slawek_fijalkowskiSławomir Fijałkowski
Zdjęcie: Marek Krym

Kino Charlie od początku istnienia prezentuje repertuar ambitny, studyjny. Jest organizatorem wielu wydarzeń, m.in. Festiwalu Twórców „Powiększenie”, Ogólnopolskiego Festiwalu Kina Niezależnego „OFF jak gorąco” czy Międzynarodowego Festiwalu Animacji „ReAnimacja”. Należy do Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych oraz Europejskiej Sieci Kin „Europa Cinemas”. Patronat honorowy nad kinem objęła PWSFTviT. Od 2002 r. kino przyznaje własną nagrodę Złoty Glan, którą honoruje twórców niezależnych, przeciwstawiających się modom i trendom dominującym w kulturze popularnej, prześmiewcom i demaskatorom mitów i stereotypów tkwiących w masowej wyobraźni Polaków.

Od 1994 roku jesteś właścicielem Agencji Pro Cinema, która z kolei jest właścicielem Kina Charlie. Ile to już lat — 15? Jesteś więc przedsiębiorcą z tradycjami. Czy pamiętasz ten czas, kiedy zakładałeś firmę?

Owszem, to były zupełnie inne czasy. Ludzie inaczej się do siebie odnosili. W społeczeństwie, mimo że był to początek wolnego rynku, ludzie chyba bardziej sobie ufali niż teraz. Teraz mamy czasy „krwiożerczego kapitalizmu z wszechogarniającą żądzą pieniądza” [uśmiech]. Poza tym wspólnie przeżyliśmy milenium, rewolucję informatyczną, ataki na World Trade Center, przystąpienie do Unii Europejskiej czy dojrzeliśmy widmo ogólnoświatowego kryzysu ekonomicznego.

Kino Charlie to Twój główny projekt. Skąd pomysł na kino niezależne w Łodzi? Czy Łódź wtedy, kiedy ruszał ten projekt, była dobrym miejscem na jego realizację? I jak to wygląda teraz?

Po pierwsze, kino to moja pasja. Nie wyobrażam sobie życia bez premier, wydarzeń, widzów i całej tej otoczki, która jest związana z kulturą filmową i jej branżą. Po drugie, miałem przyjemność brać udział od początku budowania się prywatnego rynku kinowego i dystrybucyjnego w Polsce. Rodzenia się nowej gałęzi marketingu, jaką jest reklama i marketing kinowy. Śledziłem wyzwania, jakim było poddane kino w erze kaset wideo czy telewizji, a obecnie Internetu. Cały czas szukałem dla siebie odpowiedzi, w jaką stronę zmierza kino, kultura filmowa, w jaką stronę zmierza społeczeństwo ze swoimi preferencjami spędzania wolnego czasu. Jaki sposób zarządzania kinem może skupić na sobie większą uwagę i na co widzowie czekają?Pomysł nadania Kinu Charlie profilu kina niezależnego wynika przede wszystkim z braku podstaw ekonomicznych i z przesłanek stricte merytorycznych. Jak w każdym przedsięwzięciu liczył się pomysł i analiza rynku. Nie było mnie stać na zbudowanie multipleksu, ale stać mnie było na niebanalne i niestandardowe działanie, odmienny program i marketing. W projekcie „kino Charlie” wykorzystałem wszystkie swoje atuty — jako filmoznawcy, marketingowca czy „wodzireja” [uśmiech] A jeśli chodzi o miejsce. Myślę, że żadne miejsce nie jest wystarczająco dobre albo wystarczająco złe. Jak w każdym działaniu potrzebna jest determinacja i konsekwencja. Doświadczyliśmy w Łodzi smaku porażki, nawet wielokrotnie. Najgorsza skończyła się wymazaniem kina z mapy kulturalnej Łodzi na rok. Ale chyba nie chcę na ten temat rozmawiać. Jestem chyba urodzonym optymistą. I ciągle wierzę, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”, jak śpiewał Tomek Lipiński z zespołem Tilt. Aktualnie mam wrażenie, że Kino Charlie, mimo zaszczytów i nagród, nadal jest konstrukcją w procesie. Ciągle się rozwijamy, ciągle pomysł goni pomysł i nie spoczywamy na laurach. Ciągle jest dużo rzeczy
do zrobienia.

Przemysł filmowy to część sektora kreatywnego. Jakie znaczenie ma dla Ciebie to, że Twoja firma jest częścią tego sektora? Co to dla Ciebie oznacza?

