Kariera w kulturze
Jak w DOMu
Kuba Wandachowicz
DOM jest dla mnie miejscem pracy. To bardzo przyjemna rzecz, że mogę robić to, co sprawia mi satysfakcję i robić to na „swój własny rachunek”. To kooperacja sześciu osób, pracujemy dla siebie, znamy się od jakiegoś czasu, nie mamy nad sobą żadnego zwierzchnika, który dyktowałby nam jakieś warunki. To działalność, która pochłania najwięcej mojego czasu, a niekoniecznie zwraca adekwatną ilość pieniędzy. Wszystko jest, póki co, „na rozruchu”, klub istnieje od listopada poprzedniego roku.
Dlaczego właściwie wybraliście właśnie taką formę działalności – spółdzielnię socjalną?
To był, w pewnym sensie, przypadek. Kolega zobaczył w telewizji lokalnej ogłoszenia, zgłosił się do swoich najbliższych znajomych, którzy mogliby w coś podobnego „wejść”. To nie było tak, że od zawsze chcieliśmy założyć spółdzielnię, tym bardziej, że ja wcześniej, przed przystąpieniem do programu, nie wiedziałem, co to spółdzielnia socjalna i jak funkcjonuje – dla mnie była to nowość. Następnie okazało się, że wszystko polegać ma na współpracy pięciu osób, a wszystkie rzeczy formalne, struktury działania nam odpowiadały. Chcieliśmy realizować swoje marzenia o posiadaniu własnego klubu i to się udało.
Jakie zauważasz korzyści, a jakie niedogodności związane właśnie z taką formą działalności?
Póki co, zauważam właściwie same plusy. Jedynym minusem, jaki można by było dostrzec, to fakt, że siłą rzeczy spółdzielnię socjalną musi założyć co najmniej pięć osób, a w takiej grupie osób czasem powstają pewne konflikty, niezgodności...
Właśnie... czy wszystkie decyzje dotyczące działalności udaje się podejmować kolektywnie?
Oczywiście to nie jest tak, że spotkaliśmy się dopiero wtedy, gdy mieliśmy zakładać tę spółdzielnię – znamy swoje dobre i złe strony, nie raz już się pokłóciliśmy i udaje nam się porozumieć. Dla osób, które współpracowałyby z osobami, których kompletnie nie znają, taka forma działalności mogłaby być pewnym problemem. Z drugiej strony ludzi, którzy sprawiają problemy, zawsze można wymienić... W momencie, gdy ktoś działa na niekorzyść spółdzielni, można go przegłosować i wykluczyć, zastąpić kimś innym... Mówię to ku przestrodze moim współtowarzyszom, którzy mogą ten wywiad przeczytać... [śmiech]
Do kogo kierujecie swoje „usługi”?
Najczęściej przychodzi do nas młodzież akademicka i późno licealna, czasami organizujemy w ramach tego, że musimy się jakoś utrzymać, imprezy typu „osiemnastka” czy „połowinki”. W większości jednak jest to młodzież studencka z naciskiem na szkoły humanistyczne, na kierunkach związanych ze sztuką, szkoły artystyczne – młodzież poszukująca jakiejkolwiek kultury alternatywnej, rozwoju w tę stronę.
Czy z takiej działalności da się utrzymać?
Jesteśmy teraz w takim momencie, że wiele inwestycji jest jeszcze przed nami, pomimo tego, że dostaliśmy pieniądze na początku naszej działalności, to cały czas pojawiają się nowe wydatki, wszystkie pieniądze, które otrzymujemy musimy inwestować w rzeczy związane z rozbudową klubu. Robi się ciepło, trzeba zrobić ogródek, musimy pomalować lamperie, takie rzeczy. To wszystko „wychodzi” podczas funkcjonowania klubu. To jest nasza pierwsza tego typu działalność, niektóre rzeczy musimy robić po „trzy razy” i dopiero wtedy się tego naprawdę nauczymy. Na przykład, jeśli pomalujemy podłogę złą farbą, to musimy pomalować wszystko ponownie, ale farbą lepszej jakości, itp. Podobnych rzeczy jest mnóstwo. Wszyscy, którzy znają zagadnienie funkcjonowania podobnych działalności mówią, że pierwszy rok to nie jest w żadnym przypadku okres dochodowy, a okres inwestycji, rozruchu. OFF Piotrkowska, w ramach której istniejemy, daje nam preferencyjne warunki funkcjonowania, jeśli chodzi o finanse, wysokość czynszu, itd. Ważne jest to, że nie inwestowaliśmy w ten klub żadnych własnych pieniędzy, były to środki, które otrzymaliśmy z Unii, czyli 50 tysięcy złotych, po 10 tysięcy na każdego członka-założyciela. Rok wcześniej, w ramach programu spółdzielni socjalnych założyciele otrzymywali nawet po 20 tysięcy na członka, podobnie jest w tym roku. Wszystkie otrzymane pieniądze inwestujemy na bieżąco. W momencie, w którym ukończymy ten lokal tak, jak chcemy, aby wyglądał, będziemy mogli odkładać pieniądze do własnych kieszeni...
