jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy, to chyba w tych kreatywnych zawodach trudno kogoś zmusić do projektowania od 8.00 do 16.00.

Wiadomo, że projektowanie trwa – moim zdaniem – cały czas. Mogę mówić tylko o swoim doświadczeniu. Kiedy się jest w procesie projektowania, to myśli się o tym cały czas. Nie wygląda to tak, że kończę pracę o 16.00, odbijam kartę i nie myślę o tym projekcie, bo myślę...

Ewa: To jest bardzo istotne, żeby w tym zawodzie mieć wewnętrzny organizer. Mimo wszystko zdarza się, że musimy naruszyć swoją strefę komfortu, żeby się wyrobić w terminie, a być może żeby dać sobie szansę na wypoczynek – wtedy trzeba zrobić coś szybciej.

Maciej: Mówiłaś o priorytetach osób młodych, które na pierwszym miejscu stawiają inne wartości niż praca – i faktycznie tak jest. Mam kontakt z bardzo młodymi ludźmi – uczę na pierwszym roku studiów. Trafiają do mnie osoby zaraz po liceum plastycznym, które są bardzo zdolne, bardzo kreatywne.

Widać, że chcą działać, ale mają tak ułożone myślenie na temat pracy, że umieją postawić pewne granice, zgodnie z którymi mogą powiedzieć: „teraz to jest mój czas wolny”. Uważam to za coś niemożliwego do zrobienia. Gdy pracuję nad projektem, to prawie zawsze moje życie prywatne na tym ucierpi.

A młodzi ludzie, z którymi się spotykam również w swoim studio projektowym, często mają tak, że ten czas dzielą na pracę i czas na siebie. To się zmieniło. To jest zdrowe.

Uważam, że to jest dobre dbanie o kulturę pracy. Projektanci, osoby twórcze powinny rozróżniać czas na pracę i czas dla siebie. I faktycznie, biorąc pod uwagę zdrowie psychiczne projektanta, można dostrzec wagę umiejętnego stawiania sobie granic. Wydaje mi się, że my się tego uczymy. Nie mamy takiego etosu pracy, by pracować w równowadze.

Ewa: Ja pracuję jedynie pod presją czasu. Myślę, że są bardzo różne sposoby działania i ja się sprężam naprawdę wtedy, kiedy już wiem, że muszę, bo już „przewaliłam” wszystkie terminy.

Maciej: Odpowiedzialność za zrealizowanie czegoś do końca nie jest tak powszechna wśród niektórych pracowników. Osoby zaczynające pracę nie są przyzwyczajone do takiej odpowiedzialności. Komuś, kto jest zatrudniony i dostaje comiesięczną pensję, łatwiej chyba powiedzieć: „no dobra, ja już skończyłem”. A przecież zdarzają się sytuacje, kiedy nagle trzeba zrobić wystawę, bo zostanie otwarta za kilka dni. I trzeba przesiedzieć jedną, drugą, trzecią noc. Trzeba ją zrealizować, czyli skończyć.

Maciej Mazerant: Czy umiejętność odpoczynku można nazwać kompetencją? Czy młodzi mogą w Stowarzyszeniu nauczyć Was nowych kompetencji, których Wy nie macie, na przykład odpoczynku, oddzielania pracy od życia osobistego? A Wy ich nauczycie etosu pracy.

Mikołaj: Ja się tak zastanawiam, czy my czasami nie rozmawiamy o złej i dobrej organizacji pracy? Przecież to nie jest niewolnictwo. Wszystko w moich rękach – to ja muszę sobie ten czas jakoś ułożyć.

W projektowaniu najwięcej trudu sprawia to, że nie jest procesem liniowym. I nie jest to proces, który w 100% da się przewidzieć. To proces, który się wypracowuje. On trwa.
Im więcej osób zaangażuje się, tym większe prawdopodobieństwo, że on nie będzie liniowy; że będą powroty do punktu wyjścia albo jakieś zakłócenia tego procesu. Osoby, które biorą udział w tym procesie, muszą być świadome tego, że wszystkie działania mają wpływ na ich termin, a także na termin osoby, która ostatecznie spina wszystkie wątki w projekcie. Jeśli one się przyczyniają do tego, że proces się wydłuża, to przecież nie można bezwzględnie egzekwować od projektanta, grafika, architekta, by wykonał to na jutro, skoro dzień wcześniej okazało się, że musimy cofnąć się o trzy kroki.

Wydaje mi się, że jeśli zakładamy świadome uczestnictwo i zaangażowanie wielu osób w procesie projektowym, to ten zespół musi być fair w stosunku do siebie.

To, o czym rozmawialiśmy, można określić jako odpowiedzialność osób względem siebie i odpowiedzialna organizacja całego procesu.

Maja: A jakie kompetencje Waszym zdaniem będą istotne w przyszłości?

