Skąd pomysł na projekt EuroArt 2012?

Pomysł narodził się parę lat temu, kiedy realizowałem projekt przenośnego pomnika-kamienia „zmarnowanej szansy Euro 2012”. Pomyślałem, że skoro w innych miastach będzie piłka to w Łodzi będzie sztuka o piłce. Poza tym sam jestem kibicem, co u artystów zdarza się nader rzadko. Część moich znajomych artystów zareagowała na zaproszenie do projektu z lekką dezaprobatą [uśmiech].

Jak ma się sport i bezpośrednia rywalizacja do sztuki i procesu tworzenia?

Jedno i drugie wymaga sporo wysiłku. W sztuce tak jak w sporcie, jeśli chcesz być dobry, musisz ciągle „trenować”, cały czas się doskonalić, a w obu przypadkach talent jest jednak decydującym czynnikiem.

Piłka nożna w Polsce, a przede wszystkim kibice, znani są z zachowań raczej odbiegających od powszechnie uznawanych za kulturalne. Czy to był także jeden z powodów takich działań, jakimi było EuroArt 2012?

Tak, denerwuje mnie bezrefleksyjne robienie ze wszystkich kibiców bydła. Większość kibiców to ludzie, którzy chcą oglądać i dopingować swoją drużynę. Tylko niewielka część to chuligani, którzy terroryzują większość. Zresztą warto by się pochylić nad tymi chłopakami i zastanowić się, skąd to się bierze. Rozejrzyjmy się dookoła siebie. Gdzie place zabaw, gdzie boiska, nie mówiąc już o pracy?
Od jakiegoś czasu walczymy o powstanie boiska na Polesiu przy szkole podstawowej nr 27 na Pogonowskiego. Ostatnio okazało sie, że miasto sfinansuje boisko przy I liceum ogólnokształcącym. Świetnie, tylko czy to boisko będzie ogólnodostępne? Czy dzieciaki z Lipowej czy Pogonowskiego będą mogły z niego korzystać? Większość szkolnych boisk latem jest zamykana. Chociaż EuroArt dawno dobiegł końca, planujemy zorganizowanie debaty o kibicach czy raczej o sytuacji młodzieży w naszym mieście.


A. Malewski
 

Czy imprezy związane z projektem miały być swego rodzaju konkurencją dla klubów i barów oferujących oglądanie meczów na dużych ekranach telewizorów?


Raczej nie, jednak atmosfera Euro udzieliła się nawet artystom. Większość oglądała mecze.

Projekt zakończył się wraz z Euro 2012. Jakie są Państwa wrażenia z jego przebiegu? Czy spełnił swoją rolę i Państwa oczekiwania?

Trudne pytanie. Jedni mi gratulowali, inni ganili, że wpisałem się w działania na zamówienie – „jest Euro, to trzeba zrobić coś o piłce”. Jestem zadowolony, że udało się zrealizować projekt mimo niewielkich nakładów finansowych. Stowarzyszenie „Na co dzień i od święta”, z którym realizowałem projekt, dostało dofinansowanie o 60% mniejsze, niż zakładaliśmy. Udało się dzięki pomocy sponsorów, przede wszystkim Manufaktury. Ich szukanie nie jest proste, jednak jestem zwolennikiem mniejszych pieniędzy rozdzielanych przez miasto, ale dla większej liczby organizacji.
Czasy festiwali za grube miliony powinny się skończyć. Gdyby jeszcze zlikwidować jedno z muzeów, do którego nikt nie chodzi, oczywiście oprócz nocy muzeów, pieniędzy starczyłoby na kilka lat dla sporej liczby NGO, na stypendia czy granty dla artystów. Może udałoby się rozruszać to miasto.
Cieszę się także, że daliśmy możliwość wypowiedzenia się artystom na temat danego problemu, nawet w krytyczny sposób. Powstało sporo fajnych prac, niektóre dalej będą funkcjonować, wciąż możemy oglądać prace Gonsiora czy Malewskiego.

EuroArt 2012 związany był bezpośrednio z mistrzostwami Euro 2012. Oznacza to, że nie będzie powtórki? Może jednak planują Państwo podobne działania w związku z innymi, nawet mniejszymi wydarzeniami sportowymi?

Nie, nie będzie powtórki, chociaż z Maćkiem Cholewińskim zostaliśmy zaproszeni do działania jako grupa Łódź Widzew razem ze słynnymi grupami z Łodzią w nazwie.

Z Marcin Polak, pomysłodawcą projektu EuroArt 2012, rozmawiała Agnieszka Furmańczyk


J. Grzegorski