W aktualnym numerze „Purpose” bohaterem „Młodej kultury” nie jest artysta, ale młode czasopismo kulturalne. „Artluk” powstał w 2006 r., w tej chwili możemy zapoznać się z jego trzecim numerem. Czy magazyn znalazł swoje miejsce na rynku? Kto go tworzy? I co znaczy hasło „sztuka na spad”? O to wszystko pytamy Pawła Łubowskiego — redaktora naczelnego kwartalnika.

„artluk” to młode czasopismo kulturalne — istnieje od 2006 r. Skąd się wziął na nie pomysł?

Młode i stare. Tytuł jest nowy, ale osoby tworzące go współpracują nad upowszechnianiem sztuki poprzez czasopisma już od dawna. W 1998 r. powołaliśmy stowarzyszenie ARTES i pismo ARTeon. W roku 2000 ARTES sprzedał je prywatnemu wydawcy. Do 2006 r. prowadziłem ARTeon wraz członkami stowarzyszenia. We wrześniu 2006 r. ta sama grupa ludzi powołała nowe pismo, ale pod egidą Zarządu Głównego Związku Polskich Artystów Plastyków. Moje doświadczenia z prasą kulturalną są jeszcze starsze. W roku 1994 uczestniczyłem przy powstawaniu „Gazety Malarzy i Poetów” — pisma finansowanego przez Urząd Miejski w Poznaniu. Poznaliśmy wiele sposobów wspierania kultury: od pracy społecznej w stowarzyszeniach, przez skromne dotacje państwowe i samorządowe, po rodzący się w Polsce prymitywny kapitalizm, który sztukę i twórców myli — niestety, jeszcze zbyt często — z ziemniakami. Wydawcą „artluka” jest Związek Polskich Artystów Plastyków. Chcemy nawiązać do jego bogatej tradycji. W swej blisko 100-letniej historii wydawał wiele periodyków poświęconych sztuce: „Formę”, „Głos Plastyka”, „Przegląd Artystyczny” i „Biuletyn”, który w latach 70. był jedynym w Polsce nieskrępowanym przez reżim PRL-u źródłem wiedzy o sztuce współczesnej, a do którego pisały wielkie postaci kultury polskiej. Można będzie zapoznać się z tymi artykułami w „artluku”.

Kto tworzy „artluk?

W redakcji są zarówno wybitni krytycy i teoretycy sztuki, jak i artyści. Dzięki temu możemy pokazywać sztukę nie tylko od strony teorii, ale i praktyki artystycznej. Nie ma w Polsce takiego pisma, gdzie twórcy mają decydujący głos. Utarł się pogląd, że pisma muszą redagować historycy sztuki, ale to pisma tworzone przez artystów zaznaczyły się w naszej kulturze, choćby wymieniona już „Forma”, powołana do życia w 1932 r. przez Władysława Strzemińskiego i Karola Hillera. „artluk” jest pismem wielogeneracyjnym. Mamy w redakcji zarówno kolegów o nazwiskach już uznanych w świecie krytyki, jak i młodych, dopiero zaczynających swą przygodę ze sztuką. Wydaje mi się, ze jest to duży atut naszego zespołu — doświadczenie i świeże spojrzenie, nieskrępowane rutyną. Poza tym współpracujemy z krytykami z zagranicy, z innych regionów kulturowych, co też wzbogaca nasze widzenie sztuki.

Czy trudno jest startować z nowym czasopismem kulturalnym? Jego tworzenie nie jest proste, bo nie jest to przecież przedsięwzięcie nastawione na duży zysk. Czy właśnie dlatego „artluk” jest kwartalnikiem?