Maciej: Myślę, że ważna będzie umiejętność dobrej współpracy w zespołach, a także wzajemnego uzupełniania się różnymi kompetencjami w zespołach interdyscyplinarnych. My – projektanci – możemy dyskutować o różnych rzeczach, ale nie stworzymy czegoś dobrze, jeśli nie będziemy mieli zaplecza specjalistów z bardzo różnych dziedzin: psychologów, socjologów, specjalistów od marketingu czy inżynierów, którzy bardzo często zdejmują z nas odpowiedzialność, jeśli chodzi o produkcję danego urządzenia, bo my nie jesteśmy inżynierami.

Umiejętność współpracy w zespołach interdyscyplinarnych to moim zdaniem kompetencja, która jest ważna teraz i będzie ważna w przyszłości. Ponadto istotne będzie umiejętne wykorzystywanie nowoczesnych narzędzi służących nie tylko do projektowania, ale też do zarządzania projektem; opartych coraz bardziej na sztucznej inteligencji, która zaczyna być wszechobecna. Wydaje mi się jednak, że chociaż niektórzy traktują AI jako zagrożenie dla kreatywności i przemysłów kreatywnych, to bez dobrego pokierowania i potraktowania jej jako narzędzia nie zastąpi ona osób kreatywnych. Uważam, że właśnie osoby kreatywne, które będą używać sztucznej inteligencji i nauczą się dobrze wykorzystywać tego typu narzędzia, przyczynią się do tworzenia rzeczy, które będą coraz lepsze i coraz bardziej inteligentne.

Ewa: Myślę o takim słowie, które jest bardzo mało sexy: myślenie. Jeśli zrozumiem, to zaprojektuję. Kiedyś, gdy próbowałam krótko powiedzieć, czym jest projektowanie, to mówiłam, że to dyscyplina oparta na wiedzy. To ją odróżnia od sztuki. Trudno być dobrym projektantem bez umiejętności myślenia.

Mikołaj: Kontynuując to, co Maciek powiedział, sądzę, że w projektowaniu coraz większe znaczenie mają umiejętności menedżerskie. Przez to, że zespoły są coraz większe i coraz bardziej świadome samego procesu, ostatecznie ktoś musi podejmować decyzję i zebrać poszczególne wnioski w całość. Ktoś ostatecznie buduje produkt, który powstaje w tym czasami chaotycznym, czasami liniowym, a czasami zapętlonym procesie. Zbieranie tych wątków, podejmowanie decyzji, koordynacja działań – to coraz częściej zadania projektantów, co sprawia, że zaczyna się z tego robić zawód bardzo „reżyserski”.

Maja: Zapytam Was jeszcze o talent. W ogóle o nim nie mówiliście. Czy talent to kompetencja?

Ewa: W Polsce wzornictwo jest kierunkiem na Akademii Sztuk Pięknych. Podczas egzaminowania można te talenty wyłuskać, więc trudno sobie wyobrazić, że na studia projektowe dostaje się ktoś, kto nie ma pewnego rodzaju wyjątkowych zdolności.

Talent jest na początku, ale jeżeli potem nie ma wiedzy, pracy i umiejętności miękkich związanych z pracą w zespole, nie ma ciekawości i empatii, a pozostaje jedynie ufność albo i dufność, że mój talent wszystko załatwi, to nie jest to droga dla projektanta. Podsumowując: na pewno talent nie wystarczy, a nawet może poprowadzić na manowce.

Maciej: Mieliśmy krótką debatę po konkursie Young Design z Jadwigą Husarską i Tomkiem Pągowskim. Rozmawialiśmy właśnie o talencie i intuicji w kontekście zagrożeń związanych ze sztuczną inteligencją. Zastanawialiśmy się, jak się ma do tego talent i intuicja.

I w sumie przez całą rozmowę głównie rozmawialiśmy o intuicji. Myślę, że projektanci trochę różnią się od artystów. Aby powstał produkt, musimy zebrać dużo więcej danych, przetworzyć je i użyć właśnie intuicji projektowej, którą można nazwać też czasami talentem. Mnóstwo osób potrafi coś wymyślić, stworzyć pomysł, ale nie potrafi tego potem przełożyć na jakiś efekt – zarówno w świecie wirtualnym, jak i rzeczywistym. Projektant posługuje się intuicją. Wie, że coś będzie dobre, bo wyniknęło to z analiz i z danych, które otrzymał od różnych innych specjalistów. Dzięki temu, że ma talent do tworzenia czegoś, tworzy coś nowego, bo jeśli nie ma talentu do tworzenia, to nie stworzy nic nowego i będzie odtwórczy.

Ewa: Fenomen polskiego projektowania polega na tym, że opiera się ono o ASP. To jest tym wyróżnikiem, ale też gwarancją solidności i w pewnym sensie dawnej szkoły – także myślenia wizualnego oraz umiejętności rzemieślniczych. To wbrew pozorom projektantom się przysłużyło. Natomiast elementem hamującym może być konieczność pracy z wieloma danymi i współpracy z ludźmi z bardzo różnych profesji.

Stąd te umiejętności miękkie są niezbędne, bo talent może po prostu „położyć” projekt. Jeśli mamy takie stereotypowe wyobrażenie o osobie utalentowanej i uważamy, że jest ona niechętna do współpracy, kompromisu, rezygnacji z własnego zdania...