Na ile miasto – Łódź – miało wpływ na kształt i wygląd tego miejsca? Czy było inspiracją?
Przede wszystkim klub mieści się w starej, restaurowanej fabryce – to już jest na wskroś łódzkie. Po drugie, to miejsce tworzą ludzie, którzy związani są z kulturą – to osoby, które od wielu lat współtworzyły obraz artystycznej Łodzi, dla osoby z zewnątrz jest to wyraźny sygnał. Trafiliśmy na ten program zakładania spółdzielni socjalnej, a z drugiej strony, zaczynała właśnie istnieć OFF Piotrkowska realizowana przez OPG, to był zbieg okoliczności bardzo dla nas korzystny – z jednej strony my zakładamy spółdzielnię i szukamy miejsca na klub, a z drugiej strony jest również podmiot, który szuka ludzi, którzy chcieliby podobny klub otworzyć. Wszystko zatem zgrało się w czasie.
Jakie macie plany co do tego miejsca, jakie cele działalności?
Wczoraj na przykład, zaczęliśmy cykl spotkań – są to wykłady, projekcje, ale również koncerty w cyklu KOSMOPOLITANIA, którego pomysłodawcą i osobą prowadzącą jest Marcin Pryt, nasz kolega. Wcześniej cykl ten odbywał się w Stowarzyszeniu Fabrykancka, my to przejęliśmy. Wystartowaliśmy z tym projektem w konkursie Wydziału Kultury, otrzymaliśmy dotacje, a w związku z tym, można się spodziewać, że teraz pomysł się rozrośnie, będzie atrakcyjniejszy, jeśli chodzi zarówno o poziom merytoryczny, filmy, jakie będziemy mogli pokazywać, artystów, jakich będziemy mogli zapraszać. Same działania promocyjne również są ważne – dzięki dotacjom stać nas na to, żeby, chociażby, reklamować nasze działania nie na plakatach powieszonych na śmietnikach, tylko na przykład, na słupach ogłoszeniowych, co jest istotne. Ponadto, mamy obiecane wsparcie z działu promocji miasta, do dyspozycji mamy otrzymać jakieś bannery, city light’y... Zobaczymy, to wszystko na razie jest w fazie deklaracji. Jest również pomysł, żeby podobne letnisko, które odbyło się w ubiegłym roku na Księżym Młynie, miało miejsce w tym roku na terenie OFF Piotrkowskiej... To są póki co plany, ale prawdopodobne w realizacji. To są nasze kolejne wyzwania. Mamy również kolejne dwa wnioski o dotacje związane z KOSMOPOLITANIĄ i jej dalszym funkcjonowaniem, czekają one na rozstrzygnięcie konkursowe. Trzeba podkreślić, że dotacje te są dla nas kluczowe, gdyż wszystkie imprezy, które organizujemy, są darmowe. Nie martwimy się o merytoryczną stronę imprez, bo pomysłów mamy mnóstwo, bardziej obawiamy się o to, aby znaleźli się odbiorcy tego typu wydarzeń, gdyż Łódź jest obecnie coraz bardziej wyludnionym miastem jeśli chodzi o młodych ludzi, wielu studiuje i pracuje w innych miastach…
Z Kubą Wandachowiczem, współzałożycielem spółdzielni socjalnej DOM, rozmawiała Aleksandra Karmowska
Korekta językowa: Aleksandra Karmowska
ZAREJESTRUJ SIĘ
Zyskujesz bezpłatny dostęp do wszystkich treści PURPOSE – magazynu i portalu branżowego dla twórców sektora kreatywnego.
Wywiady z praktykami, artykuły poradnikowe, analizy, warsztaty. Dołącz do czytelników PURPOSE.
Zaloguj się
jeżeli już posiadasz konto.
Zobacz numery archiwalne
nr 73 Maj 2012
temat numeru:
DOBRA ROBOTA
< spis treści
Artykuł
Od redakcji
Prezentacja
Zobacz, jak jest w DOMu
Kariera w kulturze
Jak w DOMu - rozmowa z Kubą Wandachowiczem, współzałożycielem spółdzielni socjalnej DOM - Aleksandra Karmowska
Młoda kultura
Inwestowanie w ludzi na podwórku - Piotr Majcher