Przy okazji rozmowy o współpracy, przeprowadzonej z Davidem Grahamem – nowojorskim scoutem lokalizacji, dowiemy się nieco o jego niecodziennym zawodzie. Specjalista od filmu, ale taki, którego nie widać na ekranie, jego nazwisko pojawia się na samym dole tzw. listy płac pod koniec taśmy filmowej. A jednak, bez tego człowieka oglądane przez nas produkcje nie byłyby tak atrakcyjne. Scout lokalizacji filmowych to osoba, która pracuje w terenie, wynajduje i załatwia ciekawe, niepowtarzalne miejsca, w których kręcone są poszczególne sceny. Człowiek, który współpracuje z reżyserami, producentami i całą ekipą filmową. David Graham przyczynił się do powstania takich filmów jak: „Ultimatum Bourne’a” Paula Greengrassa czy „Burza lodowa” Ang Lee, a także „Joe Black” Martina Besta oraz „Miłość ma dwie twarze” Barbary Streisand.

Jest Pan specjalistą, scoutem od lokalizacji filmowych. Co to właściwie znaczy? Jakie są Pana zadania i jak wygląda Pana zwyczajny dzień?

Nigdy nie mam czegoś takiego, jak zwyczajny dzień. Czasem przez całą dobę szukam w internecie nowych pomysłów naplan filmowy. Innym razem wyszukuję nowych informacji o lokalizacjach, które już znam.Niekiedy, gdy potrzebuję oryginalnego miejsca i nie mogę go znaleźć, dzwonię do innych scoutów lub do komisji filmowych.

Kiedy „scoutuję”, pierwsze 2-3 godziny poświęcam na szukanie i umawianie się na rozmowy. Kolejnych 6 godzin to maraton spotkań i fotografowania. Muszę to robić jak najlepiej, żeby pomysł się sprzedał. Ostatnie 2-3 godziny dnia to edycja zdjęć i praca nad moją stroną internetową.



Co jest pierwsze – znajduje Pan miejsce i proponuje je producentowi, reżyserowi? Czy odwrotnie – dostaje Pan scenariusz, wskazówki i zaczyna szukać?

Zwykle reżyser, czasem producent, daje mi scenariusz filmu lub tablice koncepcyjne, jeśli mowa o reklamie telewizyjnej. „Znajdź dla mnie dobre miejsce, na mój koszt” – taki tekst słyszę zazwyczaj.

Jaka jest Pana rola, gdy już znajdzie Pan miejsce i zapewni do niego dostęp filmowcom?

Moim zadaniem jest zdobycie pozwolenia na skorzystanie z danego miejsca. Muszę się upewnić, czy jest ono dobrze ubezpieczone, a jeśli jest taka potrzeba sprowadzić policję, ostrzec sąsiadów o zbliżających się dniach zdjęciowych. Zespołowi należy zapewnić mapę dojazdu, a także miejsca, gdzie będą mogli zjeść, odpocząć, skorzystać z toalety – ogólnie mówiąc, robię wszystko to, czym producent nie chce się zajmować i muszę sprawić, by każdy był zadowolony.

Jak wygląda współpraca ze sławnymi i tymi mniej znanymi reżyserami lub producentami? Czy trudno znaleźć wspólny język, osiągnąć kompromis?

Najmniej ważny reżyser, pracujący nad najgorszym wideoklipem, potrafi być prawdziwym utrapieniem (nie będę wymieniał nazwisk), a najsłynniejsi reżyserzy, robiący najlepsze filmy, bywają najmilszymi ludźmi, z jakimi można pracować i porozumiewać się (np. Ang Lee). Natomiast czasem jest zupełnie na odwrót.

Czy współpracuje Pan z innymi branżami, które mogłyby być zainteresowane znalezieniem ciekawych lokalizacji?

Często jestem zatrudniany przez agencje eventowe, żeby znaleźć im miejsca na specjalne imprezy. Podczas dwóch największych nowojorskich fashion weeków dzwoniono do mnie, żebym wyszukał lokalizacje na pokazy iwydarzenia. Raz otrzymałem telefon z prośbą, by poszukać miejsca na zbiorową orgię – była to impreza promująca prezerwatywy.



Jak udaje się Panu rozmawianie i aranżowanie wynajmu lub korzystania z czyjejś prywatnej własności na potrzeby filmu? Czy należy to do Pana obowiązków?

Generalnie tak, zajmuję się załatwianiem formalności związanych z wypożyczaniem prywatnych lokali. Ustalam wysokość zapłaty, która musi być zawsze zgodna z naszym budżetem, negocjuję umowę i wybieram ubezpieczenie. Później pracuję pomiędzy firmą filmową a właścicielem lokalu, by uczynić wszystkich szczęśliwymi.

Czy ludzie chętnie pozwalają na wykorzystywanie ich własności w filmach? Jakie są najlepsze argumenty? Płaci się im za to?

Wszystko zależy. W Nowym Yorku jest to dość trudne, tym bardziej że dużo się tam kręci filmów. Znacznie łatwiej jest w małych miastach. Kiedyś znalazłem dom idealny do sceny z pościgiem samochodowym, w którym auto przejeżdża przez środek dużego pokoju.  Właścicielka budynku była tak podekscytowana, że nie chciała przyjąć zapłaty. Ale to wyjątek, bo zawsze płacimy.
Co ciekawe łatwiej znaleźć duże, bogate domy niż lokalizacje mniejsze i biedniejsze. Myślę, że zamożni ludzie, którzy nie potrzebują pieniędzy, lubią się w czasie zdjęć wprosić do znajomych na imprezę. Właściciele domów o mniejszym budżecie zdają się nie wierzyć w koncepcję kręcenia filmu w ich mieszkaniu, mimo że mogliby skorzystać z pieniędzy.

Czy chciałby Pan zrobić też swoją własną produkcję z użyciem Pana najlepszych lokalizacji?

Aktualnie jestem w trakcie pisania własnej historii o duchach. Mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać miejsca, które do tego projektu znalazłem. Byłem dotychczas reżyserem 2 niskobudżetowych wideoklipów muzycznych. Do jednego potrzebowałem kościoła, a nie miałem pieniędzy, ale na szczęście wcześniej znalazłem do klipu Madonny kościół w Harlemie,. Dostali wtedy duże wynagrodzenie. Dzięki temu pozwolili mi samemu wykorzystać tę lokalizację za małe fundusze.

Rozmawiała: Agnieszka Furmańczyk
Zdjęcia: dzięki uprzejmości Davida Grahama