Poproszono mnie, abym w obecnym numerze wytłumaczył się ze swojej trzyletniej (już?) działalności w magazynie „Purpose” jako prowadzący dział „Analiza”. Spróbuję to zrobić.

Ważne jest pytanie , co było i jest celem tego działu. Jak wskazuje nazwa, jego autor ma za zadanie dokonanie analizy problemu, który podejmowany jest w danym numerze magazynu. Ze względu na internetowy charakter wydawnictwa nie może to jednak być analiza zbyt rozbudowana i dogłębna , za co z góry przepraszam tych, którzy oczekują kilkunastostronicowych tekstów z aparatem naukowym. W redakcji wyszliśmy bowiem z założenia, że Internet jest medium konsumującym głównie zwarte moduły informacji. Właśnie z tego powodu w swoich artykułach staram się podjąć głębszą refleksję, ale w miarę możliwości w skondensowanej formie. Tak więc analiza ma zarazem syntetyczny charakter. Myślę, że jest to rys szczególny naszego magazynu, który próbuje mediować   między tak trudnymi obszarami, jak sztuka i przedsiębiorczość.

Przyznam się, że na początku miałem wątpliwości, czy można się takiej mediacji podjąć — do dziś zresztą w pełni ich nie rozstrzygnąłem. Trzy lata doświadczeń w tym zakresie pokazują jednak, że warto było podjąć ten trud . Relacje między sztuką a przedsiębiorczością są bardzo skomplikowanym i wielowątkowym zagadnieniem. Nie ma tu bowiem prostego przełożenia, jak na przykład w biznesie, ponieważ bycie przedsiębiorczym w obszarze sztuki nie musi od razu oznaczać robienia wielkich pieniędzy. Może po prostu przejawiać się inicjatywą w tworzeniu nowych projektów kulturalnych czy też kreatywnością w powoływaniu nowych instytucji zajmujących się kulturą. Przedsiębiorczość w kulturze zakłada działalność nie tylko samych artystów, ale przede wszystkim firm i instytucji, które pomogą twórcom znaleźć swoje miejsce we współczesnym świecie. Sądzę, że od początku istnienia magazynu chodziło o to, by pokazać takie inicjatywy i takie osoby, które te zadania realizują najlepiej. Wydaje się, że ta idea jest nadal aktualna, a działania w tym obszarze okażą się w najbliższej przyszłości niejako p rekursorskie. Wzrost gospodarczy, przynależność do struktur unijnych powoduje, że zainteresowanie kulturą będzie wzrastać, a kreowanie postaw, które w sposób oparty na głębszej refleksji próbują pogodzić sztukę z przedsiębiorczością jest potrzebą czasów, w których żyjemy.

Chciałbym również napisać parę bardziej osobistych słów dotyczących mojej współpracy z „Purpose”. Jestem historykiem sztuki, ale moje zainteresowania i doświadczenia życiowe zawsze wychodziły daleko poza obszar ściśle naukowego podejścia. Składa się na nie praca kuratora w Muzeum Sztuki, przedstawiciela handlowego prywatnej firmy, nauczyciela szkoły średniej, nauczyciela akademickiego, nie stroniącego od działań w obszarze Uniwersytetu III Wieku, a także członkostwo w Stowarzyszeniu Historyków Sztuki. Mediacyjny  charakter mojej działalności wynika niejako z mojej natury. Nie potrafię bowiem zająć się tylko jednym zagadnieniem, interesuje mnie sytuacja „pomiędzy”. Może dlatego zawsze uczyłem historii sztuki w środowisku przyszłych artystów i architektów. Wydaje mi się, że to pozwala mi patrzeć także na własną dziedzinę z pewnym dystansem i jakby z zewnątrz.

Szczególnie silnie odczuwam to, kiedy wykładam historię architektury oraz historię kultury i sztuki w Instytucie Architektury Politechniki Łódzkiej. Uważam to doświadczenie za wyjątkowo cenne, ponieważ pozwala mi ono skonfrontować wiedzę z praktyką. Wydaje mi się, że moja sytuacja na Politechnice jest bardzo podobna do tej, jaka jest moim udziałem w magazynie „Purpose”. To doświadczenie teoretyka, który wiele może nauczyć się od praktykujących daną dziedzinę, ale jednocześnie może pokazać, jak cenna dla praktyki życiowej jest wiedza i refleksja teoretyczna. Wierzę bowiem, że zarówno rozum, jak i doświadczenie są człowiekowi niezbędne do rozsądnego działania. Mam nadzieję, że pisząc w „Purpose”, czy wykładając na uczelni, chociaż w małej części mogę przyczyniać się do tego, byśmy wspólnie lepiej rozumieli świat i wspólnie go budowali.

Na zakończenie chciałbym wyrazić życzenie, by ten jubileuszowy numer nie wywołał u nas, pracujących dla magazynu, przeświadczenia, że udało nam się wszystko, co sobie założyliśmy, i że trzy lata istnienia na rynku multimedialnym to wystarczająco duże osiągnięcie. Kiedy zaczynałem współpracę, nie wiedziałem, czy potrwa ona zbyt długo, choć wierzyłem, że takie pismo ma szanse powodzenia. Dziś widać, że jest ono potrzebne, że dobrze wypełnia swoją rolę  w tym trudnym obszarze. Czego więc jeszcze mogę życzyć na przyszłość? Włączenia wielkiego biznesu w ten projekt, który bez wątpienia jest tego wart, choć zachodzi obawa, że to może ograniczyć wolność piszących i wydających pismo. I to jest ta trudność, o której zawsze warto pisać. Czy wolny artysta to artysta bogaty, czy artysta biedny?