Mikołaj: A ja myślę, że talent jest kluczowy w momencie wyboru tego zawodu. Nie wiem, czy są ludzie, którzy wybierają zawód projektanta z powodów biznesowych, myśląc na przykład, że to zapewni im wysokie dochody w krótkim czasie.

Te wybory podejmuje się na poziomie talentu, pasji, jakiejś siły, która cię do tego pcha.

Maciej Mazerant: Co myślicie o często używanym przez twórców stwierdzeniu: „nie przepracowałem ani jednego dnia, bo kocham to, co robię”?

Mikołaj: Mnie się wydaje, że to jest fajne zdanie – bez względu na to, czy prawdziwe, czy nie. Talent może dać ułudę, że tak właśnie jest.

Każdy, kto pracuje, wie, że są w tej pracy fajne momenty, np. kiedy się wpadnie na pomysł, kiedy się w niego wierzy, ale są też trudne chwile, np. gdy nie można go zrealizować. Każdy również wie, jak wielka jest satysfakcja, kiedy projekt trafia na rynek. Wtedy jednak można poczuć mieszane emocje, bo np. coś się nie sprzedaje, ale cieszymy się, bo zdobyło nagrodę.

Podczas minionych 20 lat kariery zawodowej zaobserwowałem, że biznes widzi projektowanie jako działalność usługową, która w prosty sposób realizuje potrzeby użytkowników. Wydaje się, że jest to prawda, ale nie wystarczy po prostu zrobić badania i zastosować tak popularny ostatnio design thinking. Nawet jeśli się zbierze dużą grupę ludzi i stworzy się duży zespół projektowy, w którym nie ma utalentowanego projektanta i nawet, jeśli zrobi się dobre badania, to nie zagwarantuje przecież powstania dobrego produktu. To tylko minimalizowanie ryzyka zrobienia bardzo złego produktu.

Maciej: Bez talentu i intuicji projektowej nie powstanie tak zwany dobry produkt.
Jeśli nie ma w tym procesie osoby, która ma talent, intuicję, coś więcej, to nie będzie satysfakcjonującego efektu.

Mikołaj: Metodologia prowadzenia procesów projektowych polega po prostu na zbieraniu danych. Im precyzyjniej te dane są zebrane i dostarczone projektantowi, tym większe prawdopodobieństwo, że zrozumie on problem i odpowie w sobie właściwy sposób. Na rynku jest mnóstwo projektantów i to klienci wybierają ich na tym rynku, dostarczając potrzebne informacje. Te procesy służą zbieraniu informacji, a nie zastępowaniu projektanta w zabawie w design thinking. Obecnie na rynku można zauważyć wysoki poziom niezrozumienia tego procesu, a znalezienie utalentowanego projektanta leży w interesie producenta.

Maciej: Uważam, że wszystko jest w jakimś sensie zaprojektowane, ale nie zawsze był w tym procesie projektant, a zatem istnieją rzeczy źle zaprojektowane. Nie zawsze też, kiedy w procesie uczestniczy projektant, oznacza to, że rzecz jest dobrze zaprojektowana.

W takich zawodach jak zawody twórcze, praca bardzo często jest też naszym zamiłowaniem. To, co robimy, umożliwia nam poczucie spełnienia zawodowego, a także pozwala zarabiać pieniądze na życie. Ponadto daje nam satysfakcję z tego, że coś kreujemy, budujemy coś nowego. Projektanci są ludźmi kreatywnymi, którzy chcą tworzyć nowe rzeczy, zachowania, idee i to daje satysfakcję, pozwalając odnaleźć się w tym zawodzie osobom, które czerpią satysfakcję z tworzenia.

Ewa: Pomyślałam sobie, że jeśli nie przepracowałam w życiu żadnej chwili, bo praca zawsze była moją przyjemnością, to z drugiej strony trzeba powiedzieć, że tam, gdzie jest twórczość, tam jest pasja, a gdzie jest pasja, bywa… nierównowaga. Może się okazać, że nie zawsze będziemy w stanie komfortu i błogostanu. Jeśli myślimy o twórczości, to takie zwyczajowe pojęcie komfortu, równowagi i błogostanu do twórczości nie pasuje.

Maciej: Projektowanie to nie tylko tworzenie idei, bo tak na dobrą sprawę bardzo często jest tak postrzegane. To nie tylko kreowanie idei, jakieś fajne „pomysłowanie”, bo koniec końców trzeba to później zrealizować.

Wracając do tych kompetencji, od których zaczęliśmy, to Stowarzyszenie może też wesprzeć środowisko projektowe, mówiąc, że projekt musi mieć swoją postać, czyli musi być skończony, zrealizowany w jakiejś konkretnej formie, zapisany, przekazany. Projekt ma swoje etapy. Uczymy się tego dopiero w życiu zawodowym. Młodzi projektanci, którzy wchodzą w ten zawód, muszą być świadomi tego, jak dokładnie wygląda zawód projektanta.

 

Rozmawiali: Maja Ruszkowska-Mazerant i Maciej Mazerant

Strona Stowarzyszenia: spfp.org.pl

Przypis:
[1] Kazik, utwór: Las maquinas de la Muerte