Doświadczony artysta, doceniany na całym świecie, swój czas poświęca młodym artystom. Jako dziekan ASP w Krakowie z radością patrzy na "ogień nieuleczalnej gorączki w oczach" swoich studentów. Jak postrzega polskie społeczeństwo i dlaczego wybiera się na "pustynię"? Z Andrzejem Bednarczykiem rozmawia Maja Ruszkowska.

Panie Andrzeju, jest Pan Dziekanem Wydziału Malarstwa krakowskiej ASP Jednocześnie jest też Pan artystą czynnie uczestniczącym w życiu artystycznym. Proszę powiedzieć, jak Pana działalność jest odbierana na uczelni przez innych profesorów, a przede wszystkim przez studentów?

Od dziewięciu lat jestem zaangażowany w pracę organizacyjną uczelni (dwie kadencje jako prodziekan, potem dziekan Wydziału Malarstwa, również członek Senatu ASP w Krakowie). Jednocześnie prowadzę Pracownię Malarstwa. Gdy do tego dołożę udziały w jury, komisjach, radach programowych, komitetach organizacyjnych, komisarzowanie i organizowanie wystaw, konferencji itp., daje to dość wariacki kalendarz zajęć. Łączenie tych funkcji z własną pracą twórczą i intensywnym uczestnictwem w wystawach wymaga po prostu ścisłego przestrzegania dyscypliny organizacyjnej. Stwierdzam, że udało mi się tak skomponować wielość swoich aktywności, że dopełniały się one, wzajemnie tworząc mi szerokie pole możliwości. Ocenę mojej aktywności pozostawiam jej adresatom.

Wystawiał Pan prace w Starym Browarze. Proszę opowiedzieć o tej wystawie. Czy był Pan zadowolony z poziomu przedsięwzięcia, jakim były targi ArtPoznań 2005?

Stało się tak, że w salach wystawowych Starego Browaru, goszczącym ekspozycje ArtPoznań 2005, miałem okazję prezentować moją indywidualną wystawę zorganizowaną przez ABC Gallery bezpośrednio przed targami. Dało mi to niecodzienną okazję skonfrontowania własnej pracy z tym, co dzieje się w sztuce polskiej prezentowanej w tej samej przestrzeni ekspozycyjnej. Było to fascynujące, acz w pełni subiektywne doświadczenie. Uważam, że ArtPoznań jest jedną z największych i istotnych prezentacji sztuki polskiej, jest dobrze zorganizowana i zaprezentowana, chociaż niewolna od niedociągnięć. Z drugiej jednak strony ujawniły się pewne nieporozumienia w pojmowaniu istoty targów sztuki. Wszyscy biadamy nad słabością rynku sztuki w Polsce, rynku kształtowanego w świecie przez galerie prywatne. Byłem na wielu targach sztuki, ale jeszcze nigdzie nie widziałem pod pracą karteczki z informacją, jak bezpośrednio kontaktować się z artystą w sprawie sprzedaży, umieszczonej na wystawie non profit towarzyszącej targom. Takie działanie nie przyczyniają się do rozwoju rynku sztuki.

Porozmawiajmy więc o pieniądzach W jaki sposób Pan finansuje swoją działalność artystyczną? Czy w Pana twórczość zaangażowani są sponsorzy, uczelnia, czy może korzysta Pan z dofinansowań państwowych (stypendia)?

W dużej części moją działalność finansuję z własnych środków pozyskanych z pracy zawodowej, prac sprzedanych za pośrednictwem ABC Gallery. Moja galeria kilkakrotnie finansowała realizacje moich dużych instalacji, co daje mi pewną stabilizację. Ze stypendium korzystałem kilkukrotnie, raz z Pollock-Krasner Foundation z Nowego Jorku i dwukrotnie z Ministerstwa Kultury.

Jest Pan związany z ABC Gallery — jak wygląda ta współpraca? Czy każdy artysta powinien związać się z galerią, która będzie go reprezentować? I jeżeli tak, to dlaczego?

Z ABC Gallery współpracuję na zasadach wyłączności. Galeria zajmuje się sprzedażą prac, promocją, organizacją wystaw, zapewnia mi opiekę prawną, co pozwala mi skoncentrować się na pracy twórczej. Podstawą współpracy z galerią jest wspólnota celów i wzajemne zaufanie, nie jest to bowiem współpraca wyłącznie biznesowa. Są to dyskusje, artystyczne niesnaski, wspólne marzenia, wspólnota sukcesów i porażek.

A wracając do uczelni, proszę powiedzieć, co takiego w sobie ma ASP w Krakowie, czego nie mają inne uczelnie w Polsce i czy warto studiować w Krakowie.

Uchylę się od analizy porównawczej polskich uczelni artystycznych. Mogę natomiast powiedzieć, że Wydział Malarstwa Krakowskiej ASP dysponuje pewnymi atutami. Pierwszym z nich jest kadra zaangażowana w dydaktykę, otwarta na indywidualność każdego studenta. Wyrazem tego jest struktura i program. Umożliwiają one swobodne dopasowanie przebiegu studiów do własnych preferencji. Znajdziecie tu siedem pracowni malarstwa i sześć rysunku o odmiennych programach (z możliwością ich zmiany po każdym roku studiów), dwie odmienne pracownie interdyscyplinarne, tkaninę artystyczną z laboratorium włókna, malarstwo monumentalne, katedrę scenografii, międzywydziałową pracownię komputerową, bibliotekę i mediatekę wydziałową, cykle wykładów otwartych, wyjazdy do muzeów i na wystawy w całej Europie, solidną teorię, indywidualne programy i tok studiów, semestralne wyjazdy do uczelni europejskich, stary Kraków z nową sztuką, kluby i puby gęste od dyskusji i pogaduszek artystycznych. Wszystko to tworzy konstelację możliwości rozwoju dostępną dla studentów.

