ENDO, czyli Agata Nowicka to młoda ilustratorka, która zaznała już smaku kariery. Nam opowiada, jaka jest jej recepta na sukces i dlaczego czuje się niewolnikiem.

Od jak dawna zajmujesz się ilustracją? Swoje ilustracje robisz w komputerze, dlaczego?

Rysuję od maleńkości, zawsze było to moje ulubione zajęcie. Pierwsze rysunki na komputerze rysowałam 15 lat temu, kiedy mój brat dostał swój pierwszy PC. Wtedy też zdałam do liceum plastycznego w Gdyni Orłowie. Po liceum miałam kilka lat przerwy, chciałam wypróbować kilka innych opcji na życie, ale ciągle mi czegoś brakowało. Impulsem do ponownego wzięcia się za rysowanie była przeprowadzka do Warszawy i zupełnie nowe życie, które się z nią wiązało. Ponieważ dużo czasu spędzałam przy komputerze, wydawał się oczywistym narzędziem.

Robiłaś ilustrację m.in. do „Elle”. W jaki sposób do tego doszło i jak wyglądała ta współpraca? Z kim jeszcze pracowałaś?

„Elle” skontaktowało się ze mną po artykule w Wysokich Obcasach. Było mi bardzo miło, chociaż przyznam, że nie byłam gotowa na zmianę swojego sposobu narracji czy poczucia humoru, które chyba trochę kolidowały z wyobrażeniami redakcji na temat potrzeb ich targetu. Teraz rysuję głównie okładki „Lampy” (http://lampa.art.pl) i ilustracje do „Aktivist Exklusiv” (www.exklusiv.pl). Zdarzają się plakaty, okładki płyt, ilustracje do książek. W sierpniu moje rysunki ukazały się po raz pierwszy w zagranicznych magazynach — kanadyjskim „Eat Your Friends” (http://www.eatyourfriends.com) i nowojorskim „NY Walker”.

Czy zawód ilustratora jest zajęciem trudnym? Opowiedz, proszę, jak wygląda Twoja praca?

Rysowanie jest o tyle trudne, że ciągle towarzyszą mu wątpliwości. Ale jest też niesamowicie przyjemne i pożyteczne — odrywa od rzeczywistości i pozwala zachować młodość. Rysując, ciągle prowadzę wewnętrzny dialog ze sobą. Nie zawsze jest tak, że siadam do pracy z gotowym pomysłem na rysunek, często najlepsze pomysły przychodzą dopiero w jej trakcie. Chętnie pokazuję swoje prace ludziom, którzy akurat mnie odwiedzają, jestem ciekawa ich uwag. Po ośmiu godzinach gapienia się w ekran zaczyna mi brakować dystansu.

Czy zajmujesz się czymś innym oprócz rysowania?

Pracuję w redakcji „Aktivist” i „Exklusiv”. Zajmuję się produkcją sesji zdjęciowych, redagowaniem działu mody i wywiadami z zagranicznymi rysownikami. Chociaż pochłania to sporo mojego czasu, ta praca pozwala mi na żywy kontakt z ludźmi, którego rysownikom często brakuje.

A czy jest coś, czym szczególnie chciałabyś się pochwalić? Jakieś nadzwyczajne zlecenie?

Cieszę się z każdego zlecenia, bardzo mi miło, że ludzie chcą mieć moje rysunki w swoich projektach. Kiedy już szykowałam się na podbój zagranicznej prasy, nagle rozdzwoniły się telefony i mam teraz pracę na parę miesięcy. Wspaniałą niespodzianką było zaproszenie do tajnego forum rysowników z różnych krajów, które dostałam od „Preshaa” (http://preshaa.com), z którym robiłam wywiad do „Aktivist” i „Exklusiv”.

W „Purpose” bardzo często poruszamy temat przedsiębiorczości w kulturze. Czy Twoim zdaniem to, czym się zajmujesz, może stać się dochodowym zawodem/zajęciem w Polsce?

Na razie trzeba być dość zdeterminowanym. Rynek jest ciasny i raczej niewdzięczny. Kultura wizualna jest strasznie wątła, ludzie nie są przygotowani na odbiór ilustracji, plakat umarł, komiks jest kojarzony z głupawymi historyjkami dla dzieci. W porównaniu z zagranicą polska fotografia ma się nawet dobrze, ale ilustracja ma jeszcze wiele do nadrobienia. Oto wyzwanie! Jeśli ktoś chce zostać rysownikiem na serio, to warto, aby od czasu do czasu przeszedł się z teczką po wydawnictwach, dla których chciałby pracować. Kilka zleceń w miesiącu może dać całkiem niezłą pensję, choć rysownicy często muszą podejmować się innych zajęć, żeby się utrzymać. Ilustracje zaczynają się pojawiać w dużych kampaniach reklamowych, chociaż honoraria są relatywnie małe. No i nie każdy chce rysować reklamy, słusznie obawiając się, że na tak niewielkim rynku jego kreska będzie od tej pory kojarzona z jednym produktem. Jestem jednak przekonana, że pracy dla rysowników będzie coraz więcej.

Czy myślisz o tym, aby realizować się za granicą? Czy raczej nastawiasz się na Polskę?

W Polsce zaczęłam się trochę czuć niewolnikiem swojego zbyt rozpoznawalnego stylu, miałam wrażenie, że to on powstrzymuje czasem potencjalnych zleceniodawców. Dlatego z ulgą przywitałam pierwsze zlecenia z zagranicy. Zdaję sobie sprawę z tego, że tam jest znacznie trudniej zaistnieć, dlatego zanim spróbuję na serio, chcę zgromadzić portfolio, z którego będę zadowolona w 100%. Nie chciałabym jednak wyprowadzać się z Polski i dzięki internetowi nie ma takiej potrzeby. Jedna z moich ulubionych rysowniczek — Yuko Shimizu (http://yukoart.com) — mówi, że będzie mogła nazywać siebie rysownikiem po 10 latach pracy w tym zawodzie. W takim razie mam jeszcze 7 lat ciężkiej pracy przed sobą i to, co osiągnęłam do tej pory jest jeszcze niczym.

A jaka jest Twoja recepta na sukces?

Z drogim memu sercu kolegą Bartkiem „Belle” Felczakiem wymyśliliśmy kiedyś hasło „MiR”, czyli: miłość i rozwój. Myślę, że to recepta dobra nie tylko na sukces, ale na życie, w ogóle.

prace: gdybys1 — setna praca na (http://komix.blog.pl); eatyour2 — projekt dla Eat Your Friends Kazia; Huberach — rysunki na okładki lampy; spie1 — rysunek dla Zeszytów Komiksowych hikikimori; placz — ilustracje do artykułów w „Aktivist Exklusiv”; kwiaty — jeden z ostatnich rysunków na http://komix.blog.pl