Ludzie żyjący w XXI wieku już otrzymali etykietkę społeczności konsumpcyjnej. Opinia ta bierze się z nieustannie rosnącej sprzedaży produktów, coraz niższej ich jakości oraz cen, a co za tym idzie – także trwałości. Czy wobec tego pędu, nakręcanego dodatkowo przez reklamy i marketingowców, współczesny człowiek jest w stanie oprzeć się pokusie? Czy zechce zrobić coś, aby proces ten powstrzymać? O tym w rozmowie z redakcją „Purpose” opowiada Shannon South, amerykańska projektantka zajmująca się produkcją torebek z zastosowaniem używanych kurtek skórzanych.

Pani podstawowa działalność to tworzenie toreb z kurtek skórzanych. Jak powstał ten pomysł?

Zajmowałam się projektowaniem torebek na długo przed pomysłem z kurtkami. Na początku do szycia toreb stosowałam materiały typu vintage – podobały mi się nadruki, jakie znajdywałam, typowe dla lat 60. i 70. XX wieku. W pewnym momencie zmęczyło mnie szycie wszystkiego ręcznie, więc znalazłam kilku amerykańskich producentów, z którymi pracowałam nad różnymi projektami. Około 2006 roku współpracowałam też z chińskim producentem i nie mogłam uwierzyć, jak tania była produkcja toreb w Chinach. Zaczęłam więc produkcję właśnie tam. Czas mijał, a ja dowiedziałam się o wszystkich zagadnieniach związanych z ochroną środowiska. Zaczęłam wtedy myśleć o materiałach, jakich używam, oraz o zanieczyszczeniu generowanym przez transport toreb z Chin. Myślałam też o pracownikach. Nie miałam pojęcia, jakie były warunki ich pracy. Nie czułam więzi z tym, co robiłam, i bardzo mi się to nie podobało.
Na pomysł tego, co robię obecnie, wpadłam w 2008 roku podczas kampanii prezydenckiej. Myślałam o kondycji amerykańskiej gospodarki oraz o ludziach, którzy tracili pracę. Wymyśliłam więc najbardziej skrajny model biznesowy, w którym wszystko wytwarzane byłoby w Ameryce i z wykorzystaniem jak najmniejszej możliwej ilości materiałów. Wtedy też pojawił się pomysł przetwarzania skóry, zwłaszcza ze względu na jej trwałość. Chciałam w ten sposób pomóc gospodarce.

 

Dużo podróżowała Pani po świecie. Czy to miało wpływ na to, czym zajmuje się Pani obecnie?


Myślę, że podróże miały na mnie wpływ, ponieważ pozwoliły mi zmienić tok myślenia i stać się bardziej otwartą. Prawdopodobnie jednak podróżą, która najbardziej na mnie wpłynęła, był wyjazd do Indii na 6 miesięcy przed wymyśleniem modelu biznesowego z kurtkami. Właśnie w Indiach miałam możliwość zobaczyć i dotknąć wiele przykładów przedmiotów, które zostały zrecyklingowane, zupcyklingowane lub były biodegradowalne. Były to na przykład gliniane kubki na herbatę, które po wypiciu były rozbijane (tym samym zwracane ziemi), kupiłam też piękny koc, który został wykonany z fragmentów starych sukienek, torby zrobione ze starych gazet. Myślę, że zauważenie tych wszystkich przykładów ekologicznego myślenia, które mają miejsce w codziennym życiu, miało na mnie większy wpływ, niż zdaję sobie z tego sprawę.

Skóra to nie jedyny materiał, z którym lubi Pani pracować. Jakie są inne przykłady i dlaczego zajmuje się Pani zmienianiem funkcji przedmiotów?

Skóra to podstawowy materiał, jakim się zajmuję, chciałabym jednak rozszerzyć moją kolekcję o inne materiały. Eksperymentowałam już z tworzeniem toreb ze starych jeansów. Stworzyłam też prototyp lampy wykonanej ze starych koronkowych serwetek.

 

Na Pani stronie internetowej jest informacja, że Pani klienci często dzielą się z Panią historiami ich kurtek. Czy jest jakaś historia, która szczególnie przypadła Pani do gustu?

Wszystkie historie są piękne. Niektóre z nich są proste, o tym, jak przywieziono kurtkę z wycieczki do Włoch. Inne bywają dużo bardziej emocjonalne. Kilka kobiet przyniosło do mnie kurtki po swoich ojcach, którzy już nie byli z nimi na tym świecie.

Dlaczego historia przedmiotu, który Pani przerabia, jest ważna?

Historia jest istotna, ponieważ nadaje przedmiotowi wartość emocjonalną. Czuję, że ma on duszę. Widzę zadrapania i zagniecenia na skórze i zastanawiam się, skąd się wzięły i jak to się stało. Jakie było życie właściciela tej kurtki. Często o tym myślę podczas rozpruwania kurtki – zwłaszcza gdy znajdę jakąś notatkę lub inny przedmiot w kieszeni.

Działa Pani ze wsparciem The Pratt Design Incubator for Sustainable Innovation. Czym zajmuje się ta instytucja i jak wygląda jej wsparcie?

Pratt Institute, w ramach którego działa Incubator, to szkoła sztuki i designu na Brooklynie, w Nowym Jorku. Zdobyłam w niej tytuł magistra wzornictwa przemysłowego. Program inkubatora powstał jakieś 7 lat temu. Byłam już jakieś 6 lat po szkole, kiedy zdecydowałam się wrócić i dołączyć do inkubatora. Bycie jego członkiem oznacza przede wszystkim dofinansowanie wynajęcia studia pracy. Ponadto organizowane są dla nas szkolenia biznesowe oraz świetna sieć wsparcia poprzez dzielenie z innymi projektantami otwartego studio.

 

Jak znajduje Pani swoich klientów i czego oni zwykle oczekują?


To oni mnie znajdują poprzez blogi i inne publikacje online. Myślę, że moi klienci oczekują ekologicznej torby, która jest wyrafinowana i unikalna. Czegoś innego niż to, co można znaleźć gdziekolwiek indziej.

Czy popularność przetwarzania starych kurtek skórzanych oraz innych przedmiotów z czasem rośnie?

Tak, wydaje mi się, że od czasu, kiedy zaczynałam, pojawiło się dużo projektów przetwarzających skórę. Na początku mojej działalności znalazłam tylko jedną osobę robiącą coś podobnego. Teraz jest ich wiele.

Jak próbowałaby Pani przekonać kogoś, aby oddał swoją kurtkę w Pani ręce?

Nigdy bym nikogo do tego nie przekonywała. To musi być samodzielna decyzja moich klientów, zwłaszcza jeśli kurtka ma dla nich duże znaczenie sentymentalne. Chcę, żeby sami podejmowali decyzję o przerabianiu swoich rzeczy. Osobom, które nie mają odpowiedniej kurtki do przerobienia, oferuję torby z materiałów, które sama znalazłam.

Z Shannon South rozmawiała Agnieszka Furmańczyk
Tłumaczenie: Agnieszka Furmańczyk