Nie. Częstotliwość wydawania można zmienić. Przypuszczalnie niedługo zmienimy ją na cykl dwumiesięczny. Na pewno trudno jest startować z nowym pismem kulturalnym. Zysków w najbliższym czasie nie przewidujemy. Pisma tego rodzaju jak „artluk” w krajach bardziej od nas rozwiniętych gospodarczo finansowane są przez reklamy galerii. W Polsce nie ma rynku sztuki, a tym samym galerii nie stać na umieszczanie reklam w pismach o sztuce. Jeszcze nie wykształciła się w naszym kraju grupa społeczna, która by ten rynek wykreowała. W Stanach Zjednoczonych to prywatne galerie mają decydujący wpływ na sztukę poprzez handel dziełami sztuki.

Co znaczy hasło „sztuka na spad”?

Hasło pisma to „Sztuka na spad”, które oznacza, że „artluk” jest otwarty na wszystkie opcje artystyczne, wolny od stereotypów, prezentuje różne dziedziny twórczości, bez granic i ram, a jedynym ograniczeniem są wymiary stron. Również opracowanie plastyczne podporządkowane jest temu hasłu. Elementy graficzne i ilustracje umieszczamy na stronach z reguły na spad, co nadaje plastyczną identyfikację pismu.

Do kogo kierowany jest „artluk”? Ilu czytelników docelowo spodziewają się Państwo pozyskać?

„artluk” jest pismem niszowym, a że poziom edukacji plastycznej w Polsce jest bardzo niski, to nie liczymy na dużą liczbę czytelników. Brak wychowania plastycznego w szkołach, traktowanie przez polityków kultury jako niepotrzebnego balastu (z którym nie wiadomo, co zrobić), brak miejsca na sztukę w massmediach wpływa na liczbę potencjalnych miłośników sztuki. Ale liczymy na ludzi młodych, którym jeszcze chce się poszukiwać czegoś nowego — nowych sposobów na życie, poznawać nowe idee, bo sztuka to przecież filozofia, tylko przekazywana środkami wizualnymi.

Jakie były pierwsze opinie na temat „artluka”, które Państwo otrzymali?

Bardzo pozytywne. Jesteśmy tym nawet zaskoczeni, ale żeby coś powiedzieć o piśmie, trzeba trochę poczekać. Wydaję mi się, że po roku będzie można pismo już miarodajnie ocenić.

A czym dla Państwa jest „przedsiębiorczość w kulturze”?

Jak na razie jest to walka o przetrwanie. Złe ustawodawstwo dotyczące kultury (chociażby brak ulg podatkowych dla wspierających kulturę) stawia nas daleko za państwami rozwiniętymi, gdzieś na poziomie trzeciego świata.

Są Państwo związani ze ZPAP-em. Proszę powiedzieć, czy dzisiejsi artyści są przedsiębiorczy? Czym się to przejawia? I czy artyści używają sformułowania ‘przedsiębiorczy’?

Na początku lat 90. istniał wśród polityków pogląd, że dobra sztuka sama się utrzyma. Przypuszczam, że większość polityków decydujących o ustawodawstwie i gospodarce uważa tak do dzisiaj. Tyko nie mówią tego publicznie, bo już nie wypada. Pocieszające jest to, że ludzie zamożni zaczynają wspierać sztukę, gdyż znaleźli w niej przepustkę do wieczności i dobrą lokatę kapitału. Powstają liczne prywatne kolekcje, a wiele znaczących przedsięwzięć artystycznych jest hojnie finansowo wspieranych przez firmy prywatne. Wspieranie sztuki zaczyna się opłacać, lecz nie można liczyć na natychmiastowe zyski. Kultura to dziedzina, w którą trzeba inwestować, a skutki będą widoczna za jakiś czas, może dopiero dla przyszłych pokoleń. Jak na razie staramy się obronić to, co mamy. Związek Polskich Artystów Plastyków występuje wraz z innymi środowiskami artystycznymi o niewprowadzanie VAT-u dla twórców. To doprowadziłoby do katastrofy. I tak mamy trudną sytuację. Aby mówić o „przedsiębiorczości w kulturze”, trzeba wpierw stworzyć warunki, by takowa mogła zaistnieć.