Myślę, że przede wszystkim to, iż w sektorze kreatywnym wszystko, co jest wytwarzane, nie do końca można przeliczyć na pieniądze, wycenić. Tam, gdzie czynnik autorski miesza się
z ekonomią, tam również ostateczna ocena jest bardzo subiektywna. Dla jednych wartością filmu będzie współczynnik zaangażowania „gwiazd” w dany projekt lub przelicznik środków zaangażowanych w reklamę, lub być może nagrody otrzymane na festiwalach. A dla innych to, czy np. w filmie pojawi się coś, co poruszy ich wewnętrzną strunę wrażliwości.
To widzowie, którzy będą chcieli poświęcić swój czas, pieniądze i zaryzykować spotkanie z „nieznanym”. Kino Charlie tworzymy raczej dla tych widzów, którzy chcą przeżyć bardziej wewnętrzną przygodę, a nie tylko „konsumować” kulturę. Chcemy pokazywać optymalnie najlepsze i wartościowe kino, zupełnie rezygnujemy z kulturalnej papki i kina komercyjnego.
W tym, co pokazujemy, znaleźliśmy dla siebie niszę i spore grono odbiorców.

Prowadzisz firmę od 15 lat. Na jakie największe trudności natrafiałeś przez ten czas?

Główne trudności wynikają z uwarunkowań administracyjnych, prawnych i z niekompetencji urzędników. Ale trzeba przyznać, że teraz jest lepiej niż 15 lat temu.

A te pozytywne strony prowadzenia własnej firmy? Jeżeli mogę zacząć za Ciebie, to powiem, że według mnie największym sukcesem Twojej firmy są przyznawane jej nagrody i rozpoznawalność marki Kina Charlie. I tego najbardziej ci gratuluję [uśmiech]!

Dziękuje bardzo, ale tak jak powiedziałem wcześniej — to jest bardzo miłe i ma dla nas duże znaczenie, jednak otrzymywanie laurów nie determinuje naszego działania. Jest nim przede wszystkim uznanie naszych widzów. Nasi widzowie są dla nas najważniejsi.

Obecnie, biorąc pod uwagę to, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej, możemy liczyć np. (oprócz bezpłatnych szkoleń dla przyszłych przedsiębiorców) na dotacje bezzwrotne na zakładanie własnej firmy. Od 2009 roku jest to 40 tysięcy złotych. Uważasz, że taka kwota dla kogoś, kto chciałby założyć firmę związaną z filmem, produkcją czy kinem, jest wystarczająca?

Hahaha, absolutnie nie. Taka kwota wystarczyłaby jedynie na zakup 50 foteli kinowych lub projektor z odzysku.

Twoja pozycja na rynku jest dość ugruntowana. Jakie miałbyś rady dla kogoś, kto dopiero zaczyna, zastanawia się nad założeniem firmy związanej z filmem?

Jest kilka elementów, które powinny być spełnione, żeby założyć jakąkolwiek firmę. Po pierwsze, trzeba zapytać siebie, jakie ma się kompetencje i co się chce robić, żeby praca przynosiła satysfakcję. Po drugie, konieczna jest analiza rynku w tym temacie. Dobrze jest na początek mieć kilka projektów, najlepiej takich, które nawzajem się uzupełniają. W moim wypadku była to agencja reklamowa oraz produkcja filmowa. Po trzecie, determinacja, konsekwencja i ciągła analiza tematu. Poprawianie go, podglądanie, jak to robią najlepsi, i ciągła nauka „zawodu”. Po czwarte, szukanie dla siebie kolejnych nisz, w których będziemy mogli zaczynać jako pierwsi i je rozwijać. Po piąte, szukanie kapitału i lepszych modeli funkcjonowania przedsiębiorstwa, tak, żeby być cały czas w czołówce, na czele peletonu. Po szóste, pamiętajmy, że nigdy w tym peletonie nie jesteśmy sami i ważne są również nasze relacje zarówno z innymi uczestnikami tego wyścigu, jak i z własną drużyną. Ważne, żeby po pracy było z kim wyjść na piwo, może wspólnie urodzi się kolejny pomysł. Pamiętajmy, każdy biznes to praca zespołowa.

A co w Twoim zawodowym życiu sprawiło Ci najwięcej radości i z czego jesteś najbardziej dumny?

Myślę, że przede wszystkim poznałem naprawdę ogromną liczbę fantastycznych ludzi, twórców, którzy przewinęli się przez moje kino przez te 15 lat. Wiele kin nam tego zazdrości. A sobie gratulujemy naszej widowni, świadomej, krytycznej i ciągle z nami poszukującej.

Na koniec zapytam więc, czy bardziej czujesz się przedsiębiorcą, czy działaczem społecznym? Jeśli weźmie się pod uwagę profil Twojej działalności, odpowiedź chyba nie jest taka prosta?

Teraz już chyba przedsiębiorcą, ale jeszcze całkiem pewności nie mam [uśmiech].