Może zatem opowie Pan trochę o młodych artystach, o studentach. Czy w minionych latach dostrzegł Pan wśród nich wyjątkowe talenty, o których powinniśmy wspomnieć?

Mówię tylko o tych, których sam znam i uczę. Chciałoby się powiedzieć o wszystkich moich studentach, o ich wyjątkowym talencie, o radości obserwowania ich borykania się z oporem materii artystycznej, małych i dużych sukcesach, o ogniu nieuleczalnej gorączki w oczach. Jestem zbyt wplątany w ich własne światy, żebym mógł i chciał chłodno spojrzeć na wagę tego, co robią. Największą satysfakcją jest widzieć tych, którzy mimo trudności pozostają przy sztuce. A o tych, którym trzeba się przyjrzeć i tak usłyszycie.

A co poradziłby Pan tym młodym artystom, którzy są na początku swojej kariery? W jaki sposób powinni promować swoją twórczość? Jakie powinni podjąć kroki, aby zaistnieć na rynku sztuki? Czy mógłby Pan polecić przedsięwzięcia, konkursy, w których powinni uczestniczyć?

Pierwszym warunkiem czynnego uczestnictwa w życiu kulturalnym jest dostanie się do obiegu informacji. Należy więc być obecnym w sposób permanentny na wszelkich możliwych wystawach, konkursach, prezentacjach, w bazach danych. Niezbędne jest dysponowanie profesjonalnym portfolio w formie drukowanej i elektronicznej oraz rozpowszechnianie go w galeriach i innych instytucjach kulturalnych. Trzeba po prostu poinformować środowisko o swoim istnieniu. Jeżeli uda się zainteresować swoją pracą dobrą galerię, można sprawy promocji oddać w ręce fachowców.


Czy Pana zdaniem obecna sytuacja w Polsce (członkostwo w Unii Europejskiej oraz wzrost gospodarczy) przekłada się na działalność artystyczną? Jak Pan to widzi na własnym przykładzie?

Osobiście nie odczuwam jakichś istotnych zmian po wejściu Polski do Unii Europejskiej, lecz cieszę się z tej historycznej zmiany. Wierzę bowiem, że uczestnictwo w tych strukturach wymusi na polskich politykach należyte traktowanie spraw kultury narodowej, a może w przyszłości ich do tego przekona . Już widzimy, że pełne uczestnictwo w europejskiej przestrzeni kulturalnej owocuje wieloma inwestycjami na rzecz kultury.

Jak Pan odbiera dzisiejsze społeczeństwo — czy jest ono otwarte na sztukę i kulturę?

Polacy w swojej głównej masie, od najwyższych elit politycznych po niziny społeczne, są narodem kulturowych analfabetów. Nie dysponują intelektualnym instrumentarium umożliwiającym kontakt za sztuką. Co gorsza, Polacy nie znają odpowiedzi na pytanie (ba, nie zadają go sobie w ogóle), po co jest sztuka, komu jest potrzebna i do czego? Duchowa strona życia narodu leży w gruzach. Przeciętny Polak stając wobec sztuki współczesnej, reaguje agresywnie lub kpiną. Oczywiście jest to reakcja obronna na niezrozumienie. Powodem tak katastrofalnego stanu rzeczy jest brak edukacji. Jest oczywistością, że sprawy kultury nie przynależą nam w sposób naturalny, wymagają więc kształtowania, kultywowania, wyrastania w niej. Niestety rodzina przestała pobudzać i kształtować potrzebę sztuki, szkoła uznała sztukę za zbędną, instytucje rozpowszechniania kultury zaprzestały aktywności edukacyjnej. To wieloletnie zaniedbanie uczyniło z kręgów artystycznych margines społeczny, a grono ludzi tworzących i odbierających, kultywujących współczesną kulturę narodową mieści się w ramach błędu statystycznego. Dziczejemy z roku na rok, stajemy się bezwolnym konsumentem rewelacji zachodnich. Mam wrażenie, że według przeciętnego Polaka sztuka ma być przede wszystkim w dostępnej cenie, niczego od klienta nie wymagać i robić mu dobrze. A przecież powstaje w Polsce wiele dzieł wybitnych, wielu jest artystów i ludzi kultury, państwo mimo wszystko łoży na kulturę niemałe pieniądze. Potrzebujemy więc narodowego programu restytucji kulturalnej, programu edukacyjnego, który obejmie wszystkie poziomy kształcenia i jest to nasz palący i niezbywalny obowiązek.

Na zakończenie naszej rozmowy proszę zdradzić nam swoje najbliższe plany.

Właśnie uzyskałem od Rektora zgodę na roczny urlop artystyczny. Zamykam wszystkie aktywności pozaartystyczne, zamykam się w pracowni. Ograniczam też aktywność wystawienniczą. Jest to moja droga na pustynię. Jest wiele fundamentalnych kwestii czekających na rozstrzygnięcie, które wymagają wyciszenia i totalnej koncentracji. Nie mam więc konkretnych planów realizacyjnych. Po prostu pracuję, a co z tego wyniknie — czas pokaże.

Wyraź swoją opinię na FORUM